-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Cytaty z tagiem "byt" [188]
[ + Dodaj cytat]Jeśli więć "być" to nie znaczy ani kultura, ani duch, to moje szanse są małe. Jeszcze mniejsze, jeśli znakiem tego bycia jest atrakcyjność dla innych. Nie tylko nie czaruję nikogo, ale nawet mam wrażenie, że ludzie w mojej obecności się nudzą.
Trzeba nauczyć się cierpieć, to czego się nie da uniknąć. Życie nasze złożone jest, jak harmonia świata, z rzeczy sprzecznych, jakoby z rozmaitych tonów, łagodnych i chropawych, ostrych i miętkich, figlarnych i głębokich; cóż by zdolił muzyk, który by lubił tylko jedne z nich? Trzeba, aby umiał posługiwać się nimi społem i mieszać je ze sobą: tak samo i my owym dobrem i złem, które są współistotne naszemu życiu. Nasz byt i nasza istota nie mogą się ostać bez tej mieszaniny; jedna struna jest nie mniej potrzebna niż druga. Stawać dęba przeciw naturalnej konieczności znaczy powtarzać szaleństwo Ktesyfona, który próbował się ze swym mułem na uderzenia kopytem”.
Trzeba nauczyć się cierpieć, to czego się nie da uniknąć. Życie nasze złożone jest, jak harmonia świata, z rzeczy sprzecznych, jakoby z rozmaitych tonów, łagodnych i chropawych, ostrych i miętkich, figlarnych i głębokich; cóż by zdolił muzyk, który by lubił tylko jedne z nich? Trzeba, aby umiał posługiwać się nimi społem i mieszać je ze sobą: tak samo i my owym dobrem i złem, które są współistotne naszemu życiu. Nasz byt i nasza istota nie mogą się ostać bez tej mieszaniny; jedna struna jest nie mniej potrzebna niż druga. Stawać dęba przeciw naturalnej konieczności znaczy powtarzać szaleństwo Ktesyfona, który próbował się ze swym mułem na uderzenia kopytem”.
Źródłowość w człowieku – paradoksalnie – nie mówi o czasie jego narodzin, ani o pierwszym ośrodku krystalizacji doświadczeń; wiąże go natomiast z tym, co mieści się w innym czasie, i wyzwala w nim to, co nie jest mu współczesne; nieustannie, w ciągle ponawianym mnożeniu się, pokazuje, iż rzeczy zaczęły się wcześniej od niego i że z tego powodu nikt, czyje doświadczenie zostało w całości ustanowione i ograniczone przez owe rzeczy, nie zdoła określić źródła.
Nic, ani choroby fizyczne ciała, ani jakiekolwiek dramaty, największe zło, jakie człowiek może uczynić, jakiegokolwiek rodzaju, nie jest w stanie uśmiercić nieśmiertelnego ducha. Szatan uczynił największe zło, jakie tylko jest możliwe do pomyślenia, a proszę zobaczyć, że szatan żyje w piekle. I chciałby zniszczyć swoją bytowość i nie potrafi, z prostej racji, ponieważ nie jest stwórcą samego siebie.
To, co widzicie nie jest dokładnie rzeczywistością, wasze myśli są ulotne, plany przypominają miraże, mieszkacie wewnątrz snu, w historii, która niezupełnie do was należy. A jutro nie istnieje.
Któż widzi, że mijają lata i tyle się dzieje, wszystko zlewa się w jedno, w przestrzenie pełne bytu, nic do nas nie wraca wszystko się powtarza, a nasze istnienie wisi nad nami jak chwila. A kiedyś przestaje się także liczyć jesienie, przeszłość żyje jak cisza nad dojrzewającymi stokami, na winorośli naszego życia wiszą grona pożegnań.
Ludzie tak bardzo przywykli do myśli, że w rękach człowieka znajduje się i powinna się znajdować pełnia władzy, zarówno nad ziemskimi jak i nad wszystkimi możliwymi bytami, że najprawdopodobniej nie mogą istnieć, nie mogą nawet znieść myśli o tym, że takiej władzy nie posiadają i nigdy nie posiadali.
Po co tu przyjechałem? Skąd się tu wziąłem?...Uciekam przed czymś okropnym i nie mogę uciec. Jestem zawsze sam ze sobą, katem swoim jestem właśnie ja sam...samym sobą jestem zmęczony, samego siebie mam dosyć, siebie uważam za nieznośnego, samym sobą się dręczę. Chciałbym zasnąć i zapomnieć o samym sobie – i nie mogę. Nie mogę oderwać się od samego siebie.
Trzeźwa, nieruchoma, osamotniona świadomość tkwi pomiędzy ścianami; trwa. Nikt w niej już nie mieszka. Jeszcze przed chwilą ktoś mówił ja, mówił moja świadomość. Kto taki? Na zewnątrz były mówiące ulice, ze znanymi kolorami i zapachami. Pozostały anonimowe ściany, anonimowa świadomość. Oto co istnieje: ściany, a pomiędzy ścianami mała żyjąca i bezosobista przezroczystość. Świadomość istnieje jak drzewo, jak źdźbło trawy. Drzemie, nudzi się. Małe ulotne świadomości zaludniają ją jak ptaki gałęzie. Zaludniają i znikają. Zagubiona, opuszczona świadomość pomiędzy tymi ścianami, pod szarym niebem. A oto sens jej istnienia: że jest świadomością, że jest zbyteczna. Rozpuszcza się, rozprasza, pragnie się zgubić na brązowej ścianie, wzdłuż latarni czy też tam w mżeniu wieczoru. Ale nigdy nie może o sobie zapomnieć; jest świadomością świadomości, która zapomina o sobie. Taka już jest.