-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Cytaty z tagiem "antropocentryzm" [8]
[ + Dodaj cytat]Z jakiegokolwiek poziomu byśmy nie spoglądali, nigdy nie zobaczymy dookoła siebie więcej, niż znajduje się w nas samych.
Czy dokonujące się w trzewiach staranne i skuteczne dotykanie świata mamy tylko dlatego pomijać - gdy podejmujemy próby rozumienia własnego położenia i samych siebie - że zazwyczaj nie widzimy pracy jelit? i że sugestie, które do myślenia wnieść może to pełne życia wewnętrzne dotykanie, kłócić się mogą z historią myśli filozoficznej? Nie. Poważniejsze wątpliwości może raczej nasuwać niejednoznaczność, a nawet enigmatyczność rozważanych tu znaków. Dotknięcie nie narzuca jasnych znaczeń, ale jest istotnym zdarzeniem, które wymaga interpretacji. Co mówią o nas powyrywane z całości strzępy świata, dla naszych potrzeb ugniatane, rozcierane, rozpuszczane, przerabiane tak długo, aż możemy je wchłonąć w siebie? Wydaje się, że we własne ciało mamy wpisane używanie i wykorzystywanie wszystkiego, co zdołamy schwytać. Tacy oto jesteśmy. Przerabiamy świat na własną tkankę. Czyż nie jest to zgodne z tradycyjną, butną wizją człowieka i jego relacji z otoczeniem? Ale czynność przywierania i zagarniania można rozumieć zupełnie inaczej. Bo czyż nasza bezwzględna moc nie jest wielkim uzależnieniem? kto tu kim włada? czy nie jesteśmy na proszonym chlebie? Kurczowo ściskamy okruchy świata, żebrząc o życie. I odwraca się oś. I trafia na właściwe miejsce. Centrum okazuje się poza nami, a my do niego przyczepieni uchwytami dotknięć.
Ludzie i nie-ludzie nawzajem się kształtują, nawzajem umożliwiają sobie życie, ale i nawzajem się zjadają. Obowiązująca w naszej kulturze "ontologiczna higiena", której celem było skuteczne oddzielanie ludzi od nie-ludzi, okazała się jednak fikcją, wiemy bowiem, że jesteśmy ewolucyjnymi i funkcjonalnymi hybrydami. Odkrywamy, że nasze związki ze światem, cielesne i emocjonalne, są dużo bardziej złożone, niż nam się kiedykolwiek wydawało. Nawet uczucia nie są przecież domeną wyłącznie ludzką.
Istnieją co prawda odmiany tak rozumianego humanizm, które nie są zabobonami. Takim jest przede wszystkim humanizm intuicyjny, a więc wierzenie, że człowiek jest czymś znakomitym itd., oparte na jakimś bezpośrednim wglądzie we własną istotę. Kto taki przyjemny wgląd w samego siebie ma i rzeczywiście widzi, że jest czymś wyniesionym ponad całą przyrodę, ten ma oczywiście prawo być humanistą. Co prawda taki humanizm wydaje się już dlatego podejrzany, że zbyt schlebia podmiotowi. Gdyby krokodyle mogły filozofować, utworzyłyby zapewne krokodylizm, bo to przecież tak przyjemnie uważać się za coś bardzo wzniosłego.
Antropocentryzm nie tylko osłabia zdolność inteligentnego reagowania na grożące nam niebezpieczeństwa, lecz także usprawiedliwia pogardę wobec świata przyrody.
Może się ostatecznie okazać, że to nie ludzie panują nad życiem i przyrodą, lecz właśnie życie i przyroda nie mogą już dłużej tolerować ludzkich istot.
Zwolennicy tezy o wyjątkowości człowieka muszą się zmierzyć z ewentualnością, że albo dramatycznie przecenili możliwości człowieka, albo równie dramatycznie nie doceniają możliwości innych gatunków.
Gdy spoglądam na dzisiejszy stan świata, trudno jest mi zaakceptować to, że powinniśmy stanowić wzorce, do których inne stworzenia mają być porównywane.