cytaty z książek autora "Irena Matuszkiewicz"
Prawdziwa przyjaźń tym różni się od zwykłej znajomości, że po roku niewidzenia ludzie nie gapią się na siebie z popłochem w oku, tylko z miejsca zaczynają rozmowę tak, jakby skończyli ją wczoraj. Padają słowa klucze, jakieś powiedzonka, które tylko dla nich mają jakieś znaczenie i nikt inny nie zajarzy, choćby nawet bardzo się starał.
Najczęściej dostajemy od losu to, na czym nam najmniej zależy.
... z nadmiarem szczerości, tak jak z kłamstwami, trzeba bardzo uważać.
Szła do domu i myślała sobie, jak bardzo nieobiektywna bywa miłość. Babcia ją kochała, więc dla babci była piękna
Trzeba się nauczyć żyć z własnymi lękami tak jakby ich nie było. Innej rady nie ma.
Z pozorami jest tak: jedni je stwarzają, a inni, znacznie bieglejsi od tamtych, potrafią z pozorów wiele wyczytać. Jak mi ktoś raz powie, że mnie nie lubi, to ja mu uwierzę. Ale jak mi ktoś dziesięć razy powtórzy, że za mną przepada, to ja się zastanowię, jaki on ma interes w tym gadaniu.
Silne, niezależne i samodzielne kobiety muszą umieć sobie radzić także z własnymi lękami...
Wiesz, jakiego słowa najbardziej nie lubię? Słowa przepraszam. Żeby go użyć, najpierw trzeba zrobić komuś krzywdę, świadomie lub nieświadomie, dla krzywdy nie ma to znaczenia.
Jest moja prawda,twoja prawda i gówno prawda".
-To była jedna z tych kobiet- wtrąciła Wera- które lubią siebie raz w roku, tylko nie bardzo pamiętają, w jaki dzień. A jak ktoś nie lubi siebie, to nie lubi też innych ludzi.
-O,kulwa!Ale ci psypiepsył?Lampecka do wymiany.
[...] ostatnio jego życie uczuciowe było wyjątkowo ubogie. Nawet nie miał komu powiedzieć, że świeci słońce. Niby słońce widać gołym okiem, lecz jak się powie o tym głośno, to tak jakby świeciło dwa razy mocniej.
Kolory! Do tej pory znała dwa: ładny i brzydki. Teraz, patrząc uważnie w lustro, przekonała się, że są co najmniej jeszcze dwa: twarzowy i nietwarzowy.
Nie lubiła martwić się na zapas. Kłopoty to mają do siebie, że czy się człowiek martwi, czy nie, i tak spadają na łeb, kiedy same chcą. I wtedy trzeba myśleć, jak się z nich wykaraskać.
Odeszła zadowolona, zostawiając babinę zaklętą w kamień, o ile kamieniom zdarza się rozdziawiać gęby.
Niechby tam sobie zerknęła raz i drugi ukradkiem, ale nigdy jawnie, nigdy wprost, żeby na bezwstydnicę nie wyjść. Zagadać pierwsza też nie miała prawa, żeby się nachalną nie wydać. To były zakazy wyłącznie dla dziewek i kończyły się z chwilą zamążpójścia. Skąd inaczej brałoby się tyle pyskatych bab?
Jeśli kogoś naprawdę kochamy, to chcielibyśmy, żeby żył wiecznie, nawet z dala od nas. Życie to nadzieja, a śmierć nie daje człowiekowi już żadnych szans.
Czasem wydaje się, że nie ma wyjścia, że pat, a potem wszystko się ułoży, złe robi się dobre, a z dobrego guzik wynika... Nie przewidzisz!
Nawet najwygodniejsze łóżko i najczystsza pościel nie zagwarantują dobrego snu, jeżeli w głowie ma się wiatrak.
Pieniądze są wrogiem wolności.... żaden bogaty człowiek, wbrew temu, co o sobie myśli, nie może czuć się wolny!
Nie lekceważ,moja droga,przeciwników.Jak przegrasz,będzie ci głupio,że przegrałaś z kretynem!
Od zarazy, głodu, wojny i egoistów broń mnie Panie!
- (...).Czego się napijesz?
– Życie to kalambur, a kalambur to nonsens o podwójnym znaczeniu. Wobec tego poproszę o podwójną whisky.
Roześmiał się i opowiedział jej żart zasłyszany przy śniadaniu. Stary żart o Panu Bogu, świętym Piotrze i światełkach na Ziemi. Każde światełko oznaczało małżeńską zdradę. „A ta wielka łuna?”, spytał Pan Bóg. „To Ciechocinek”, odpowiedział święty Piotr.
Nie żałowała, że odeszła, żałowała, że zrobiła to tak późno. Zmarnowała cztery długie lata. A może nie zmarnowała, może właśnie wydoroślała przy nim i nabrała odporności.
Słowa ranią równie dotkliwie jak kij basseballowy...
Wiesz, co ja dzisiaj przeżyłam? Dzień świra… albo raczej świrówy? A może świrki? Jaki jest rodzaj żeński od rzeczownika świr?
– Czy ja wiem? (...) – Widać rodzaj żeński jest niepotrzebny. To wyłącznie męski stan ducha i nas nie dotyczy.
Na obczyźnie tęskni się dwa razy: zaraz po przyjeździe, nim człowiek przyzwyczai się do nowych warunków, a potem po wielu latach.
Potrzebowałam kolejnego roku, by odkryć, że rozpuściłam faceta, przechwaliłam, a on uwierzył w swoją niezwykłość. Zmanierowanego typa nie da się przerobić na normalnego, zwłaszcza gdy brakuje mu poczucia humoru. Odwrotu nie było. Jeżeli nie chciałam hołubić go w nieskończoność i wbrew sobie, musiałam odejść.
Cóż, koniec czeka nas wszystkich jednakowy, różnimy się tylko sposobem życia.