cytaty z książek autora "Małgorzata Fugiel-Kuźmińska"
Proszę sobie wyobrazić kogoś, kto nosi w sobie takie zło, że staje się nieludzki. Przeraża nas myśl, że ktoś taki może być człowiekiem, takim samym jak ja czy Pani, więc musi być niejako z innego świata. Wolimy wierzyć, że zło przychodzi z zewnątrz. Stąd wampir.
Gdy się z kimś dzieli przestrzeń, to trzeba się pożegnać z myślą, że wszystko będzie po naszemu. Wrzucić na luz, oddać trochę kontroli i zgodzić się na odrobinę chaosu.
Nawet jako dziecko nie należała do zuchów ani do harcerstwa, które miała za pomylony, infantylny pseudomilitaryzm- bandę dzieci ubranych jak idioci pod przywództwem idioty ubranego jak dziecko.
Otworzył wino. Pociągnął łyk, poczuł, jak siarka piecze go w przełyk. Ech. Nieważne co, ważne, żeby sponiewierało.
Zło to nie wybuch atomowy, to raczej trujący gaz, co uwalnia się z bagna z każdym bąblem pękającym na jego powierzchni. Zło nie przychodzi z zewnątrz, jak wampir, który co najwyżej może nas swoim złem zarazić. Zło bierze się z nas i musimy sobie z tym radzić.
Korzenie to nie jest taka prosta sprawa (...). Z jednej strony dają ci oparcie, a z drugiej trzymają cię w miejscu. Nie pójdziesz do przodu, choćbyś chciała.
Prawdziwego przyjaciela poznaje się po tym, że zapytany gdzie w Tatrach najłatwiej pozbyć się dwojga ludzi, tak żeby wyglądało to na wypadek, bez mrugnięcia okiem i zbędnych pytań odpowiada "Siwiańskie Turnie".
W górach najbardziej lubiła uczucie, że wszystkie problemy, stresy i nerwy zostawia tam, na dole, że porzuca je daleko poniżej pasma kosówki, wspina się dużo lżejsza.
Podkomisarz zaciągnął się e-papierosem tak głęboko, jakby chciał wciągnąć parę w dwunastnicę.
Gdy się z kimś dzieli przestrzeń, to trzeba się pożegnać z myślą, ze wszystko zawsze będzie po naszemu.
Im mniej ludzi o tym wie, tym bardziej jesteśmy niewinni.
Na temat poziomu intelektualnego studentów wyrobiła sobie zdanie, słysząc raz w tramwaju jadącym w kierunku kampusu, jak młodzi ludzie postanowili wysiąść na przystanku przy Grocie Roweckiego.
Obcy to po nasemu jest niepilec. Górole to som my ze Skalnego Podhala, dalej są wsioki, lachy, no i cepry. Taki, co daje dutki, to jet pon. A ceper to wiadomo, ze w cymś od górola gorsy, ba ino nie wiadomo jesce, cy daje dutki, cy nie.
i tak jest do dzisiok: Sabała cuche ucirnionom nosi na odwyrtke. I w górak klyncy, bo Djabola jako wielgi cięzor mo na jajkach".
Ja się boję, że mój pociąg odjechał dawno temu. Że czeka mnie długie, nudne życie wrednej, starej ciotki, która mści się na ludziach dookoła za to, że wszystko mija ją bokiem.
Wiedział,że powinno mu być głupio, że przychodzi ją objadać. Ale zachodzące na patelni reakcje karmelizacji wpompowały w jego mózg taki ładunek endorfin, że dałby sobie teraz rwać ósemki na żywca. Pochłonął obiad, podzwaniając widelcem , a jego wewnętrzne dziecko machało rączkami, zaśmiewając się do łez.
Co takiego musi się stać, żeby dobrzy ludzie robili złe rzeczy? Może wystarczy lęk, że nie pożyczą ciągnika. Może wiara, że ważniejsi są nasi, że kto nie z nami, ten przeciwko nam. Może tylko myśl, że lepiej się nie wychylać. A może zbytnia ufność, że to nie o nas chodzi, że zło nas nie dotyczy i nie dotyka. Że my przecież jesteśmy porządnymi, dobrymi, odważnymi ludźmi.
Turyści pochłaniali góralburgery, przegryzali serki góralskie pikantne, kanapkowe, maślane, małosolne i w innych odmianach, o których żaden prawdziwy baca w życiu nie słyszał.
- Dziwi to panią? Góral, Polak, w SS? (...) Dziwnie się losy ludzkie plotą, a z ludźmi bez charakteru historia robi, co chce.
Macieja Mochnacza znalazł w towarzystwie grupy gimnazjalistów biegłych w okazywaniu nudy na sto sposobów.
(...) Jak byłem w Stanach, to czasem lubiłem się ubrać w najlepsze dżinsy i koszulę, ogolić twarz i jechać do Downtown. Spacerowałem po alejach, gapiłem się w górę na szczyty wieżowców, siadałem na ławce i patrzyłem na ludzi. Wyobrażałem sobie, że mogę być jednym z nich, że mogę być tym, kim chcę. Ale potem wystarczyło, że zobaczyłem w odbiciu jakiejś wystawy mojego szczerego polskiego ryja, na którym od urodzenia maluje się głęboka i niepojęta tęsknota za chuj wie czym. Wystarczyło, że odezwałem się do sprzedawcy hot-dogów i on już wiedział, mówił: "Oh, Poland! Vodka, pierogi, kielbasa, Walesa, qurva match!
- Co to znaczy być porządnym człowiekiem? - przerwał mu Romanow. - To proste. - Mewa wzruszył ramionami. - Mówić prawdę. Wierzyć w Boga. Stawać w obronie słabszych. Nie podnosić ręki na kobietę. Ciężko pracować. Szanować uczciwie zarobione pieniądze.
Każdy ma prawo do życia, nawet jeśli jest to tylko życie pozagrobowe.
Z podłogi przenieśli się do łóżka- ich dwoje i flaszka śliwowicy, która rozmiękczyła im kolana, spółgłoski i zahamowania.
- Jeśli Pionek siedzi niewinnie, to może być sądowa zbrodnia. (...)
- A co to dzisiaj zmieni? I tak pół życia spędził w więzieniu.
- Bo jeśli Pionek jest niewinny, to jest taką samą ofiarą wampira, jak pozostałe cztery. Tyle że pogrzebaną żywcem.
Straszyć Putinem czy ucinającymi głowy świrami z kalifatu mogły sobie duże portale. On szukał strachów z miejscowego podwórka. Lokalność była kluczem. Ludzie mają gdzieś głowy urżnięte Koptom na libijskiej plaży, bo nie mają zielonego pojęcia, gdzie jest Libia. Ale niech kogoś zaciukają w sąsiedztwie. Apokalipsa!
Wyłuskiwali się z bielizny, a wraz z nią opadały z nich płyty zbroi, fiszbiny gorsetu, pękały skorupy nieufności, kolczugi wyobrażeń, aż spotkali się w połowie drogi, na ziemi niczyjej, między jej palisadą a jego ostrokołem, nadzy, bezbronni i zadziwieni. Doprowadzili się nawzajem do śmiechu, płaczu i krzyku, otulili i wypełnili się sobą, w sobie się zapomnieli.
Seryjni mordercy nie zapominają swoich zbrodni. Oni przeżywają je w wyobraźni każdego dnia.
Geotermia była od niedawna podhalańskim Świętym Graalem. Gdy odkrywano, że któraś gmina została pobłogosławiona gorącą wodą święconą spod ziemi, zaczynała kwitnąć jak zimowy ogród. Oto pośród kiepskich gleb chłostanych halnym wiatrem tryskał zdrój zdrowia, szczęścia i pomyślności, złotonośny potok, żywa woda.
Nie ma nic gorszego niż ceper, co próbuje mówić gwarą.