Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Adam Mitchell
1
6,8/10
Pisze książki: muzyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
108 przeczytało książki autora
87 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Jimi Hendrix. Oczami brata Leon Hendrix
6,8
Zazwyczaj jestem mocno podejrzliwy w stosunku do książek traktujących o gwiazdach szeroko pojmowanej muzyki pisanych przez członków rodziny. Wyczuwam jakoś podskórnie zwyczajną chęć odcinania kuponów od nieswojej sławy. Tak na szybko to chyba najlepiej z dotychczas poznanych przeze mnie książek - trochę ich jednak było - jakoś tam broni się jedynie twór Deborah Curtis, żony Iana Curtisa, wokalisty Joy Division. I to broni się raczej ostatkami sił. Reszta jest raczej bełkotem lub zwyczajnym naciągactwem, napisanym przez jakiegoś ghostwritera, często-gęsto myląca fakty i wybielająca postać autora/autorki. Niestety, tak jest również w przypadku i tej książki. Jimi Hendrix zdaje się nadal nie mieć szczęścia, zupełnie jak za życia.
Leon Hendrix to młodszy brat Jimiego, zupełnie przy tym od niego różny. Jego wspomnienia dotyczące słynnego brata są - jak każda historia przecież - swoistą osobistą narracją. Rację ma Wiesław Weiss, gdy pisze we wstępie o tym, że możemy zobaczyć proces dojrzewania największego gitarzysty w historii rocka z pierwszej ręki. To właśnie rozdziały poświęcone dzieciństwu i wczesnej młodości obu Hendriksów są w Oczach brata najlepsze. Widzimy w nich dwójkę chłopców, których różni pięć lat życia, walczących niemal o przeżycie u boku ojca alkoholika i hazardzisty, dla którego ważniejsze są karty i alkohol od zapłacenia czynszu i nakarmienia synów. To przejmująca historia o dorastaniu w biedzie, o rozłąkach i powrotach z kolejnych rodzin adopcyjnych, to wreszcie dramatyczna historia chłopca, który tak bardzo chciał mieć instrument, że na początku grał na jednej strunie, bo jego banjo było wyciągnięte ze śmietnika.
Szczerze mówiąc, w książce Leona Hendrixa po opisie dorastania niewiele się dzieje. Jimi zaciąga się do wojska, potem zaczyna grać jako muzyk i podróżuje po całych Stanach Zjednoczonych. Kontakty braci są sporadyczne i dopiero kiedy Hendrix zostaje ogłoszony bogiem gitary, spotykają się ponownie. Leon ciągle rozpisuje się o rodzinnej miłości, ale jakoś trudno nie wyczytać między wierszami, że być może jakieś uczucia były, ale raczej stygły niż rosły. Gwiazda rocka przybywa do rodzinnego Seattle tylko z powodu koncertu w tym mieście. Owszem, rodzina spędza ze sobą trochę czasu, ale to wszystko gdzieś ginie. Podobnie zresztą jak opis szalonego życia w Hollywood, gdzie przez jakiś czas Leon Hendrix mieszkał z bratem. Nazwisko pomagało mu podbijać tabuny kobiet i dostawać tony kokainy od mężczyzn, ale z samej muzyki chyba niewiele rozumiał. Widoczne to jest w krótkich opisach albumów, gdzie Leon mówi jedynie o tekstach, nie o muzyce. Trochę szkoda.
Końcowe rozdziały książki Jimi Hendrix. Oczami brata nie mają już nic wspólnego z wielkim gitarzystą. Chyba, że ktoś lubi pasjonować się historią rodziny, w której każdy walczy o prawa do olbrzymich pieniędzy związanych ze spuścizną Jimiego Hendrixa. To zresztą chyba istota tej książki. Jimi Hendrix. Oczami brata to raczej opowieść przede wszystkim o samym Leonie Hendriksie, jego życiu i jego nałogach. A także o tym, co dookoła Jimiego Hendriksa narosło przez lata, w sensie wszystkich doniesień o kłopotach z ojcem i słabymi rodzinnymi więzami. Zamiast miłości raczej awantury i krzyki, zamiast wspierania się, raczej zakazy.
Mimo wszystko, mimo tych moich zastrzeżeń, po książkę warto sięgnąć. Jej pierwsza połowa jest naprawdę interesująca, a całość świetnie pokazuje, że trochę informacji dotąd nie znanych gdzieś tam wyczytać można między wierszami, część dopowiedzieć sobie z tego, co już wiemy. Tym bardziej, że poza książką byłego muzyka The Jimi Hendrix Experience, nie ma chyba na polskim rynku innych książek o Jimim Hendrixie. Tym większe słowa uznania dla wydawnictwa Sin Qua Non, które zadbało, byśmy książkę mogli poznać. Czas poświęcony na lekturę na pewno nie będzie czasem straconym.
Jimi Hendrix. Oczami brata Leon Hendrix
6,8
Pierwsze rozdziały książki, opowiadające głównie o dorastaniu młodych Hendrixów poruszyły mnie. Snute wspomnienia o wspólnych przygodach wydawały się naturalne, jakby spisane prosto z ust. Niestety dalsze rozdziały zdecydowanie tracą na jakości. Z każdą stroną książka staje się coraz mniej treściwa, posuwając się dalej w lekturze zaczęłam stopniowo tracić zaufanie do jej narratora.
Piękna baśń o chłopcu, który przez swoją pasję do gry na gitarze zyskał wszystko, czego mógłby zapragnąć, a także wydobył swoją rodzinę z nędzy, zaczyna gdzieś w połowie książki przeistaczać się powoli w listę krzywd, jakich doznał jego młodszy brat. Niestety, zamiast nostalgii, wszechobecnej na początku opowieści Leona Hendrixa, do głosu dochodzi gorycz i przeświadczenie o własnym szczególnym poszkodowaniu.
Trudno oceniać wiarygodność wspomnień Leona Hendrixa bez oceniania jego samego. Z jednej strony, po sposobie opowiadania można by w nim rozpoznać kanciarza, drobnego cwaniaczka, wiecznie nierozsądnego, próżnego dealera i regularnego użytkownika narkotyków, unikającego konsekwencji i bez żadnych skrupułów korzystającego z sukcesu brata. Dodatkowo nieco irytujące jest orzekanie, czego to by Jimi nie chciał, a także jego naiwna wiara w swój talent muzyczny podana w pakiecie z żenującą bajeczką o nagłym powołaniu do kariery gitarzysty. Jeśli spojrzeć jednak na to z innej perspektywy, nie należy mu się dziwić, że zdecydował się wylać swoje żale przez publikację tych oto wspomnień. Został w końcu niemal pozbawiony praw do, jakby nie patrzeć, jednej z bliższych mu osób. Jimi Hendrix jest bardziej legendą niż jego bratem. Trudno dziwić się jego rozgoryczeniu, nawet jeśli wszystko, co opublikował, jest fałszywe.