Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jason Pearson
6
6,4/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,4/10średnia ocena książek autora
108 przeczytało książki autora
57 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Batman: Legends of the Dark Knight #118
Greg Rucka, Jason Pearson
5,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1999
Najnowsze opinie o książkach autora
Deadpool. Wojna Wade'a Wilsona Duane Swierczynski
7,3
Dwie historie usiłujące na nowo opowiedzieć początki Deadpoola. W pierwszej z nich, tytułowej czterozeszytowej miniserii, główny bohater staje przed komisja senacką, gdzie przedstawia kulisy projektu Weapon X. Komiks wydaje się osadzony poza głównym uniwersum Marvela i usiłuje przedstawić bardziej realistyczną wersję świata. Poza tym wykorzystuje też koncepcję niewiarygodnego narratora. Niestety sama historia jest mało wciągająca – poza Deadpoolem i Domino nie poznajemy żadnych cech charakteru postaci z drużyny, niemalże zerowe relacje między bohaterami, a retrospekcja w pewnym momencie zaczyna się robić nużąca, bo jak przejmować się postaciami o których nic nie wiadomo? Historię ratują głównie wygłupy Deadpoola przed komisją senacką, a także czwarty zeszyt, który pokazuje czym mogła być ta miniseria – smutną refleksją, że superbohaterowie (a właściwie w tym przypadku antybohaterowie) w rzeczywistym świecie nie mają racji bytu i pozostają jedynie marzeniem szaleńca. Rysunki nie przypadły mi do gustu – w scenach akcji kobiety wyglądają jak pacynki, przez pewien czas myślałem że Bullseye ma być drewnianym pajacykiem, a senator Bernie to w ogóle karykatura. Muszę jednak przyznać, że rysownik świetnie pokazał twarz Deadpoola pod maską – jest naprawdę szokująca. Z kolei druga opowieść to pojedynczy zeszyt „X-men Origins –Deadpool”, najwyraźniej już dziejący się w głównym uniwersum, gdzie Deadpool zajmuje się ekranizacją swoich przygód i przy okazji opowiada parę faktów ze swojego życia. Poza scenami z ojcem niestety nie jest ciekawy – głównie powtórka z rozrywki i nieudana parodia filmów w stylu Michaela Baya. Rysunkowo też nie rzuca na kolana. Cały album jest średni, żeby nie powiedzieć słaby. Deadpool to bardzo ciekawa postać, która ma na swoim koncie dużo o wiele lepszych historii i szkoda, że w Kolekcji znalazł się taki, a nie inny tytuł. Lepiej zainwestować swój czas i pieniądze w również dostępny po polsku tom „Martwi prezydenci”.
Deadpool. Wojna Wade'a Wilsona Duane Swierczynski
7,3
http://superbook.blog.pl/?p=2916&preview=true&hash=16b3c7617aecfe724b3d7cdc88739d57&t=56f6f7d87281101d8b4
Od kiedy Deadpool stał się bardziej znany wśród gawiedzi bez przerwy mówi się o przełamywaniu czwartej ściany. Wszędzie mówi się jaka to z Pyskatego Najemnika jest nadzwyczajna i wyróżniająca się na tle kumpli po fachu postać ( ba ! sam tak pisałem przy okazji recenzji „Martwych Prezydentów” ). Ale czy obracanie 4 ściany w perzynę to tylko gadanina w stronę czytelnika/ widza ? Czy może coś więcej ?
Tom podzielony jest na dwie historie. Tytułowa cofa mówi o rozprawie z udziałem senatorów w jakiej uczestniczy Deadpool w związku z pewną masakrą w Meksyku. Druga, „Filmowe wydarzenie”, o ekranizacji przygód Wilsona. Zadziwiająco zbliżonej do tej niedawnej.
Sala sądowa to miejsce w którym nawet najbardziej zatwardziali przestępcy czasem kładą po sobie uszy i udają niewiniątka. Sąd ma majestat. Nieważne czy to w demokracji, monarchii czy, tym bardziej, w totalitaryźmie. Sąd ma władzę. Ale kiedy jest się Deadpool’ em ma się sąd w głębokim poważaniu. Gagi i prześmiewcze przedstawienie swego punktu widzenia w „Wojnie Wade’a Wilsona” jest do bólu absurdalne. Sam zainteresowany kreuje się na herosa godnego stać u boku samego Kapitana Ameryki. Ludzie którzy dotarli natomiast do akt Wilsona mają diametralnie inne zdanie na temat przeszłości najemnika i pochodzenia jego zdolności. Lecz rozdwojone retrospekcje z udziałem Bullseye’ a, Silver Sabre i Domino to nie najmocniejsza strona tej historii. Wracając do motywu przełamywania 4 ściany. Swierczynski pokazał naprawdę co to znaczy. Jego Deadpool nie tylko zwracał się bezpośrednio do odbiorcy, był świadom swej fikcyjności, ale podważał samą swoją tożsamość. Wciągał czytelnik w grę w której to on ma zadecydować która wersja jest prawdziwa. A może obie to jedne wielkie kłamstwo ?
Opowieść o zekranizowaniu przygód Pyskatego Najemnika jest wręcz proroctwem. Wszystkie bolączki filmu są tu nieco przerysowane, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że autor miał jakiś przebłyski przyszłości. Podobnie jak w filmie tak tutaj ekranowy Deadpool jest postacią komediową nie zaś, jak często sam siebie postrzega, dość dramatyczną. Jego miłość do Vanessy czy eksperyment który przez który Wilson mógłby konkurować z Oldmanem w „Milczeniu Owiec” były zupełnie spłycone w porównaniu z emocjami najemnika wiążącymi się z tymi wydarzeniami. Do tego dzieciństwo Wilsona w które w połączeniu z zakończeniem komiksu łapie za serducho. Coś co świadczy, że Deadpool to postać bardzo, bardzo poważna.
Rysowników, jak i historii, było dwóch. Pearson w swojej lekkiej i luźnej kresce przedstawił rozprawę sądową w sposób w którym od początku czuć było atmosferę lekkiej parodii w jaką zamienił poważną rozprawę Wilson. Leandro Fernandez odpowiada zaś za drugą opowieść, ale rysunki są w niej ledwie tłem. Rysownicy nie są partaczami, ale daleko im do moich zachwytów. Dobrzy rzemieślnicy i tyle.
Podsumowanie: Pozycja znacznie lepsza od „Martwych Prezydentów” ( nie znaczy to, że komiks z Egmontu jest zły oczywiście ) i filmu. Nie wyobrażam sobie lepszej pozycji z Deadpool’ em w WKKM. Możliwe zresztą, że jedynej. No chyba, że Hachette przedłuży kolekcję jak zrobiła to w przypadku „Thorgala”. Sam komiks ma w sobie potężną dawkę mądrego humoru. Deadpool jest postacią komiczną, ale poprzez całe to pajacowanie przesyła treści których próżno szukać wśród „poważnych” postaci obu wielkich uniwersów komiksowych.