Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Daniel Cohen (ekonomista)
Źródło: http://www.soniadraga.pl
2
7,9/10
Pisze książki: biznes, finanse
Daniel Cohen jest profesorem École Normal Supérieure, wiceprezesem École d’Économie de Paris oraz stałym współpracownikiem dziennika „Le Monde”. Opublikował wiele książek, z których ostatnia Trois leçons sur la société post-industrielle odniosła znaczący sukces wydawniczy.
7,9/10średnia ocena książek autora
38 przeczytało książki autora
58 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Prosperity Słabości Daniel Cohen (ekonomista)
6,7
Książka otrzymałaby wyższą notę, gdyby nie fatalne zakończenie. A szkoda, zapowiadało się ciekawie tym bardziej, że niektóre stwierdzenia Cohena wydają się racjonalne. Autor łapie się różnych tematów, najczęściej związanych z polityką i ekonomią, jednak udaje mu się scalić też inne luźno powiązane wątki. Dużo pisze o Malthusie i jego prawie. Za to duży plus. Podobał mi się też krótki opis historii i gospodarki Chin oraz Indii. Znalazło się też miejsce dla schumpeterowskiej krytyki Lenina, ale tu nagle pojawia się kardynalny błąd autora. Przypisał on bowiem wiarę w tzw. homo oeconomicus ekonomiście będącemu przedstawicielem szkoły (ASE),która wyraźnie potępia założenie o rozsądku i racjonalności podmiotów rynkowych. Później robi się już standardowo - prawa ekonomiczne to tylko Smith i Marks, kryzysy i pieniądz to tylko Keynes i Friedman. Ot takie klapki na oczach..
Nie zgodzę się z Cohenem w sprawie wpływu technologii na rewolucję przemysłową. Sam wspomina o poprzednich wynalazkach, które nie doprowadziły do rewolucji. Poza tym dziwi mnie jedna cecha autora, która w wielu miejscach się pojawia. Mianowicie uznaje on stan obecny jako stały. Nie zauważa, że świat jest dynamiczny i wciąż się rozwija, zmienia. Przykładowo stwierdza, że po niedługim czasie paliwa kopalne się skończą i nastąpi kryzys, wzrosty cen itp. Zgoła absurd, ponieważ rynki ciągle się zmieniają, przedsiębiorcy starają się niektóre rzeczy przewidzieć i działać z wyprzedzeniem dążąc do zyskownej działalności. Przypuszczać raczej należy, że za te 50 czy 100 lat kraje rozwinięte będą zużywać mniej ropy, a więcej innych technologii, nowocześniejszych, bardziej wydajnych. To dzieje się już od wielu lat (z trudem, bo wiadomo - oligarchia ;),ale jednak).
Autor stara się prezentować dwa do trzech punktów widzenia, w ten sposób próbując być neutralny co do osądów. Taki pluralizm oceniam pozytywnie, choć nie wszędzie się on sprawdza, bo niekiedy pomijane mogą być głosy tych subiektywnie "mniej spektakularnych", ale jednak wartościowych. Nie zamierzam wymagać od autora tak krótkiej książki (~260 stron) przytaczania wszystkich głosów w danym temacie, ale należy zauważyć, że pomijając pewne postaci można budować niewłaściwy, zafałszowany obraz rzeczywistości. Tak też się stało w przypadku opisywanej książki, ale o tym za chwilę.
W wielu momentach twierdzi on, że gospodarką rynkową kieruje jakiś abstrakcyjny nieokreślony twór bez ingerencji rządów, który nadaje bieg wydarzeniom (w ten sposób odrywa rolę rządu wedle uznania, w innych miejscach stwierdza przecież co innego). Trochę to nieprofesjonalne tym bardziej, że stanowi podstawę do tworzenia związku przyczynowo-skutkowego, w który Cohen z chęcią zaopatruje każdą tezę. Tak właśnie wygląda budowanie całej argumentacji na fałszywych przesłankach (jak jego teza z outsourcingiem na końcu książki).
Niestety najbardziej kontrowersyjna teza autora była do przewidzenia od samego początku. Co prawda umieszczona została w przypisie, ale to wystarczy aby podważyć jego wiedzę nt. ostatniego kryzysu. Pisze on mianowicie, że to "zbytni liberalizm władz" dopuścił do powstania bańki na rynku subprime, jednak całkowicie pomija rolę takich państwowych firm jak Freddie Mac i Fannie Mae, które z polecenia rządu i dzięki Fedowi skupowały ryzykowne kredyty w imię doktryny "mieszkania dla każdego". Kredyty hipoteczne tak nagle same z siebie zaczęły być atrakcyjne? ...
Oczywiście autor całkowicie zapomniał (lub nie ma o tym pojęcia - pick one) o roli stopy procentowej (ustalanej przez bank centralny) w tworzeniu nowych kredytów oraz o oderwaniu pieniądza od złota po 1971 roku, co przyczyniło się do arbitralnego zwiększania przez rząd wszystkich agregatów monetarnych, z bazą monetarną włącznie. Nieeee to nie ma znaczenia! Po co o tym pisać, przecież oczywiste, że przez nełolyberalyzm ludzie stali się bardziej chciwi...
Na koniec ciekawostka - "Złudzenie, że gospodarka jest samonaprawialna, prysło jak mydlana bańka." - no faktycznie, tylko jak ma się bronić organizm atakowany przez szereg chorób w postaci regulacji, interwencji, arbitralnego ustalania stóp procentowych (wbrew realnym potrzebom przedsiębiorców),zwiększania pieniądza w obiegu, ustalania płac minimalnych itp itd.? Wolny rynek jest w stanie sam się podnieść po kryzysach w wyniku "nierynkowej" bankowości opartej o rezerwę cząstkową (czyli produkcji pieniądza ex nihilo),czego dowodzą wszystkie przypadki z XIX wieku i chociażby kryzys z roku 1920 w USA, lecz do tego rynek musi pozostać "wolny" (czyt. swobodny). Ale po co o tym wspominać, przecież to ewidentnie nie pasuje do założonej w książce tezy...
Cała książka ma ewidentnie nastrój pesymistyczny, trochę hiperbolizujący i demonizujący pewne zjawiska. Rozdziały są krótkie, bardzo krótkie. Do tego stopnia, że niekiedy odstępy między rozdziałami są dłuższe. Spokojnie można było pokusić się o skrócenie książki o jakieś ~40 stron.
Reasumując - średnia.