List otwarty do zmarłej dziewczyny Gilbert Cesbron 3,3
ocenił(a) na 38 lata temu „List otwarty do zmarłej dziewczyny” jest póki co jedyną książką w moim życiu, którą miałam ochotę pieprznąć przez okno z nadzieją, że trafi na jakiś płonący stos. Jednakowoż płonących stosów za oknem nie było, w oknie były kraty, książka była z biblioteki, a ja byłam u kresu sił, szukając w tej publikacji czegokolwiek, co uzasadniałoby jej wydanie.
Gilbert Cesbron to francuski pisarz katolicki. Naprawdę nie wiem, na czym to polega, ale akurat ten nurt literatury w wykonaniu francuskim działa na mnie jak płachta na byka. A „List…” rozpalił mnie do czerwoności.
Czym jest ten utwór? Rozważaniami doświadczonego pisarza nad zwłokami nieznajomej dziewczyny – dziewczyny, o której mężczyzna nic nie wie, poza tym, że się zabiła. I ten koniec świata jednego człowieka staje się początkiem dywagacji nad kondycją świata w ogóle. Pisarz dorabia całą ideologię, jak to zepsucie współczesnych ludzi, ich egoizm i konsumpcjonizm, stały się przyczyną tragedii nieznajomej. Jak to musiał brzydzić ją ten wizerunek kobiet, w którą wtłaczała ją zachodnia cywilizacja, jak musiała się pogubić w tym egoistycznym świecie – niekończąca się litania pytań i udzielanych sobie samemu odpowiedzi, bo przecież martwa dziewczyna przemówić nie może.
Rozumiem intencje autora, ale jego moralizatorstwo w obliczu tragedii ma w sobie coś z profanacji. Wcale nie interesuje go niema adresatka monologu. Ona jest tylko pretekstem do zaprezentowania poglądów Cesbrona na współczesność. I choć momentami zgadzam się z jego zdaniem (fascynujące, że książka była wydana chyba w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a praktycznie wszystkie problemy społeczne poruszone przez pisarza są wciąż aktualne),to jednak biadolący nad trupem mężczyzna kojarzy mi się ze starymi dewotkami, co rychło w czas ręce załamują. Skoro taki mądry i współczujący jest, to gdzie był zanim doszło do tragedii? Łatwo wymądrzać się po fakcie.
Do końca czytelnik nie dowie się niczego na temat dziewczyny, choć jedno muszę pisarzowi przyznać: doskonale oddał jej pogłębiające się nieistnienie, stawanie się czasem przeszłym dokonanym i ciążenie nieobecnością na teraźniejszości. Zwłoki na łóżku - tylko tyle zostało z dziewczyny. A przy nich podstarzały facet z pretensjami do bycia nieomylnym, choć macha czytelnikowi przed oczyma włosiennicą skromności.