Vassalord #6 Nanae Chrono 7,0
ocenił(a) na 79 lata temu Oja, oja. Jednak pewnych tytułów nie można opuszczać na zbyt długo. Niektóre pozycje mają na tyle PROSTĄ fabułę, że skojarzenie głównych wątków zajmuje zaledwie chwilę, nawet po dłuższej przerwie. Ale gdy narracja jest pokrętna sama w sobie, pozostawienie jej bez nadzoru to niemalże zabójstwo (samobójstwo?),a już na pewno utrata połowy wrażeń z lektury.
Tak, Vassalord to jeden z tych utworów. Potrzebowałam czasu, by trybiki w mózgu "załapały" powiązania między niektórymi postaciami, a i tak jestem pewna, że część umknęła mojej uwadze. Ale nie, nie oznacza to, że shounen-ai o wampirach jest tak niesamowicie głęboki, że poziomem natchnienia dorównuje Mickiewiczowi w szczytowej formie. On jest zwyczajnie... zbyt chaotyczny.
Oczywiście, nie zabrakło też nieśmiertelnych podziękowań od autora, dla którego czytelnicy są niemalże jak dobrodzieje (zabawne, że zainteresowani widzą sprawę dokładnie na odwrót). Strasznie działa mi na nerwy takie podejście, choć to najcudowniejsza w świecie hipokryzja.
A jednak... hej, ja mam serio słabość do tej mangi. Nawet, jeśli ten tom nie wciągnął mnie jak poprzednie (acz scena ucieczki Rayflo była obłędna i zdominowała cały tomik),to jednak z uśmiechem sięgnę po następną, ostatnią zresztą, książkę. Tym razem nie będę tak zwlekać – to zdecydowanie szkodzi.