RZEŹ MAKSYMALNA
Takiego wydarzenia (wtedy) pajęczy świat jeszcze nie widział. W ogóle serie o Pająku jako takie przed rokiem 1993 nie znały eventów. Okej, tym mianem określa się kilka historii, jak „Śmierć Gwen Stacy”, ale przed „Maxium Carnage” jedynie „Ostatnie łowy Kravena” rozpisane były na zeszyty różnych serii ze Spiderem, a i one były po prostu dłuższą historią, a nie jakimś wydarzeniem. Więc tak, to właśnie od tej czternastoczęściowej sagi, która w tej chwili świętuje nie tylko swoje trzydziestolecie, ale i doczekała się wznowienia (a polskie wydanie jeszcze w tym roku) wszystko się zaczęło. A ja wracam po raz kolejny do tej historii, równie często cenionej, co krytykowanej – historii dla mnie ważnej, bo to jej finał był pierwszym „Pająkiem”, jakiego w życiu przeczytałem – i bawię się jeszcze lepiej, niż przed laty, a i wtedy bawiłem się naprawdę dobrze.
W życiu Petera nie dzieje się najlepiej. Po śmierci Harry’ego, musi poradzić sobie z żałobą i konsekwencjami ostatnich wydarzeń, a także faktem, że MJ prosi go by choć na trochę przestał być Spider-Manem. Czy Parker będzie miał ku temu okazję? Niestety nie. Oto z więzienia Ravencroft ucieka Carnage. Do tego zabiera ze sobą Shriek. A to zaledwie początek jego planów! Na Pająka czeka starcie, na jakie może nie być gotowy. Do tego na scenie pojawiają się kolejne postacie, takie jak Venom, a sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Czy uda się powstrzymać szalonego symbionta zanim dojdzie do tragedii?
http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2023/06/amazing-spider-man-epic-collection-25.html
Bardzo ciekawy motyw sagi, pokazujący wcielenie zła w najczystszej postaci - Carnage! Dodatkowo pojawiają się naprawdę oryginalne postacie, typu Shriek, Carrion, Demogoblin i Doppelganger! Jest również nawiązanie do genezy, z jakiej potrafi powstawać zło. Wydaje mi się też, że Mark Bagley był wtedy w szczytowej formie - moim zdaniem nikt tak nie potrafił narysować Venoma i Carnage. To na plus.
Na minus - za dużo akcji, za mało psychologii. Znowu stała się to bijatyka z udziałem przeróżnych przebierańców (Kapitan Ameryka - wygląda przekomicznie). Przede wszystkim ciągłe interwencje Spider-Mana pilnującego, by mordercom przypadkiem nie spadł włos z głowy. To stawało się już nudne i nawet nie na miejscu biorąc pod uwagę, że głównie jemu groziła śmierć, a w domu czekała przecież pełna niepokoju kochająca żona. Od gołębiego, naiwnego serca Spider-Mana po prostu robiło mi się niedobrze!