Poznań Borejków. Spacer z bohaterami powieści Małgorzaty Musierowicz Kinga Czachowska 6,9
ocenił(a) na 64 lata temu Od ośmiu lat jestem wielką fanką "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz. Nie zliczę, ile razy czytałam "Tygrysa i Różę", "Opium w rosole" czy też "Brulion Bebe B.", które to tomy kocham, obok "Feblika", najmocniej. Wiele razy wyobrażałam sobie, jak wyglądają miejsca opisywane w serii w rzeczywistości; przeglądałam na Internecie zdjęcia tych miejsc, studiowałam mapę Jeżyc. W tym roku wreszcie udało mi się spełnić moje wielkie marzenie i wyjechać na parę dni do Poznania oraz zobaczyć wszystkie te miejsca z "Jeżycjady", na których najbardziej mi zależało (ale o samej wycieczce zrobię jeszcze oddzielny wpis). Teraz chcę się skupić na książce, która trochę pomogła mi zaplanować podróż po poznańskich Jeżycach, a mianowicie o "Poznaniu Borejków".
Książkę tę można właściwie nazwać tematycznym przewodnikiem po Poznaniu. Mamy tu opisane miejsca znane czytelnikom z "Jeżycjady" - chociaż właściwie słowo "opisane" niezbyt tu pasuje. Trzeba by raczej powiedzieć, że autorki w dużej mierze po prostu przytoczyły odpowiednie fragmenty z powieści, okraszając je czarno-białym zdjęciem i gdzieniegdzie opisem bardziej historycznym. Ma to ten plus, że łatwo nam jest przypomnieć sobie opis danego miejsca podany przez Musierowicz bez konieczności żmudnego przeszukiwania wszystkich tomów; moim zdaniem jednak zdjęć jest zdecydowanie za mało, a niektóre miejsca wspomniane są zaledwie mimochodem, nie wraca się do nich szerzej. Co zaś jest dla mnie niedopuszczalne i w znacznej części zakłóciło mi odbiór książki to to, że właściwie nie ma tu podanych żadnych adresów. Musimy się ich domyślać z podanych fragmentów powieści (gdzie czasem są, a czasem ich nie ma) albo szukać na Internecie z nadzieją, że ktoś wcześniej gdzieś ten adres podał. A przecież wystarczyłoby dodać końcową stronę z wyłożonym dokładnie: punkt A - adres X, punkt B - adres Y itd. Dziwne dla mnie jest też to, że z przodu i z tyłu są dwie takie same mapy Jeżyc, natomiast na żadnej z nich nie zaznaczono opisywanych miejsc.
Jak widać, książka ta ma swoje plusy i minusy. Jak by nie patrzeć, trochę pomogła mi w zaplanowaniu trasy po Poznaniu, jednak gdyby nie dostęp do Internetu, to znacznej części z opisywanych miejsc zapewne nawet nie udałoby mi się odnaleźć. Jest to trochę nieprzemyślane i przykro, że tworząc taki przewodnik, autorki bardziej chyba myślały o poznaniakach, którzy te miejsca mniej więcej kojarzą i znajdą, a nie o osobach, które do Poznania wybierają się z taką wizytą być może dopiero pierwszy raz i wszystko to będzie dla nich nowe.
https://arnikaczyta.blogspot.com/2019/09/kinga-czachowska-dorota-szczerba-poznan.html