Ostatni zeszyt SWK to zbiór raczej przeciętnych komiksów, z których jednak da się wybrać coś odświeżającego skostniałe uniwersum.
W otwierającej historii dostajemy jeden z wielu pojedynków z czasów wojen klonów. Nie dzieje się to nic, choć zaleta jest niewielki rozmiar całości – nie zdąży więc znużyć. Rysunki też nie powalają, choć odpowiedzialny za nie jest jeden z najlepszych rysowników SW.
Drugi komiks traktuje o Greedo i jego misji. Nie zaskakuje, nie ciekawi, nie wnosi nic poza… nie, nie wnosi nic.
I wreszcie finalna historia pochodząca z serii Republic. Oto młody rycerz rozbija się na planecie wyglądającej jak średniowieczna Europa, z drobną różnicą istnienia droidów, gdzie uznany za wybrańca ma ocalić księżniczkę od niechcianego ślubu. Niezbyt to oryginalne, ale wnosi powiew świeżości do świata Gwiezdnych Wojen, czyta się lekko i przyjemnie i to właściwie tyle.
Na tym kończy się wydawanie magazynu SWK w naszym kraju, wytrzymał dłużej niż jego poprzednik, ale i tak musiał się skończyć. Szkoda, bo kilka niezłych historii wciąż czeka na zaprezentowanie, ale jak to mówi wstępniak, komiksy GW powrócą, może jako nowy magazyn, i zostaje tylko czekać.