Najnowsze artykuły
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ernst Augustin
2
6,5/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 31.10.1927
Powieściopisarz niemiecki, chirurg, neurolog i psychiatra. Odbył podróże po Pakistanie, Indiach, Turcji i Związku Radzieckim. Jego pierwsza powieść Der Kopf (Głowa) ukazała się w 1962. W dorobku ma (oprócz wyżej opisanej) cały szereg powieści, zaliczanych do specyficznego (wywodzącego się od Franza Kafki i surrealistów) nurtu fantastyki, takich jak Zakład kąpielowy (PIW, 1978),Der amerikanische Traum (1989, Amerykański sen),Die Schule der Nackten (2003, Szkoła nagości). Mimo uznania wielu krytyków i środowisk czytelniczych nie jest w obszarze niemieckojęzycznym pisarzem powszechnie znanym, a w Polsce - mimo ukazania się przekładu jednej z jego powieści - jest praktycznie nieznany zupełnie. Otrzymał m.in. nagrodę im. Hermanna Hesse (1962),nagrodę im. Kleista (1989) i nagrodę literacką miasta Monachium (1999). Jest członkiem Bawarskiej Akademii Sztuk Pięknych i Niemieckiej Akademii Języka i Literatury.
6,5/10średnia ocena książek autora
31 przeczytało książki autora
58 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Mama Ernst Augustin
6,8
Po lekturze drugiej i ostatniej, niestety, wydanej w Polsce powieści Augustina, nie mam już wątpliwości, co jest motywem przewodnim twórczości tego wybitnego pisarza. „Mama” ukazała się zresztą u nas pod swym pierwotnym tytułem, ale jej niemieckie wznowienie wyszło jako „Piękny Zachód”. I Augustin dowodzi, że pod tym pięknem piętrzą się i kotłują rzeczy bardzo niepiękne. A dzielnie sekunduje mu kongenialna Małgorzata Łukasiewicz, która swego translatorskiego kunsztu dowiodła już niejednokrotnie.
Rozpowszechnionemu w literaturze everymanowi przeciwstawia Augustin swojego Niemanna. A nawet trzech. Każdy z nich opowiada – a może jedynie zmyśla – własną historię. Trzy udane kariery, dyskretnie nadzorowane przez tytułową Mamę, unaoczniają legendarne zorientowanie na cel pospołu z obojętnością na okoliczności jako źródło zarówno sukcesów gospodarczych Niemców, jak i przyczynę mniej chwalebnych kart w historii tego narodu.
Są tu rubaszności i są okropności, a wszystko to opisane bardzo naokoło, ale nie jak u Francuzów, językiem nieskończenie dystyngowanym, tylko w manierze autorskiej i zdrowo szurniętej. Choć czasem ciężko mi się było przebić przez bogatą symbolikę.
Niektóre momenty będą z kolei trudne do przebrnięcia dla natur wrażliwszych; Augustin jest lekarzem i swój czarny humor podbija bardzo szczegółowymi opisami anatomii czy procedur medycznych. Jest również psychiatrą i trudno się oprzeć wrażeniu, iż od czasu do czasu powinien nieco baczniej spojrzeć w lustro.
Bez trudu można również dopatrzyć się w „Mamie” krytyki zmurszałych, mieszczańskich wartości. Przede wszystkim pozostaje ona jednak zasygnalizowanym na początku rozliczeniem z historią cywilizacji zachodniej – z kolonializmem, militaryzmem, rasizmem oraz najnowszym wynalazkiem Europy – całkowitym oderwaniem od rzeczywistości.
I proza Augustina jest od rzeczywistości oderwana co się zowie. Jej główna siła tkwi bowiem nie w ładunku ideowym, przeoranym już w literaturze europejskiej z lewa na prawo i z powrotem, tylko w niepowtarzalnej narracji, w mrocznym poczuciu humoru, w mistrzowskim zastosowaniu groteski.
A my tymczasem dalej nic z tej lekcji Augustina nie wynosimy, i zamiast uczciwie rozliczyć się z przeszłością, forsujemy, w zależności od stanowiska, jej białą lub czarną, równie nieprawdziwą wersję. I w końcu w obliczu tej durnoty też pozostanie nam jedynie groteska.
Zakład kąpielowy Ernst Augustin
6,3
„Zakład kąpielowy” to ambitny projekt artystyczny, który może nie w każdym najmniejszym szczególe jest trafiony, ale którego nie sposób uznać za chybiony. Augustin bierze na tapet topos, wydawałoby się, wybebeszony już w literaturze europejskiej na wszystkie strony, do wyrzygania, czyli rozpad świata jednostkowego pod wpływem traumatyzujących przemian dziejowych, i daje mu nowe szaty. Co ciekawe, o wojnie nie pada tu przy tym ani jedno słowo. Wiele słów opisuje za to cały brud, który się wówczas szeroko rozlewa z ludzkich wnętrz, a także tryumf instynktów nad uosabiającym rozum porządkiem.
„Zakład” to zarazem przepracowany na nowo mit o synu marnotrawnym, testowany przez Augustina w równoważnych, lecz wzajemnie wykluczających się wariantach, przy czym autor próbuje utrzymać całość w karbach jednej opowieści. A nie jest to łatwe, bo jednocześnie podważa dogmaty, na których opiera się nasze przekonanie o stałości świata – integralność jaźni, linearność czasu – a wraz z rozpadem osobowości bohatera powolnemu rozkładowi ulega struktura powieści.
Kolejnym, trochę może oczywistym tematem jest zagubienie, utrata tożsamości w nowoczesnym świecie, rozpaczliwe poszukiwania jakiegoś punktu oparcia, choćby za cenę życia w kłamstwie. Surrealistyczny klimat powieści, a także pętla, w którą wpadł bohater, nieodparcie przywodzą mi na myśl film „Zeszłego roku w Marienbadzie”, starszy od „Zakładu” o dwa lata i realizujący te same założenia nouveau roman.
Augustin stale podsyca niepokój czytelnika, zasypuje go nadmiarem absurdalnych niekiedy szczegółów, fantastycznymi skojarzeniami. Jako czytelnik ani przez chwilę nie czułem się w „Zakładzie kąpielowym” na pewnym gruncie, bezpieczny. A przecież o to właśnie między innymi chodzi w literaturze.
I dla jakiegoś powodu to właśnie tę spośród swoich licznych powieści postanowił po ponad czterdziestu latach poprawić i odświeżyć urodzony w Jeleniej Górze niemiecki prozaik. Jako że zreaktywowany PIW bardzo prężnie działa na rynku ambitnej prozy, może pokusiłby się o udostępnienie polskiemu czytelnikowi „Badehaus Zwei”?
Tymczasem ostrzę sobie zęby na „Mamę” Augustina, wydaną przez PIW przed sześciu laty w przekładzie znakomitej Małgorzaty Łukasiewicz. Jeśli i ta powieść pozostawi mnie w podobnym oszołomieniu co „Zakład kąpielowy”, zaoszczędzę fortunę na dopalaczach.