Polski kramarz, wędrowny sprzedawca dewocjonaliów i odpustowych zabawek. Pochodził z rodziny chłopskiej. Już w szkole pisał korespondencje prasowe do tygodnika "Posiew". W wieku 17 lat wydał w Radomiu monografię swego rodzinnego miasta, Ciepielowa. Później redagował pisemko "Głos Ludu", które w 1934 roku, po trzech numerach, zostaje skonfiskowane, zaś sam Kozieł dostaje karę jednego miesiąca aresztu z zawieszeniem na 3 lata. Brał udział w kampanii wrześniowej. Prawie całą II wojnę światową spędził w ZSRR. Do kraju powrócił w 1946 roku. Początkowo parał się pracą korespondenta prasowego i radiowego, jednak z czasem poświęcił się zajęciu kramarza, wędrownego sprzedawcy. W 1969 roku postanowił napisać wspomnienia z lat życia jako kramarz. Jego pamiętnik zdobył nagrodę na Koszalińskim Konkursie Literackim dzięki czemu wydaniem książki zainteresowało się Wydawnictwo Poznańskie. W lipcu 1971 roku światło dzienne ujrzała książka pt. "Wspomnienia wędrownego kramarza". 21 lat później na jej podstawie Andrzej Barański nakręcił film z genialną rolą Romana Kłosowskiego.
Podchodziłem do tej książki z mieszanymi uczuciami. Wiedziałem bowiem, że na podstawie autobiografii Edwarda Kozieła Janusz Barański nakręcił film pt. "Kramarz", a ja, mimo, że lubię "Maliniaka" (Romana Kłosowskiego) to jednak nie dałem rady obejrzeć tego obrazu do końca.
Ale kolejny raz okazało się, że ekranizacje filmowe niemal zawsze przegrywają z książkowymi pierwowzorami. "Wspomnienia wędrownego kramarza" są ciekawym zapisem świata jakiego już nie ma. To świat obwoźnych sprzedawców dewocjonaliów i odpustowych zabawek. Przy czym autor, zanim został kramarzem, pracował w lokalnej gazecie "Głos Ludu", miał więc pojęcie o słowie pisanym, nikt nie musiał mu tutaj pomagać od strony literackiej.
Spragnionym historii fantasy albo niewyjaśnionych zagadek kryminalnych odradzam sięganie po tą książkę. Zawiodą się. Wszystkim innym szczerze polecam autobiografię pana Kozieła.
Mnie akurat - odwrotnie niż przedmówcę - zainteresował film i dopiero później dotarłem do książki. Pamiętam te wiejskie odpusty i pamiętam peregrynację kopii jasnogórskiego obrazu. Dla mnie to pewnego rodzaju obrazy wspomnień, z których również stworzyłem pewnego rodzaju opowieść (a w zasadzie do dawnych odpustów nawiązują dwie moje książki) odpustową. Dlatego gdy obejrzałem obraz na podstawie książki, jak również po przeczytaniu samej książki uznaję ją jako pewnego rodzaju połączenie osobistych wspomnień z historią sięgającą czasów przedwojennych. Jednocześnie dzięki książce miałem okazję zobaczyć je z całkiem innej perspektywy. Nie żałuję też, że nie przeczytałem książki wcześniej, przed napisaniem swojej. Chyba niczego by to do mojej twórczości nie wniosło. To całkiem inna perspektywa. Jak napisał poprzednik: Miłośnicy fantastyki, erotyki, mafijnych porachunków i tajemniczych morderstw nie odnajdą tu niczego interesującego... chociaż może...