Jesteśmy społecznością, która kocha książki

„Uliczka aniołów”, gdzie dobro się pomnaża wraz z każdym dobrym uczynkiem. A to za sprawą trzech właścicielek sklepików: Sary, Emmy oraz Jamie. Same borykają się z różnymi problemami, ale to im nie przeszkadza, aby być wrażliwymi na potrzeby innych. Inicjują kampanię mającą na celu pobudzić mieszkańców miasteczka do dzielenia się dobrem. I chyba same są zaskoczone, gdy to dobro wraca do nich pod różnymi postaciami. Kolorytu dodają cztery dziewczynki uczestniczące w zajęciach kulinarnych. Klienci oraz inni mieszkańcy ich miasteczka. Pojawiają się również mężczyźni budzący różnego rodzaju drżenia serca. A na dokładkę dwa koty i chyba obrazek dopełnił się. Historia zawarta w tej książce przypadła mi do gustu, pozwoliła wrócić do atmosfery Świąt Bożego Narodzenia, mimo iż mamy Wielki Post. Urzekła mnie również prawda zawarta w prostych słowach: „Wystarczyło parę sekund, żeby wyświadczyć komuś grzeczność. Ludzie powinni być dla siebie mili”. Niezbyt oryginalne? To dlaczego tak rzadko stosowane w praktyce???