Pandemia koronawirusa postawiła nam przed oczami brutalność systemu w którym -nie wiedzieć czemu - posłusznie nauczyliśmy się żyć. I który ...
Pandemia koronawirusa postawiła nam przed oczami brutalność systemu w którym -nie wiedzieć czemu - posłusznie nauczyliśmy się żyć. I który uznaliśmy za nasze naturalne środowisko. Niezmienne, nienaruszalne. Zbudowane tak a nie inaczej z uwagi na jakieś fundamentalne prawidła rządzące istnieniem, nie zaś na podstawie sieci mniej lub bardziej arbutralnych ustaleń, umów, interesów czy filozofii. Pandemia koronawirusa spowodowała że bez mała wszyscy - choć w różnym nasileniu i różnym stopniu - doświadczyliśmy tego, czego doświadczali dotąd wyłącznie ludzie biedni, chorzy, lub w inny sposób wykluczeni. Ukryci w cieniu, za kulisami, wypchnięci że środka sceny oświetlonej płomiennymi narracjami zachwalającym osobistą zaradność i odpowiedzialność. Pandemia postawiła nam przed oczami całą naszą bezradność i zależność które stają się widzialne w momencie, kiedy tylko przestaje działać z powodu solidna kulturowa fasada. I znowu, dopóki nie działa tylko u marginalizowanych grup, dopóki nie działa tylko u jednostek konfrontującychvsię nagle z niewydolnością własnych umysłów, ciał oraz instytucji społecznych, dopóty siła opowieści o tym, że każdy jest kowalem swojego losu, mogła to wszystko jeszcze jakoś utrzymać w ryzach.