E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji Susan Maushart 6,4
ocenił(a) na 76 lata temu Za mną lektura książki Susan Maushart "E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji". Już sam tytuł przyprawia o dreszcze, prawda? ;-)
Autorka jest dziennikarką, matką trójki nastoletnich dzieci zrośniętych z komputerem i telefonem. Sama też przyznaje się do uzależnienia od swego iPhone'a i wyszukiwarki google. Gdy zdała sobie sprawę z jakości życia swojej rodziny, zaczęła dojrzewać do decyzji o odłączeniu. ODŁĄCZENIE. Brrrr. Brzmi strasznie.
Przyznam, że gdy czytałam o tym jak wyglądały rozmowy z dziećmi, czy w ogóle jak wyglądał przeciętny ich dzień, lekko nie dowierzałam. No ale moje dziecko nie jest nastolatkiem, a ja jestem cyfrowym imigrantem a nie tubylcem. Nie urodziłam się w epoce gdy telefony z tarczą do wykręcania numeru można zobaczyć tylko w starych filmach czy w czasach gdy komputer, xbox i telefon komórkowy to w zasadzie normalność. Nie. Urodziłam się dużo wcześniej i wielu rzeczy musiałam i muszę się uczyć. I pewne rzeczy nie są dla mnie intuicyjne jak dla mego prawie 6-letniego Syna. Trochę mnie więc rzeczywistość i statystyki pokazane przez autorkę przytłoczyły. Wszystko to zapewne przede mną…
Sama książka jest napakowana badaniami, statystykami, opiniami naukowymi, a to wszystko otoczone zostało dowcipnymi komentarzami autorki. Bo przyznam, że jej styl pisania bardzo mi podpasował. Owszem, poszczególne rozdziały stawały się trochę rozwlekłe, a to za sprawą dwóch rzeczy jak sądzę: ilości danych, cytatów, badań etc. Oraz za sprawą samego stylu pisania, który lepiej by się sprawdził w krótszych tekstach (ale to wcale nie jest dziwne, wszak Susan Maushart jest felietonistką).
Sama idea odłączenia - dość drastycznego, bo na początku na tydzień został wyłączony prąd, i tydzień ten posłużył autorce jako czas oczyszczenia domu ze sprzętów jak telewizory, komputery, laptopy etc. Po tygodniu prąd został przywrócony, lecz sprzęty nie. Życie w medialnym szumie zostało przerwane. Facebook i Myspace przestały być ciągle w tle. No i myślę, że kciuki też odpoczęły.
Nastolatki jak to nastolatki przeszły fazę buntu (wyprowadzka jednej z córek do ojca),poprzez akceptację aż do fascynacji. Pomocne zapewne było podejście rówieśników, którzy zazwyczaj uznawali ten pomysł za cool i super. Co dziwne, to częściej dorośli mieli problem z zaakceptowaniem decyzji Susan Maushart. Często pukali się w głowę, uznawali, że oszalała, pytali jak może robić coś takiego swoim dzieciom lub najzwyczajniej w świecie oburzali się, że nie ma z nią natychmiastowego kontaktu w stylu potwierdzania 5 minut przed umówionym miesiąc wcześniej spotkaniem. Jak ludzie kiedyś żyli? Bez komórek, bez ciągłego śledzenia innych, bez kontaktu co 5 minut? Hmm wiem po sobie jak często piszę do męża i z jakimi pierdołami... hello!!! No ale takie czasy. Szybko się można przyzwyczaić do dobrego i wygodnego, prawda?
Nie będę zdradzać czym zaowocował sam Eksperyment, jak zmieniło się życie tej rodziny i czy w ogóle się zmieniło... książkę warto przeczytać, naprawdę. Może trochę po to, by sobie uświadomić w jakim medialno-informacyjnym szumie żyjemy i jak to wpływa na nas i nasze dzieci. Może po to, by spojrzeć z boku na siebie. A może po to by przyłożyć tę treść i te przerażające dane do swego życia i do życia swojej rodziny. A może po prostu dla przeczytania i już.
recenzja na blogu http://babski-magiel.pl