Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Roman Samsel
17
7,2/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,2/10średnia ocena książek autora
28 przeczytało książki autora
22 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
W pogoni za dolarem, czyli kanadyjska ruletka
Roman Samsel, Halina Topór
10,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
1998
Statki widma. Ministerialne progi. Proces poszlakowy
Roman Samsel, Jerzy Łaniewski
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1989
Kto się boi rewolucji. Portugalia 1974-1975
Zygmunt Broniarek, Roman Samsel
9,0 z 2 ocen
3 czytelników 2 opinie
1975
Najnowsze opinie o książkach autora
Kto się boi rewolucji. Portugalia 1974-1975 Zygmunt Broniarek
9,0
Autorzy w zwarty sposób zawarli obserwacje Portugalii rewolucyjnej. Kreślą tło przemian — salazarowskiej dyktatury czasów Marcelo Caetano, którą obalił pucz wojskowy trwający pół dnia dzięki świetnej organizacji oficerów i momencie, w którym większość wojskowych skłonna była poprzeć skrzydło antyfaszystowskie w armii. To dało początek rewolucyjnym przemianom w Portugalii, znanymi szerzej jako rewolucja goździków.
Książka obrazuje życie tuż po rewolucji — rozkwit demokracji i wolności prasy, wypuszczenie więźniów politycznych, przede wszystkim członków Portugalskiej Partii Komunistycznej, rządzenia na mocy bezpośrednich dekretów wojska i kontrolowanych przezeń rządów tymczasowych, o pluralistycznym charakterze rządów jedności narodu.
Wchodząc głębiej, przedstawione są problemy takiego systemu władzy: wojsko, choć będące zwartą formacją, postawiło sobie misję budowy socjalizmu w Portugalii. Z tego wynikły różne punkty widzenia, tak więc powstają koterie wokół programów proponowanych przez różne rodzaje broni lub poszczególne oddziały i armie.
Niuansując zbieżności pomiędzy tymi platformami poglądów (każda w końcu jest teoretycznie socjalistyczna),zaczyna się dziać wewnętrzna walka w obrębie wojska: ci wojskowi, którzy widzą siłę sprawczą w socjaldemokracji, usilnie dążą do udobruchania drobnej burżuazji, postawienia krzyżyka na strajkujących drukarzach, którzy nie chcą drukować socjaldemokratycznych gazet linczujących klasę robotniczą i jej partię. Skrajne skrzydło z drugiej strony, gra na lewacką platformę światopoglądową pełną maoizmu i trockizmu: chcą mieć społeczeństwo bezklasowe tu i teraz, pełną redystrybucję, a to wszystko przy wzmaganiu się sił reakcji, którym lewackie szczucie na rządy tymczasowe jest na rękę.
Jaką platformę mają rządy tymczasowe? Komunistyczną w wydaniu programu minimum — rewolucja trwa, ale jest zagrożona przez siły obszarnicze i finansowany przez nie ruch faszystowski. Za granicą przebywa ex-generał, były przywódca rewolucji, który oportunistycznie postawił na odrzucenie socjalizmu i granie do prawicowej bramki. Budynki Portugalskiej Partii Komunistycznej są palone z ludźmi z partii w środku przez bojówki faszystowskie przy spolegliwym staniu wojska pod punktami partyjnymi "do obrony", w kraju trwa ferment w związku z dekolonizacją Angoli i Mozambiku, emigracja zarobkowa nieprędko wróci z Francji, bo władza obszarnicza w terenie wcale nie słabnie.
W tych wszystkich warunkach, przy całkowitej niechęci socjaldemokratów i liberałów z jednej strony, lewactwa z drugiej, siły konsekwentnie rewolucyjne, chcące przebudować społeczeństwo na socjalistyczne, muszą iść na ustępstwa i realizować program minimum. Tutaj nie było sytuacji, w której władza przeszła w ręce proletariatu, zatem wyborem komunistów było uczestnictwo w rządzie jedności narodowej i granie na zapewnienie podstaw: likwidację analfabetyzmu, zapewnienia 8 godzinnego czasu pracy, rozwój siły proletariatu i powstrzymania sił kontrrewolucyjnych.
Turborewolucyjne działania lewactwa osłabiały wojskowy, niemarksistowski rząd, który wprowadzał powolne, ale zmierzające w kierunku socjalizmu przemiany i był gwarantem odsunięcia burżuazji i reakcji na boczny tor. Socjaldemokratyczne i liberalne działania próbowały wysadzić ten rząd celem wejścia na drogę, która umożliwiłaby pod frazesami socjalistycznymi rekonstrukcję kapitalizmu, oczywiście innego niż salazarowski korporacjonizm — kapitalizmu w swoim pełnym, imperialistycznym wydaniu.
Te przeciąganie liny pomiędzy poszczególnymi siłami są więc główną osią książki.
Hiszpania bez dyktatora Roman Samsel
7,5
Czytanie książek o polityce wydanych w latach 70-tych to trochę jak rozbrajanie min: nigdy nie wiadomo czy to będzie niewypał, czy też eksploduje w rękach czy może uda nam się coś ważnego wygrzebać. Ale czasem jednak coś się wygrzebać uda - tak jak w tym wypadku. Oczywiście, trzeba się liczyć z tym, że będzie tam trochę treści umoralniających ale w tym tytule nie ma ich za dużo. I dobrze.
Ta książka ma bardzo ważną wartość: była pisana "na gorąco", w warunkach wydawnictw socjalistycznych wręcz ekspresowo: Francisco Franco zmarł 20/11/1975 a książkę do składu oddano 12/08/1977 a jest naprawdę dużym wyzwaniem pisanie o gwałtownych zmianach politycznych na bieżąco.
Franco od zakończenia wojny domowej, czyli przez ponad 35 lat budował swoje państwo, oparte na ideach zapożyczonych od faszyzmu włoskiego połączonych ze ścisłą katolickością (nota bene przy okazji niemal upaństwowił Kościół Katolicki). Było to połączenie jednoosobowego wodzostwa i monarchii z przemocą i ścisłą kontrolą nad prawem, sądownictwem, wojskiem i policją. Nie powiem, że nie widać pewnych analogii z czasami nowoczesnymi. Ale prawdziwą treścią tej książki jest opis tego, jak szybko i dlaczego ta budowana przez 35 lat konstrukcja, wydawałoby się że niepodważalna, rozsypała się jak domek z kart w przeciągu kilkunastu miesięcy. I tu też jest pewna analogia, tym razem do tego co działo się 15 lat później w Europie Wschodniej: chyba po prostu większość ludzi miała już tego wszystkiego dość.
Warto było przeczytać.