Po apokalipsie Maureen F. McHugh 5,1
ocenił(a) na 45 lata temu Maureen F. McHugh – Po apokalipsie (After the apocalypse) (Replika, 2011)
Jest to zbiór dziewięciu opowiadań, w tym trzech, które zadebiutowały w tej książce.
W zasadzie pierwsze i ostatnie opowiadanie jest klasyczną postapokalipsą. W innych przypadkach apokalipsa nie jest tak do końca, ciężko mi to wytłumaczyć. W pozostałych scenariuszach coś się wydarzyło, co miało wpływ na życie ludzi, ale bardziej autorka skupia się na samych ludziach i ich warstwie psychologicznej i życiu. Sami bohaterowie są naprawdę normalnymi ludźmi jak ja czy Ty, to jest na pewno na plus, prowadzą teoretycznie życie podobne do naszego, mają ludzkie problemy. Nie są bohaterami niczym Artem z Metro 2033 czy Misza ze Stalkera, żyją w świecie porównywalnym do naszego, nie muszą biegać w maskach przeciwgazowych z karabinami w rękach. Podobało mi się to, że scenariusze apokalipsy nie są do końca sztampowe, są różne i niekiedy nie mają wymiaru globalnego, bądź o tym nie wiemy na pewno, jednakże na samych bohaterów miały ogromny wpływ.
Najważniejsze jest to, że każde opowiadanie wywoływało we mnie pewien niepokój. To zasługuje u mnie na spory plus. Życie jest pozornie takie samo, jak obecnie, a jednak te niuanse powodują diametralną różnicę (mówię tutaj o opowiadaniach oprócz pierwszego i ostatniego, które bardziej już pasują pod klasyczną postapokalipsę). Mój odbiór tej książki jest trochę dla mnie samego niejasny. Napisane jest, bowiem, że np. „akcja książki rozgrywa się w świecie, który uległ zagładzie”. Jak napisałem powyżej jest to trochę nadużycie, bo np. bomba, która wybuchła w jednym miasteczku miała wpływ na to miasteczko i okolice, ale nie na cały świat. Autorka wie, o czym pisze, zagadnienia z psychologii, informatyki, medycyny czy procesu wyrabiania przedmiotów są wiarygodne i nie ma się wrażenia, że są sztuczne, wręcz interesują na swój sposób. Pisarka nie owija w bawełnę i książka nie jest cukierkowa (ani bawełniania, ha!),szczególnie końcówka ostatniego opowiadania mi się naprawdę spodobała, była mocna i dosadna.
Niektóre opowiadania są lepsze od innych, dlatego mam mieszane uczucia, co do oceny całości.
Kilka literówek, powtórzenia wyrazów się zdarzyły.
Czy polecam? Ciężko powiedzieć, niby było w porządku, ale wolałbym jakąś jedną, dłuższą opowieść.
Aha, jeszcze jedno – napisane jest na okładce „zdobywczyni nagród: Hugo i Locus. Owszem, ale chodzi o „The Lincoln Train” z 1995, za „Po apokalipsie” autorka otrzymała nagrodę Tiptree. Trochę to mylące, przynajmniej mnie na początku zmyliło, bowiem myślałem, że to ta książka (w sensie autorka) zdobyła te nagrody. Nie.