Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gerd Althoff
3
7,7/10
Pisze książki: historia
Urodzony: 09.07.1943
Niemiecki historyk. Wykłada na Uniwersytecie w Münster. Zajmuje się historią Niemiec w średniowieczu.
7,7/10średnia ocena książek autora
36 przeczytało książki autora
102 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Potęga rytuału. Symbolika władzy. Średniowiecze
Gerd Althoff
7,3 z 18 ocen
102 czytelników 2 opinie
2011
Najnowsze opinie o książkach autora
Potęga rytuału. Symbolika władzy. Średniowiecze Gerd Althoff
7,3
„Nie ma władzy, która nie posługiwałaby się komunikacją rytualną”. Gerd Althoff twierdzi, że o komunikacji rytualnej można mówić dopiero w czasach karolińskich, choć pewne jej przejawy dają się zaobserwować już w czasach merowińskich. Skupił się on jednak na rytuałach w programie sprawowania władzy i w porządku feudalnym, wpisujące się w program długofalowej władzy politycznej. Poza polem jego obserwacji pozostaje natomiast cała gama różnego rodzaju rytuałów, jak np. rytuały militarne. Z komunikacją rytualną mamy do czynienia w dziejach ludzkości od starożytności aż po XXI wiek, choć oczywiście na przestrzeni wieków zmieniały się ich formy.
Jedna z definicji podawanych przez Althoffa mówi, że „tzw. rytuały polityki są rozumiane jako akty performance, które jednak nie są bezrefleksyjne, lecz precyzyjnie zaplanowane i wprowadzane przez reżysera na scenę w celu stworzenia jakiegoś konkretnego wizerunku lub puszczenia w obieg jakiejś nowiny”. Odnosi się to co prawda do współczesnego rozumienia polityki, nie zmienia to jednak faktu, że stanowi także część zjawisk historycznych, na tyle złożonych, że nie dających się zamknąć w jednej definicji.
http://ohistorii.blogspot.com/
Ottonowie. Władza królewska bez państwa Gerd Althoff
6,8
Można by żywić nadzieję, że historycy nie będą posuwali się do manipulacji przynajmniej nieco odleglejszą historią. Oczywiście nadzieje to próżne, a za ideologiczną podbudowę pracy o Ottonach Gerd Althoff otrzymuje ode mnie ideologiczną ocenę oraz złotego Goebbelsa.
Althoff specjalizuje się w rytuałach związanych z władzą w średniowieczu i gdyby tylko od tej strony podszedł do zagadnienia władzy Ottonów, książka byłaby względnie ciekawa. Niestety, przy całościowym ujęciu dziejów dynastii mamy do czynienia z Tezą (wyjawioną bez ogródek na stronie 53 i innych). Teza brzmi: dynastii ottońskiej od początku zależało jedynie na pokoju i dążeniu do zgody z całym wszechświatem, a kolejni jej przedstawiciele odznaczali się głównie miłosierdziem.
Pod tę Tezę Althoff przedstawia rozliczne przykłady: mediacje między dostojnikami, wielokrotne przebaczanie buntownikom, udawanie się poza granice władztwa – czyli do Italii – nie z własnej woli, lecz na wezwanie. I właśnie wciągnięcie, nazwę to może i anachronicznie, „polityki zagranicznej” pod Tezę, jest najbardziej karkołomnym z zabiegów. Dopiero przy opisie panowania Henryka II (więc w sporej mierze konfliktu z Chrobrym) autor odchodzi od takiego przedstawiania realiów – zapewne dlatego, że ostatniego z dynastii nie traktuje jako spadkobiercy ottońskich idei.
Wcześniej przemilcza, przeinacza, stosuje eufemizmy. Byle nie okazało się, że już u zarania niemieckiej państwowości wystąpiły ciągoty do wycieczek w kierunku wschodnim.
I tak dowiemy się, że za Henryka I [Ptasznika] zaatakowano słowiańskie Łużyce i Połabie prawdopodobnie po to, aby sprawdzić gotowość wojsk na planowaną obronę ojczyzny przed Węgrami, a źródła nie wspominają o tym, by chciano przyłączyć te ziemie do „rzeszy”.
Kwestia powraca wśród ledwie paru akapitów rozrzuconych po 200 stronach tekstu. Dowiemy się więc również, że Otton I w 955 r. udał się na Obodrzyców ze względu na ich wcześniejsze przewiny względem „rzeszy”, które wylicza w swojej (nieprzytoczonej) relacji Widukind. Przy tej okazji Gerd Althoff nie przeprowadzi tradycyjnej krytyki źródła i nie wspomni, jak w innych partiach tekstu, o oczywistej stronniczości przekazu. Nie zająknie się choćby o bitwie nad Raksą/Rzekienicą, a margrabiego Gerona – dziesiąt stron dalej – nazwie „strażnikiem słowiańskiego pogranicza”, który jedynie przeciwdziałał ruchom Słowian. Dopiero przy słowiańskim buncie z 983 r. za Ottona II wspomni Althoff, że to działania słowiańskie „zniweczyły wszystkie osiągnięcia polityki misyjnej i szerzej polityki wschodniej ostatnich dziesięcioleci”, no i to Otton II musiał przeciwstawiać się pogańskim – tendencyjny epitet zawsze dodany – Słowianom Połabskim. Za Ottona III natomiast „nie godzono się z faktem wybicia się Słowian na niezależność”, więc przeprowadzono „kampanie przeciw nim”, ale tak naprawdę była to znów tylko zemsta za napaść z ich strony. Retoryka doprawdy urocza.
Można by odnieść wrażenie, że jedną z głównych bolączek Ottona I były problemy z fundacją arcybiskupstwa w Magdeburgu, lecz informacji o tym, że sam Magdeburg nie był oryginalnie niemiecki (mimo cytatu źródłowego wskazującego na to, że nazwę taką nadali Sasi nie swojemu grodowi) i być może stąd także wynikały kłopoty – nie otrzymamy. Byłby to bowiem czarny PR względem Ottona, który chciał jako dobry chrześcijanin powołać do życia biskupstwa w Havelbergu i Brandenburgu (oba grody, nieoczywiście dla laika, oryginalnie słowiańskie). A że było to problematyczne wobec buntujących się regularnie podbijanych Słowian – cicho, sza! Z relacji Althoffa można wręcz wywnioskować, że to ci źli pogańscy Słowianie zaatakowali bezbronne niemieckie biskupstwa położone na niemieckiej ziemi.
Przed Ottonami nie panowano nad Łużycami i Połabiem. Za Ottonów tak. Jak do tego doszło? Prawdziwy dar od Boga, cud wymodlony – granice nieco się poszerzyły.
Co dziwne – w tablicy genealogicznej Althoff zdecydował się wykazać „NN Słowiankę” jako 1. „żonę” Ottona I. Ale jakim cudem mogła dostąpić zaszczytu, przecież się z pracy nie dowiemy. Jak i tego, że sprawiający Ottonowi problemy syn Wilhelm, arcybiskup Moguncji, był również tejże NN Słowianki synem.
Jako bonus jedno z licznych stwierdzeń usprawiedliwiających niezgodne z Tezą postępowania kolejnych Ottonów. Po przytoczeniu opowieści Thietmara, z której wyłania się obraz pogardy Sasów wobec Obodrzyców, Althoff wyjaśni, że „uprzedzenia i arogancja panowały z pewnością nie tylko po saskiej stronie”. Ba.
Praca polecana jako podręcznik dla studentów historii. Jako podręcznik manipulacji – może słusznie.