Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gerd Althoff
3
7,7/10
Pisze książki: historia
Urodzony: 09.07.1943
Niemiecki historyk. Wykłada na Uniwersytecie w Münster. Zajmuje się historią Niemiec w średniowieczu.
7,7/10średnia ocena książek autora
36 przeczytało książki autora
102 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Potęga rytuału. Symbolika władzy. Średniowiecze
Gerd Althoff
7,3 z 18 ocen
102 czytelników 2 opinie
2011
Najnowsze opinie o książkach autora
Potęga rytuału. Symbolika władzy. Średniowiecze Gerd Althoff
7,3
Świetna książka prezentująca fascynującą dziedzinę wiedzy dotyczącą gestów, zachowań, rytuałów, symboli i obrzędów związanych ze średniowiecznym sposobem sprawowania władzy. Ta pomijana często w Polsce tematyka powinna zainteresować każdego, komu szczególnie bliskie jest łacińskie dziedzictwo naszej cywilizacji i sakralna symbolika władzy w epoce przedrewolucyjnej. Z książki dowiemy się sporo na temat rytuałów kończących konflikty, wyrażających roszczenia, ale i zobowiązania, rytuałów lennych, oraz rytuału samoponiżenia się królów, którego znajomość przydałaby się wielu dzisiejszym ,,władcom” i ,,królikom” (skorzystać z takiej wiedzy winien w szczególności Juan Carlos udający króla Hiszpanii). Oprócz omówienia poszczególnych symboli i obrzędów autor zajmuje się także ogólną analizą zjawiska rytuału i jego szczególnej potęgi oraz wpływu tychże na historię. Książka ta jest częścią większego projektu Komunikacja symboliczna i systemy wartości od średniowiecza do rewolucji francuskiej, zatem możemy spodziewać się dalszych tomów. Wadą niniejszego tomu jest (oprócz ceny – 49 zł za 200 stron) hermetyczny i nieco ciężkawy styl Althoffa, przykro korespondujący z zajmującą analizą i tematyką dzieła.
Ottonowie. Władza królewska bez państwa Gerd Althoff
6,7
Można by żywić nadzieję, że historycy nie będą posuwali się do manipulacji przynajmniej nieco odleglejszą historią. Oczywiście nadzieje to próżne, a za ideologiczną podbudowę pracy o Ottonach Gerd Althoff otrzymuje ode mnie ideologiczną ocenę oraz złotego Goebbelsa.
Althoff specjalizuje się w rytuałach związanych z władzą w średniowieczu i gdyby tylko od tej strony podszedł do zagadnienia władzy Ottonów, książka byłaby względnie ciekawa. Niestety, przy całościowym ujęciu dziejów dynastii mamy do czynienia z Tezą (wyjawioną bez ogródek na stronie 53 i innych). Teza brzmi: dynastii ottońskiej od początku zależało jedynie na pokoju i dążeniu do zgody z całym wszechświatem, a kolejni jej przedstawiciele odznaczali się głównie miłosierdziem.
Pod tę Tezę Althoff przedstawia rozliczne przykłady: mediacje między dostojnikami, wielokrotne przebaczanie buntownikom, udawanie się poza granice władztwa – czyli do Italii – nie z własnej woli, lecz na wezwanie. I właśnie wciągnięcie, nazwę to może i anachronicznie, „polityki zagranicznej” pod Tezę, jest najbardziej karkołomnym z zabiegów. Dopiero przy opisie panowania Henryka II (więc w sporej mierze konfliktu z Chrobrym) autor odchodzi od takiego przedstawiania realiów – zapewne dlatego, że ostatniego z dynastii nie traktuje jako spadkobiercy ottońskich idei.
Wcześniej przemilcza, przeinacza, stosuje eufemizmy. Byle nie okazało się, że już u zarania niemieckiej państwowości wystąpiły ciągoty do wycieczek w kierunku wschodnim.
I tak dowiemy się, że za Henryka I [Ptasznika] zaatakowano słowiańskie Łużyce i Połabie prawdopodobnie po to, aby sprawdzić gotowość wojsk na planowaną obronę ojczyzny przed Węgrami, a źródła nie wspominają o tym, by chciano przyłączyć te ziemie do „rzeszy”.
Kwestia powraca wśród ledwie paru akapitów rozrzuconych po 200 stronach tekstu. Dowiemy się więc również, że Otton I w 955 r. udał się na Obodrzyców ze względu na ich wcześniejsze przewiny względem „rzeszy”, które wylicza w swojej (nieprzytoczonej) relacji Widukind. Przy tej okazji Gerd Althoff nie przeprowadzi tradycyjnej krytyki źródła i nie wspomni, jak w innych partiach tekstu, o oczywistej stronniczości przekazu. Nie zająknie się choćby o bitwie nad Raksą/Rzekienicą, a margrabiego Gerona – dziesiąt stron dalej – nazwie „strażnikiem słowiańskiego pogranicza”, który jedynie przeciwdziałał ruchom Słowian. Dopiero przy słowiańskim buncie z 983 r. za Ottona II wspomni Althoff, że to działania słowiańskie „zniweczyły wszystkie osiągnięcia polityki misyjnej i szerzej polityki wschodniej ostatnich dziesięcioleci”, no i to Otton II musiał przeciwstawiać się pogańskim – tendencyjny epitet zawsze dodany – Słowianom Połabskim. Za Ottona III natomiast „nie godzono się z faktem wybicia się Słowian na niezależność”, więc przeprowadzono „kampanie przeciw nim”, ale tak naprawdę była to znów tylko zemsta za napaść z ich strony. Retoryka doprawdy urocza.
Można by odnieść wrażenie, że jedną z głównych bolączek Ottona I były problemy z fundacją arcybiskupstwa w Magdeburgu, lecz informacji o tym, że sam Magdeburg nie był oryginalnie niemiecki (mimo cytatu źródłowego wskazującego na to, że nazwę taką nadali Sasi nie swojemu grodowi) i być może stąd także wynikały kłopoty – nie otrzymamy. Byłby to bowiem czarny PR względem Ottona, który chciał jako dobry chrześcijanin powołać do życia biskupstwa w Havelbergu i Brandenburgu (oba grody, nieoczywiście dla laika, oryginalnie słowiańskie). A że było to problematyczne wobec buntujących się regularnie podbijanych Słowian – cicho, sza! Z relacji Althoffa można wręcz wywnioskować, że to ci źli pogańscy Słowianie zaatakowali bezbronne niemieckie biskupstwa położone na niemieckiej ziemi.
Przed Ottonami nie panowano nad Łużycami i Połabiem. Za Ottonów tak. Jak do tego doszło? Prawdziwy dar od Boga, cud wymodlony – granice nieco się poszerzyły.
Co dziwne – w tablicy genealogicznej Althoff zdecydował się wykazać „NN Słowiankę” jako 1. „żonę” Ottona I. Ale jakim cudem mogła dostąpić zaszczytu, przecież się z pracy nie dowiemy. Jak i tego, że sprawiający Ottonowi problemy syn Wilhelm, arcybiskup Moguncji, był również tejże NN Słowianki synem.
Jako bonus jedno z licznych stwierdzeń usprawiedliwiających niezgodne z Tezą postępowania kolejnych Ottonów. Po przytoczeniu opowieści Thietmara, z której wyłania się obraz pogardy Sasów wobec Obodrzyców, Althoff wyjaśni, że „uprzedzenia i arogancja panowały z pewnością nie tylko po saskiej stronie”. Ba.
Praca polecana jako podręcznik dla studentów historii. Jako podręcznik manipulacji – może słusznie.