Łóżko David Whitehouse 6,3
ocenił(a) na 68 lata temu Kochać kogoś to znaczy patrzeć, jak umiera
Godzina dwudziesta trzecia i łóżko, które przez osiem najbliższych godzin będzie najbardziej eksploatowanym meblem w domu. Osiem godzin, jedna trzecia doby. Dla jednych aż, dla innych tylko. Ale dla większości to przynajmniej przez kilka godzin nieodłączny element dnia lub nocy. Również dla większości przychodzi chwila, w której trzeba się z nim rozstać. Aż do następnego razu.
I tak to się zwykle toczy. Dlatego trudno mi się oprzeć określeniu, że łóżko jest motorem życia. To w nim regenerujemy siły, w nim marzymy, z niego wstajemy co rano, by zmierzyć się z kolejnym dniem. A no właśnie. A co jeśli zabraknie woli do tej nieustannej walki? Bywa, że wstanie z łóżka wymaga heroicznych wysiłków, a koniec końców i tak znowu w nim lądujemy. Jaki jest więc w ogóle sens wychodzenia z niego? Jaki sens robienia czegokolwiek, skoro po większości z nas nic nie zostanie?
Mal w dniu swoich dwudziestych ósmych urodzin postanawia zacząć nowe życie. W przeciwieństwie do tego jednak, co można by pomyśleć, nie oznacza to nowego rodzaju aktywności. Wręcz przeciwnie. Oznacza to jej całkowity brak. Tak po prostu, przestaje wstawać z łóżka. Nikt nie wie dlaczego. I nikt nie jest w stanie zmienić jego decyzji. Zresztą - świat i tak kręci się dalej. Dla jego matki oznacza to tylko zawężenie orbity, dla jego brata – furtkę do nowego życia.
Po latach Mal staje się obiektem zainteresowań ludzi z całego świata: zwykłych ludzi, którzy w jego (nie)działaniu dopatrują się wyższych przesłanek, kpiarzy, ciekawskich, dziennikarzy. Nietrudno się domyślić, jak wygląda życie jego rodziny. I jak wygląda on sam i jego egzystencja.
Najtrudniejsze jest w tym jednak ogarnięcie jednej prostej rzeczy. Że w działaniu Mala nie ma żadnego podtekstu. Nie walczy o pokój na Ziemii, nie protestuje przeciwko zabijaniu niewinnych fretek, ani tym bardziej nie wspiera swoim działaniem głodujących dzieci w Afryce.
Jest filozoficznie. Bo chociaż opowieść napędzana jest przez życie Mala, to widziana jest oczami i opisywana przez pryzmat jego młodszego brata. Brata zakochanego w jego byłej dziewczynie, próbującego ułożyć sobie życie w nowych warunkach i usiłującego zrozumieć niedorzeczność działań zarówno Mala, jak i ślepo trwającej przy nim matki.
Co tu dużo mówić. Jeśli ktoś, kogo podziwiacie, kogo kochacie, podejmuje nagle całkowicie absurdalną decyzję, która diametralnie zmienia jego i wasze życie, to macie prawo czuć się zdezorientowani i zagubieni. I ja, jako czytelnik, też trochę tak się poczułam – nadal mnie nurtuje, co Mal chciał w ten sposób przekazać?