Kobieta Gabriela Robin Schone 6,5
ocenił(a) na 24 lata temu O, jeżu kolczasty, nareszcie koniec! – to była moja pierwsza myśl, kiedy na ekranie czytnika wyświetliło się „ostatnia strona”. Ta wyczekana, ta, do której wytrwale zdążałam przez bez mała dwa tygodnie. Bo, proszę mi wierzyć, droga ku końcowi nie była wcale usłana tym, co w książkach najlepsze. O, co to, to nie!
Opis wyglądał zachęcająco: XIX wiek, dziewica i męska prostytutka. Pierwsze zdania, pardon, raczej równoważniki zdań, wywołały wprawdzie lekką konsternację i dezorientację (zaręczam, trudno się połapać, co jest narracją, co myślą, a co wypowiedzią),ale śmiało szłam dalej. Wszak nieraz autorzy zaczynają opowieść od prologu stanowiącego urywki obrazów, wspomnień, pozornie losowy ciąg wyrazów. Jakież było moje zdumienie, gdy w dalszej części styl nie uległ zmianie. Bogowie, CAŁA książka jest tak napisana! Nie uświadczysz tradycyjnej, ciągłej narracji, na którą składają się opisy miejsc, charakterystyka bohaterów, przejrzysty ciąg akcji. Nie wiem, doprawdy, jak udało mi się doczytać to do końca… Ten dziwaczny styl jest zaskakujący tym bardziej, że miałam już do czynienia z autorką, i o ile mnie pamięć nie myli, tamta powieść była napisana zupełnie normalnie.
W związku z powyższym stwierdzam, że nie jestem w stanie powiedzieć o fabule i postaciach nic ponad to, że: główna bohaterka czasami potrafi błysnąć inteligencją i zgrabnie sformułowanym zdaniem (ale to raczej na początku, później tej błyskotliwości stopniowo jej ubywa),główny bohater jest „aniołem” o srebrnych włosach i ma jakąś mroczną, bardzo źle przedstawioną przeszłość (naprawdę nie chciało mi się składać w całość tych wszystkich porozrzucanych, poowijanych w kilogramy bawełny szczątkowych informacji),akcja rozgrywa się w burdelu zwanym „Domem Gabriela”, a intryga zasadza się na jakimś nielogicznym, fatalnie uzasadnionym motywie zemsty. Doprawdy, rozwiązanie akcji jest takie, że równie dobrze mogłoby go nie być.
Okej, to erotyk, więc wątki poboczne mogą w zasadzie stanowić tylko tło. Z tą erotyką też jest problem. Sceny łóżkowe są napisane tak samo jak cała reszta – za pomocą równoważników zdań, strzępków myśli i losowo dobranych wyrazów. Na przykład: Gabriel doprowadza Victorię do orgazmów (dziesięciu z rzędu, jeśli ktoś chciałby wiedzieć) i za każdym razem pyta „Co widzisz?”, ona na to: „Światło”. Serio.
Nie mam nic więcej do dodania. Tego nie da się czytać. I nie powinno. Szkoda czasu. Jest ogromny wybór znacznie lepszych książek o podobnej tematyce.
PS Jedna gwiazdka, dlatego że mniej się nie da, druga za to, że jednak jakoś dotarłam do końca.