Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Carol Shields
7
5,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, kryminał, sensacja, thriller, literatura piękna, czasopisma
Urodzona: 16.05.1935Zmarła: 16.07.2003
Amerykańska powieściopisarka i poetka. Wyróżniona Nagrodą Pulitzera oraz Canadian Governor General's Award.http://www.carol-shields.com/
5,8/10średnia ocena książek autora
122 przeczytało książki autora
157 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Kronika ryta w kamieniu Carol Shields
6,3
Carol Shields (1935 -2003) Wikipedia:
„….Urodziła się na przedmieściach Chicago. W wieku trzydziestu kilku lat zaczęła tworzyć literaturę piękną i poezję. Studiowała na uniwersytecie w Exeter (Anglia),po czym przez ponad 20 lat wykładała na różnych uczelniach: na początku na uniwersytecie w Ottawie, później na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej i uniwersytecie w Winnipeg. Razem z mężem wychowywała pięcioro dzieci. Jak twierdziła, zajęła się pisarstwem, bo (jak twierdziła) nie mogła znaleźć dobrej książki. Otrzymała liczne nagrody i tytuły honorowe za swe powieści, które ukazują codzienne chwile szczęścia w sposób głęboko ludzki. Jest jedyną pisarką wyróżnioną zarówno amerykańską Nagrodą Pulitzera, jak i kanadyjską Canadian Governor General's Award. Carol Shields umarła na raka piersi…”
To chyba jakaś wyrafinowana szpilka: „…nie mogła znaleźć dobrej książki..”, bo status quo swoją twórczością na pewno nie zmieniła!!
Ta książka z 1993, w ciągu 21 lat od polskiego wydania, zdobyła na LC 6,37 (30 ocen i 1 opinia). Autorka opinii dała 4/10, a te 6,37 to najwyższa ocena wśród czterech jej innych utworów.
Nie wiem co mnie skusiło, chyba jakieś masochistyczne inklinacje, bo dręczyłem się do połowy. To nawet nie jest czytadło, bo patetyczne truizmy i dyrdymały, ani nie wzruszają, ani nie śmieszą. Malutki przykład:
(s.72, 73 z 188 pdf):
„…Osoba arbitralnie ochrzczona…
….nie czuje strachu, gdyż rozumie, że miłość jest przeważnie tylko ucieczką przed cierpieniem..
…Cóż, dzieciństwem jest to, co kto chce z niego zachować w pamięci…”
(s.76) „..W domenie erotyki ocieramy się najbliżej o dziką stronę naszej natury…”
Zasygnalizowany związek opiekuna z dzieciństwa, (powyżej 50 lat, załatwiający swoje pożądania w burdelu) z wychowanicą (31 lat, intacta, bo małżonek był pijany) nie zachęcił mnie do kontynuowania lektury.
Ta książka utwierdza mnie w podchodzeniu z rezerwą do nagradzanych, bo:
„..The Stone Diaries, Shields' best-known novel, won the 1993 Governor General's Award for English language fiction in Canada and the 1995 Pulitzer Prize for Fiction in the United States. As an American-born naturalized Canadian, Shields was eligible for both awards; it is currently the only novel ever to have won both awards. It also received the National Book Critics Circle Award and was nominated for the Man Booker Prize..”
Stanowczo odradzam, bo to absolutna strata czasu PAŁA
Kronika ryta w kamieniu Carol Shields
6,3
Życie to dar, którego nie sposób w pełni wykorzystać. Ile byśmy w niego nie wkładali przygód, sensów, doznań, i tak, w końcowych podliczeniach okaże się, że najwięcej nas ominęło. I choćby nie wiem jak precyzyjnie starać się je odtworzyć na kartach pamiętnika czy w zwojach pamięci, to najpełniejszy i najuczciwszy jego opis, znajduje się w zdaniu: „Żył(a) od tego do tego”.
Carol Shields napisała kronikę życia Daisy Goodwill, dzieląc ją z jej najbliższym otoczeniem (rodziną, przyjaciółmi),tworząc tym samym pewnego rodzaju sagę. Jednak sagę domkniętą na 300 stronach, sagę omijającą wiele najistotniejszych momentów, sagę skąpaną w codzienności, jedynie czasem przetkaną jakimś wyjątkowym wydarzeniem. Sagę, która więcej pomija, niż mówi, jednocześnie, dając czytelnikowi wystarczająco dużo informacji, by całą przemilczaną treść, mógł sobie wyobrazić.
I w tym tkwi spora zaleta „Kroniki rytej w kamieniu”, bo daje nam wskazówki, jednocześnie nie zmuszając do przyjmowania jedynej perspektywy. Nasza ocena jakości życia Daisy, może być najróżniejsza. Jedni doszukają się w niej zniewolonej przez obyczaje tamtych czasów kobietę. Inni wypełnią się zazdrością, czytając, o w sumie nie najcięższym, żywocie protagonistki. Kolejni zazgrzytają zębami nad wszystkimi niewykorzystanymi szansami, paru wypisze receptę na popełnione błędy, a znajdą się i tacy, którym to życie, wyda się obtaczać w podniecających przygodach. I te grupy i podgrupki można mnożyć w nieskończoność, ale istota leży gdzie indziej. Wszyscy oni mają absolutną rację.
Nasze życie, niezależnie od swojego przebiegu, wymyka się ocenom i interpretacjom. Zawsze jest czymś więcej niż dostrzegamy i czymś mniej niż chcielibyśmy uzyskać. Jest ostatecznym niespełnieniem i ekscytującą przygodą w jednym. Jest zbyt bogate by zdzierać z niego streszczenia mające wyjaśniać cokolwiek. Bo życie wymyka się wyjaśnieniom.
I książka kanadyjskiej pisarki idealnie to pokazuje (racząc przy tym pięknym językiem i stylistycznym bogactwem). Jest zapisem małego wycinka życia bohaterki (i jeszcze mniejszym jej otoczenia),a pozwala je w jakimś stopniu zgłębić, jednocześnie, dając dobitnie do zrozumienia, że choćbyśmy nawet sami, cały ten żywot przeżyli, wiele więcej, nie byłoby nam dane pojąć. I chyba dobrze, bo nie na zrozumieniu powinno nam w życiu zależeć (gdy los rzuca nami, gdzie mu się żywnie podoba),a raczej na akceptacji. Tego co nieuchronne. Tego, że młodzieńcza ekscytacja, zawsze przemieni się w starcze rozczarowanie.
I jest w tym coś perwersyjnie optymistycznego.