Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński18
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Robert Holdstock
Znany jako: Robert BlackZnany jako: Robert Black, Chris Carlsen, Robert Faulcon, Robert Faulcon, Robert Black, Chris Carlsen
28
6,7/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, horror
Urodzony: 02.08.1948Zmarły: 29.11.2009
Robert Holdstock (pseud. Carlsen Chris lub Faulcon Robert lub Black Robert),ur. 2 sierpnia 1948 w Kencie, zm. 29 listopada 2009 – brytyjski pisarz fantasy. Jego twórczość była silnie zakorzeniona w mitologii nordyckiej. Laureat World Fantasy Award w 1985 roku z "Las ożywionego mitu", a takze British Science Fiction Award w 1988 za "Lavondyss".http://robertholdstock.com/
6,7/10średnia ocena książek autora
614 przeczytało książki autora
1 047 chce przeczytać książki autora
15fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Las ożywionego mitu Robert Holdstock
7,3
Genialna ilustracja na okładce już daje nam przedsmak klimatu, w jakim toczyć się będzie opowieść Roberta Holdstocka. Będzie mrocznie, zapewne nawet bardzo mrocznie, będą stwory i gęstwa lasu, za którą kryje się „wewnętrze” – skrywane, niedostępne, obsesyjnie upragnione i pełne zagadek. Wydaje nam się, że jesteśmy zatem przygotowani mniej więcej na to, co się wydarzy, co nas czeka. Otwieramy więc książkę, mościmy się w wygodnym fotelu, obkładamy poduszkami i… dębowy las zasysa nas ze szczętem, wchłania i zagarnia, obejmując konarami, wichrząc włosy powiewem wiatru w którym zdaje nam się, że słyszymy szeleszczące – witaj.
Wpadamy od razu w sam środek opowieści, podążając niecierpliwie za wspomnieniami bohaterów możemy spoglądać na to, co było, zaś towarzysząc im w codzienności, przeżywamy bieżące chwile.
Steven Huxley nie bardzo ma ochotę powracać z Francji, gdzie przechodzi rehabilitację z powodu ran odniesionych na wojnie. Wielki, ponury dom na angielskiej prowincji, przytulony do ściany lasu Ryhope, nie kojarzy mu się najlepiej. Przywodzi na myśl uczucie lęku przed zmiennymi nastrojami ojca, jego wyobcowanie i odsunięcie od rodziny oraz dziwny niepokój, który narastał w miarę wpatrywania się w las, jakaś trwożna pewność, że puszcza też mu się przygląda, tysiącem oczu, i czeka… aż w końcu odważy się w nią wejść. To las pożerca, wciągający cię w swą gęstwinę, przywołujący, uzależniający niczym narkotyk i podobnie wyniszczający. Zabierał Stevowi i jego bratu ojca, zagarniał jego myśli i uwagę, a także jego samego na całe tygodnie i trzymał w swoich mackach, z których już go nie wypuścił. Steve, ujrzawszy po kilku latach brata, już wie, że z nim dzieje się podobnie, że Ryhope płynie już w jego krwiobiegu, nasączając go powoli swoją trucizną.
Las z pozoru zwyczajny, lecz im bardziej się w niego zagłębiasz, tym mocniej zdaje się ożywać. „Tu, na skraju lasu, drzewa były małe, lecz gdy przeszliśmy sto jardów, ich prawdziwy wiek zaczął być widoczny. Potężne, sękate pnie dębów, puste, na wpół martwe i powykręcane, niemal jęczały pod ciężarem konarów. Grunt wzniósł się lekko. Ciągłość splątanego poszycia przerwały zwietrzałe, pokryte porostami głazy z szarego wapienia. Gdy minęliśmy grań, teren opadł ostro, a charakter lasu uległ subtelnej zmianie. Wydawał się on teraz mroczniejszy i bardziej żywy. Zauważyłem, że przenikliwe głosy wrześniowych ptaków, słyszalne na jego skraju zastąpiła tu rzadziej słyszana żałobna pieśń.”
Nachodzi nas taka refleksja, która staje się dość natrętna w trakcie lektury, na ile umysł ludzki jest w stanie wpływać na rzeczywistość, jak ścisła jest ta symbioza i jak oddziałuje w obu kierunkach – od naszego wnętrza, generując określone myśli, wyobrażenia i zachowania, ale też przeciwnie – na zewnątrz, kreując obrazy, postaci, zjawiska. Czy to co widzimy jest prawdą, wykrzywioną realnością, zmienioną poprzez nasze emocje, czy może w ogóle fantazmatem, chimerą, dziwaczną fantasmagorią schizofrenicznej aury. Biorę przy tym pod uwagę rożne aspekty: genetyczną podatność, wspomnienia z dzieciństwa, opowieści ojca, wpływ jego dziennika oraz całkowitą samotność w bliskości leśnych odgłosów, wycia wiatru, bębnienia kropel deszczu o dach, oddechu starych murów, skrzypiących i trzeszczących, gdy rozprostowują swoje popękane, łuszczące się „grzbiety”. Człowiek jest podatny na sugestie, na emanację otoczenia, ulega przywidzeniom, niekiedy zaś bierze je za prawdę, zaprzeczając realnemu światu. To zaledwie jedna z możliwych interpretacji, możemy tworzyć ich wiele i każda będzie równouprawniona. A ponieważ chcemy wierzyć w baśnie, w legendy, wczytujemy się z ekscytacją w mity, szukamy potwora z Loch Ness i śnieżnego Yeti, dotykamy menhirów, licząc na otwarcie się portalu do równoległego świata, to może przyjmijmy, że człowiek może siłą swej wiary i umysłu ożywić mit, zmaterializować go i próbować okiełznać, co może się źle dla niego skończyć. Mitotwory mają moc tak wielką, jak nasza wiara w nie, a nasz lęk jedynie ją intensyfikuje. Ghule, Gałęźniki, elfy, Urscumug, Cuhullainn, postaci wszystkich możliwych i niemożliwych epok, nawet te sprzed powstania człowieka. Wszystkie groźne, ponure, wojownicze i nieprzewidywalne, z mitów celtyckich zrodzone, wrośnięte w anglosaską kulturę i folklor, obecne w zbiorowej pamięci archetypy.
A las, ich schronienie i baza wypadowa do eksplorowania dalszych terenów „robił wrażenie splątanego, gęstego i wrogiego. Widziałem ciągnące się daleko ulistnione wierzchołki drzew. Nie było w nich żadnej przerwy – szarozielone morze falujące na wietrze. Wyglądało niemal jak organizm, pojedyncze jestestwo, oddychające i poruszające się niespokojnie pod wzrokiem niepożądanych gości obserwujących je z powietrza.” Personifikacja puszczy jest tutaj stałym zabiegiem stylistycznym, konsekwentnym i zgrabnie ubranym w słowa. Pogłębia dodatkowo atmosferę niesamowitości i zagrożenia, które z pewnością jest większe i może mieć poważniejsze konsekwencje, gdy spada ze strony istoty świadomej, myślącej, potrafiącej żywić i pielęgnować urazę. Tak więc las żyje, chytrze strzeże swoich tajemnic i podchodzi coraz bliżej zabudowań Huxley`ów, zapewne z zamiarem rozgoszczenia się tam na dobre.
Steven jest już jednak złapany w inne sidła, by strach zdołał go powstrzymać, gdyż nawet w lesie ożywionego mitu można spotkać miłość. I wówczas wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Jednocześnie zaś, kochając za mocno lub lękając się utraty tej miłości zdarza nam się gubić zmysły i kontakt z rzeczywistością, zapadamy się w jakieś chore, wykoślawione rejony, zapominając drogę powrotną. A jeśli myśl o tej samej kobiecie opęta zarówno ojca, jak i obu synów… trop jeden z wielu możliwych, co właśnie czyni tę powieść tak fascynującą.
Ta historia jest wieloogniskowa, czytając odkrywamy warstwę po warstwie. Pod tą realną, z wojną i nieprzyjaznym domem rodzinnym, kryje się głębsza, psychologiczna, a więc spiętrzenie uczuć, traum, może nawet stres pourazowy, wynikający z silnych, wojennych doświadczeń. Dalej dokopujemy się do podświadomości, pragnień nieujawnionych i niewyrażalnych, które formują się jedynie w wyobraźni, a tę łatwo pomylić z realem. Jest też mitologia, tajemnicze przypowieści, archetypiczne wyobrażenia, magia pradawna, być może uwewnętrznione celtyckie dziedzictwo. Do tego opisy puszczy, będącej schronieniem dla tego wszystkiego, co było kiedyś, a teraz stanowi legendę, a może i historię… prymitywne ludy z epoki brązu czy żelaza, bohaterowie znani z przekazów i klechd – tutaj żyją, walczą, przekraczają granicę … właśnie, czego? Lasu, snu, podświadomości, równoległego świata, jakich ponoć wiele…
A więc co tu jest prawdą, a co zmyśleniem, w co uwierzyć, a co między bajki włożyć? Czy to jednak tak naprawdę ważne? Liczy się znakomita opowieść, świat, który ona przed nami otwiera i pozwala nam weń wniknąć, na jakiś czas się w nim zatracić, by zapomnieć o tu i teraz. Emocje i wzruszenia wywołane spotkaniem Stevena i Guiwenneth, kibicowanie ich miłości, obawa przed konsekwencjami wrogości między braćmi i podziwianie tego, co niechętnie i powoli odkrywa przed nami przepastna knieja Ryhope, te mocne bicia serca i urywany oddech, zostaną z nami na długo. Drogi Terminusie – kiedy kolejne części. Nie trzymaj nas w niepewności.
Las ożywionego mitu Robert Holdstock
7,3
Niezwykle wciągająca, okraszona wszechobecnym mitem opowieść. Kaskada baśniowych wierzeń, różnorodnych charakterów, czy bezkresnych krain rozciągających się poprzez owy mityczny las, to wspaniale skomponowany świat elektryzującej magii oraz szeregu hipnotyzujących baśni, wykreowanych w głównej mierze przez ludzką psychikę. Intrygujących postaci poznajemy tutaj multum; trapią ich, rzecz jasna, poszczególne życiowe rozterki, a przewodnia wędrówka przez pradawne okresy naszej planety, starannie uzupełnia obraz wykwintnej przygody doświadczonej przez nieugiętą postać Stevena.
Lektura wciągnęła mnie bez reszty.