W książce tej napewno znajdziemy wiele tytułów, informacji. Dobrze się czyta poszczególne rozdziały, ale tylko na wyrywki. Gdyby ktoś podjął się czytania wszystkiego po kolei zmęczy się, tak bynajmiej było ze mną. Miła lektura, ale tylko na chwilę, na jedno popołudnie. Czytania "na raz" jak inne książki nie polecam
Niestety nie jestem w stanie ocenić tej książki dobrze. Jest to to jedna z najniżej ocenionych przeze mnie pozycji. Pomysł świetny, dobór autorów i utworów również. To dlaczego tak niska ocena z mojej strony? Proszę nie odebrać tego co za chwilę napiszę jako wywyższanie się, ale kilka lat po skończeniu studiów polonistycznych o większości autorach i ich dziełach jestem w stanie powiedzieć mniej lub więcej bez specjalnego przygotowania niż pan Stuart Kelly.
Przepis na "Księgę ksiąg utraconych" jest bardzo prosty. Włączamy komputer, otwieramy dowolną przeglądarkę internetową, wpisujemy hasło "Wikipedia", a tam w wyszukiwarce nazwiska, które nas interesują. I voila! Przepisujemy to co znajdziemy, dodajemy kilka czerstwych żartów i uwag nadających pseudo-naukowy charakter, drukujemy i gotowe. Książka jest kolejnym przykładem, że nie można sugerować się "rekomendacjami" na okładce. Najbardziej rozbawił mnie fragment z NY Times: "Dzieło wielkiej pasji, wnikliwości i erudycji"... Niestety nic z tych rzeczy nie dostrzegłem.
Najbardziej żal zmarnowanego świetnego pomysłu. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś podejmie się na nowo stworzenia takiej książki. Mogę poczekać na to lata (stworzenie prawdziwej "Księgi ksiąg utraconych" na pewno wymaga wielu lat ciężkiej pracy),w przeciwnym razie powstać może kolejny gniot pokroju "dziełka" Kelly'ego.
Jedynie za pomysł daję 2 gwiazdki.