Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Zegadło
7
6,5/10
Pisze książki: poezja, czasopisma
Ur. 1977. w Sosnowcu, absolwent wydziału prawa UŁ. Wydał tom "Monotonne rewolucje" (2003). Mieszka w Częstochowie.
6,5/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
35 chce przeczytać książki autora
7fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Fabularie nr 1 (31) / 2023
Marcin Zegadło, Jadwiga Stańczakowa
7,0 z 2 ocen
2 czytelników 0 opinii
2023
Studium. Dwumiesięcznik literacko - artystyczny, nr 4 (46) - 5 (47) 2004
4,0 z 3 ocen
3 czytelników 0 opinii
2004
Najnowsze opinie o książkach autora
Hermann Brunner i jego rzeźnia Marcin Zegadło
8,8
Jeśli miałabym napisać jednym zdaniem o tomiku Marcina Zegadło „Hermann Brunner i jego rzeźnia” to stwierdziłabym, że jest to obraz dzieciństwa naznaczony śmiercią. Odchodzenie, umieranie, utrata, nieobecność przebijają się do odbiorcy z każdego radosnego i smutnego przemijalnego obrazu nakreślonego prostymi zestawieniami słów nadając im nową siłę oddziaływania. Świat wyłaniający się z wierszy to idyllyczne dzieciństwo z cieniem żydowskiej zagłady, żydowskich korzeni, partyzanckiej przeszłości dziadka, opowieści o umieraniu.
Wojenne tragedie przeplatają się ze współczesnymi wynikającymi z dziecięcej ufności, naiwności, zbiegu okoliczności, zaskoczenia chorobom, chęci poznawania granic swoich możliwości, szukania obiektów do zabawy w czasie wakacji (sierpień). Do tego niezwykłego świata beztroski, nie odmierzania czasu, łapania chwil, intensywnego doznawania otoczenia, którego echo powróci w podobnych sytuacjach zostajemy wprowadzeni utworem „Białe wakacje”
nie ma nic ponad to: upadek sierpnia w rozbłyskach burzy.
zapach deszczu. zimne promenady – prześwietlone i puste.
jakby obraził się na to miejsce ostatni święty. patron
od parującej wódki i posłusznych dziewcząt. nie przybywamy
z nikąd. Nasza wdzięczna pamięć dysponuje dowodem na istnienie
ziemi. tej ziemi, z której wnętrza przemawiamy do siebie językami.
taka odnowa w duchu, kiedy święty mości się w nas pokój, który
nas kosztuje bowiem policzono nam każdy włos i klimatyczne
ten sezon kończy szum latawców, kołysanie wody,
chłopcy w gasnących płomieniach, nieprawdziwe słońce.
To niewinne wprowadzenie w czas beztroski w kolejnym wierszu przemienia się w zabawę odartą ze świadomości krzywdzenia małej sowy oddanej z dziecięcą naiwnością kotu do zabawy… Nieświadomie czynione zło dzięki kolejnemu utworowi „Chowanie”, doskonale wpisującego się w ludowe spojrzenie na pogrzeb i wspomnienia, zestawiono ze złem palonych żydów. Czerwona łuna zachodzącego słońca to przypomnienie stosów palonych ciał. W jednym latający puch, a w drugim piękny pogrzeb przyciągają uwagę ludzi i spłycają krzywdę doznaną przez obserwowany obiekt: sowę, dziadka i wielu innych bohaterów w kolejnych wierszach. Czas dla nich już nie istnieje. Dobro i zło przestaje mieć znaczenie. Pozostanie tylko refleksja żywych.
Poeta zabiera nas w świat dzieciństwa pełnego wspomnień dziadków, wojennych widm przeszłości i teraźniejszości, w których wartościowanie czynów jest ważne. Pozornie niewinne zabawy dzieci i dorosłych niosą w sobie spory ładunek cierpienia odbiorców czynów i ich katów. Nawet ocalenie z wojny może być powodem radości i smutku: radości z życie i smutku po tych, którzy odeszli, których mogiły widoczne są na horyzoncie, których popioły nawożą łąki będące miejscem dziecięcych zabaw, kamieniołomu straszącego krajobrazem i świadomością wykorzystania pułapki.
Całość podsumowuje zestawienie wojennych obrazów ze współczesną walką „łysych dzieci” wybranych przez „uszkodzonego anioła” pozwalającego by wiodły „życie, które podeszło nas jak czerniak”. Dajemy się zaskoczyć złu, przemijalności, własnej kruchości, ulotności życia, który kończy świat: nie ma świata – po nas”.
Mimo tego ciągłego przebijania się obrazów śmierci w tomie „Hermann Brenner i jego rzeźnia” sporo jest sierpniowych delikatnych obrazów dzieciństwa. Wykorzystana przez poetę gra słów, umiejętność zabawy i nadawania nowych znaczeń oraz specyficzny zapis sprawiają, że każdy w tych utworach może znaleźć cząstkę siebie w zagubionym między kulturami i światami oraz wartościami podmiocie lirycznym. W ciepłe obrazy z przeszłości wkradają się rysy, które są bardzo ważne w obecnym dyskursie społecznym, w którym występują prześladowani i prześladujący.
Tom polecam miłośnikom poezji oraz utworów zabierających nas w czasy dzieciństwa toczącego się wokół wojennych wspomnień dziadków. Myślę, że dla ludzi z mojego pokolenia będzie to niezapomniana podróż sentymentalna do czasów, które odczarował czas. Tomik wierszy Marcina Zegadło jest doskonałym materiałem na lekcje etyki w liceum.
Cały w słońcu Marcin Zegadło
7,8
(...) "Mężczyźni przychodzą głodni i zmarznięci. Przychodzą
do światła. Mają zamiar być głośni i pić wódkę. Będą
opowiadać historie, które przytrafiły im się w życiach,
które wiodą."
Przypomniałam sobie wszystkie kadry z Ćmy barowej, bezpieczną odległość i napięcie, jakie przytrafia się, gdy życie wokół przypływa i odpływa w zależności od wypitych setek.
Marcina wiersze przenoszą się z miejsca na miejsce.
"Ostatnio częściej przenosi się z miejsca na miejsce. Głos z offu
ponagla go i namawia. Cóż począć, kiedy całą dramaturgię ucieczek
prowokuje zużyte: "Odwagi, misiu, tym razem będziemy wyjątkowo
piękni i może ktoś powie o nas z zachwytem - cudzoziemcy, chociaż
nie o granice chodzi, lecz o ruch. O to, żeby nawzajem się zjadać, skoro
jest apetyt, a przecież masz ochotę, misiu, wiem, że masz".
No dobrze, więc co w takim razie znaczą wszystkie przemieszczenia, przenoszenia się, a z tym cała ta możliwość interpretacji. Budzenia się o rozmaitych porach i nazywanie tego, co rozpoznajemy, co przebiega nas w myślach. I tak dalej, i dalej. Nuda, która towarzyszy podmiotowi lirycznemu, posuwa się naprzód, brnie w głąb i mieści w sobie całe miasto. Pochłania burze, ciekawskich ludzi. Czy ich obecność jest dla niego istotna? To jak nauka rozmowy za pomocą zdań. Wystarczy mieć świadomość, że ktoś nas słucha.
"Jest tutaj nie dla zabawy.
W pokojach meble na raty i elektronika, dziecko zupełnie
jak prawdziwe śpi na wznak zakopane w pościeli, kobieta
zupełnie jak prawdziwa rozstawia przedmioty po kątach,
pielęgnuje kwiaty, uśmiecha się, on odwzajemnia uśmiech,
zupełnie jakby działo się naprawdę całe to zamieszanie
z miłością, wiernością, uczciwością małżeńską, potomstwem
lub inną pociechą, domem jasnym jak gwiazda,
która nad tym czuwa, przepala i nie widać zmarszczek."
Trudności okazują się przekraczalne, jakby pełniły rolę poboczną. Wiemy, co się wyłania z bliskości, co motywuje do wspólnoty, do życia.
Kompilacja składników zjawisk codziennych i zasadniczych. Tak Marcin przekłada różne kwestie i zrasta się z językiem. Docieka na temat samej istoty relacji pomiędzy ludźmi. Żywi się pasjami, poświęca w obszarach, które mogą być niejednokrotnie kłopotliwe, a jednak jest w tym wszystkim jakaś spójność.
"W kolejności: krew i stygnący popiół. Teraz jeszcze budzą się
zmęczeni i patrzą na dziecko, niemal niewidoczne i śpiące,
dziecko blade jak jaśmin."
Uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię czytać wiersze. Kwitować puenty i czuć w sobie to samozadowolenie, że jednak jest dobrze, że intensywność ma swój zapach, a bogactwo namiętności mogę odnieść do wspomnień, do lat odłożonych na półkę, z których mogę jedynie spijać własną nieobecność, nierealność, bo przecież czytanie poezji daje nam pewną swobodę interpretacji.
Marcin pisze obficie, chociaż konkretnie. Lubię właśnie taką formę komunikacji z czytelnikiem. Przywykłam do takiego "żywienia się" poezją. I może jest to dość pierwotne odczuwanie, ale czy zawsze trzeba dusić się i tłumaczyć dosłownie z każdego wyzwolenia?
"Teraz jest już gotowy,
zgodnie z ogólną skłonnością: wybrnąć i przełknąć, zachwycić się
sobą. Z marszu przekreślić, zamknąć w ciasny nawias:
dzieciaka, kobietę, dom i wysokie drzewo."
Przychodzi również kolej na kobietę. Spora samodzielność twórcy. Poruszające przenikanie i osobisty stosunek do tłumaczenia tej uwodzicielskiej osobowości.
"Zostaną po tym ślady.
Wiem, że śnią ci się inne sutki, inne biodra kołyszą się
wokół twoich bioder. Nie jestem taka święta. Mam ciało,
które do mnie mówi różne świństwa. A teraz spróbuj
obronić to w wierszu."
Przechodząc z ojca na żonę, syna, kogoś tam, dowiedziałam się, że słabości, grzechy można rozejść. Dotykać do żywego, to, co boli i stracić zawziętość, podkreślić pracę w kategoriach miłosnej przygody w mrocznej historii, jako osobistych wspomnień. Rama tożsamościowych refleksji nakłada się, jak filtry, które wyostrzają, albo łagodzą w zależności od tego, jak mocno obecni i świadomi jesteśmy.
"Nam się te dni nie ułożą w zgrabny refren, a przecież
tyle dobrego w drzewach i w powietrzu."
http://malgobooks.blogspot.ie/2015/03/zjawiska-cay-w-soncu-marcina-zegado.html