Gdzie w góry na weekend Tomasz Habdas 7,1
ocenił(a) na 621 tyg. temu Książka Tomka Habdasa dostarczyła mi dużą ilość satysfakcji z czytania i poznawania przygotowanych przez niego pętli, jak i również niestety wiele rozczarowań, widząc zmarnowany potencjał, jaki prezentuje.
To, co Tomek robi najlepiej, to przekazuje regionalne opowieści, ciekawostki i legendy. Przed wzięciem się za lekturę nie miałem pojęcia, że historyczne fakty na temat powstawania schronisk górskich mogą być tak zajmujące i przedstawione w ciekawy sposób. Ponadto śledziłem z zainteresowaniem kolejne wątki kulturowe, lingwistyczne czy geograficzne. Trasy są fajnie przemyślane i dostosowane do wdrażania indywidualnych modyfikacji.
Niestety w tej beczce miodu jest nawet nie łyżka, a cała chochla dziegciu. Problemów opisywana pozycja ma bardzo wiele.
-Blurb okładkowy w sposób karygodny nie pokrywa się z treścią książki.
-Część dotycząca „porad" jest smutno uboga i trywialna. -Występują liczne wyliczenia jakie szczyty górskie widać z danego punktu na trasie, które są długie, nieintuicyjne i nieposiadające wartości praktycznej, gdyż co daje turyście wiedza, że sześć konkretnych szczytów widać z danego miejsca, jak nie jest w stanie wyodrębnić poszczególnych z nich spośród reszty krajobrazu. Zamiast tego można byłoby dodać opisane panoramy fotograficzne (których w książce całkowicie brakuje, jak!?)
-Książka jest wyraźnie sztucznie napompowana przez olbrzymią czcionkę, jak i liczne fotografie zajmujące większą część kartki, nierzadko średnio imponujące. Ze względu na powyższe „Gdzie w góry na weekend" jest ciężkim klocem, co kłóci się to z zamysłem autora, jakoby była to książka, którą zabierzemy ze sobą na wycieczkę do schroniska.
-Nawigowanie się między poszczególnymi trasami w paśmie jest niemożliwe, nie wiem, czemu autor nie poświęcił po jednej stronie na mapkę pasma, gdzie zaznaczyłby kolorowymi liniami przebieg każdej z tras, aby można było zorientować je względem siebie. Bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby także dodanie kodów QR, jak zrobiła to konkurencja (Góry dla zielonych, Mateusz Stawarz).
Reasumując, uważam, że warto sięgnąć po dzieło Tomka i zanurzyć się w Beskidzkich górach, niestety trzeba być świadomym niedociągnięć. Widzę jednocześnie olbrzymi potencjał na poprawienie pozycji, ponowne wydanie i stworzenie czegoś naprawdę wyjątkowego, takiego właśnie sukcesu życzę Autorowi.