Date Me, Bryson Keller Kevin van Whye 7,4
ocenił(a) na 610 tyg. temu W życiu ludzie podejmują różne nieprzemyślane decyzje. Jedną z nich jest klasyczna sytuacja,
w której, w przypływie „imprezowego entuzjazmu”, człowiek się o coś zakłada. I właśnie w taką
sytuację dał się wmanewrować tytułowy bohater powieści „Date me, Bryson Keller”.
Bryson Keller, najpopularniejszy uczeń prywatnego liceum, jest powszechnym obiektem
westchnień. Cóż jednak z tego, skoro jest zdeklarowanym singlem. Po prostu nie widzi sensu w
jakichkolwiek szkolnych związkach, bo i tak po zakończeniu szkoły nie przetrwają. Podczas domówki
znajomi mający dość słuchania jego wydumanych teorii, stawiają mu wyzwanie: Co poniedziałek, do
końca roku szkolnego, KAŻDA OSOBA z ostatniej klasy może poprosić go o chodzenie, na które
Bryson musi się zgodzić. Związek będzie trwał do piątku i zostanie obwarowany sztywnymi zasadami.
Jeśli Keller odmówi, bądź do końca poniedziałkowych lekcji nikt nie będzie zainteresowany przegra
zakład. W efekcie będzie musiał porzucić swojego wymuskanego białego Jeepa i do końca roku
jeździć szkolnym autobusem. Oczywiście zakład zostaje przyjęty, a tytułowy bohater jest pewny
zwycięstwa. Sytuacja przybiera niespodziewany obrót, gdy o chodzenie prosi go główny bohater
książki Kai Sheridan…
Czy ta powieść jest przewidywalna? Owszem. Czy momentami bywa naiwna? Jak najbardziej.
Czy jest jednocześnie uroczym i zawierającym w miarę sensowny przekaz przykładem tęczowego
nurtu w literaturze YA? Oczywiście, że tak! Sam koncept fabularny zakładu jest pewnym powiewem
świeżości, a rodząca się między Brysonem a Kaiem relacja sprawia, iż nie sposób im nie kibicować. W
książce poruszane są tak istotne elementy jak godzenie się ze swoją naturą, skomplikowane relacje
rodzinne czy bullying. Pewne zakłopotanie wywołuje u mnie próba oceny fabuły jako całości. Z jednej
strony, autor w posłowiu przyznaje, iż zamieścił w tekście wiele wątków autobiograficznych. Z
drugiej, odniosłem wrażenie, jakby wiele zwrotów akcji było kalką z książki „Simon i inni homo
sapiens” oraz serialu „Love, Victor”.
Podsumowując, pomimo tego iż „Date me, Bryson Keller” z pewnością ma wiele uroku, to nie
jest w mojej czołówce tęczowych powieści YA. Na ocenie zaważyła przede wszystkim naiwność i
schematyczność książki. Niemniej, nie uważam czasu przy niej spędzonego za stracony.