Błędnik Ellen Wood 7,7
ocenił(a) na 613 tyg. temu Wspominałam już, że moim celem czytelniczym jest sięganie częściej po klasykę, która kiedyś zajmowała istotne miejsce w moich wyborach lekturowych, a potem trochę ją ,,porzuciłam”. Tym razem padło na całkiem nową dla mnie autorkę – Ellen Wood i ,,Błędnik”.
Państwo Addinnian mają dwóch synów – gwałtownika Adama, ulubieńca matki, oraz łagodnego Karla, który nie mogąc liczyć na odziedziczenie majątku, rozpoczyna karierę wojskową. Gdy zakochuje się w pięknej Lucy, spotyka się z ostrą odmową jej rodziców jako zbyt ubogi i mało stabilny życiowo. Niedługo potem Adam staje w obronie napastowanej dziewczyny i zabija jej oprawcę – w rezultacie zostaje skazany na więzienie.
Od razu mówię, że ta powieść nie podbiła mojego serca, ale żeby było miło, zacznę od plusów. Trzeba przyznać, że styl jest piękny, bardzo kunsztowny, a zarazem lekki i płynny. To jest po prostu ten styl pisania, za który pokochałam klasykę. Mimo że całość ma bardzo konserwatywny wydźwięk, jest kilka wątków, które wychodzą poza całość i nadal mogą być aktualne, takie jak trudne relacje rodzinne, gdzie matka nie do końca umie się otworzyć na jedno z dzieci, czy motyw tak naprawdę molestowania kobiety, gdzie za problem nie zostaje uznana postawa oprawcy, ale to że ktoś stanął w jej obronie i wzbudziło to skandal. O ile główna para, Karl i Lucy, byli dla mnie mdli i irytujący, tak Adam budził sympatię i uwagę, a zarazem był dość niejednoznaczną, skomplikowaną i barwną postacią. Moją uwagę wzbudziła też pani Cleeve, która z jednej strony reprezentowała skostniały świat i nie rozumiała romantycznej miłości, ale zdecydowanie bardzo kochała córkę i walczyła o nią z całych sił. Całość czyta się też po prostu dobrze, jest w tym coś, co przyciąga i czyni lekturę przyjemną.
Niestety, jednak minusów było dla mnie więcej. Uważam, że ,,Błędnik” w porównaniu z wieloma klasykami słabo się zestarzał i przesłanie jest tu dość mało budujące dla współczesnego czytelnika. Nie mam problemu z treściami chrześcijańskimi w książkach, ale tutaj po prostu wychodziłam z siebie, czytając fragmenty, gdy bohaterowie uznają, że nic nie będą robić, tylko poczekają, aż Bóg rozwiąże sprawę. Przedstawiony tu obraz świata jest dość czarno-biały i umacniający w ówczesnych cnotach niewieścich i dżentelmeńskich – na drugim planie dostajemy monolog o kobiecie, która odeszła od zdradzającego męża i zmarnowała sobie życie, podczas gdy on świetnie się bawił bez niej… co jest dowodem na to, że powinna mu wybaczyć i wszystko znosić! Postacie są w większości stereotypowe i jednoznaczne, dobre albo złe, a kobiety to albo toksyczne histeryczki albo cierpiętnice, które albo się modlą albo chorują z miłości. Uczucia także są przedstawione w bardzo sentymentalny i ckliwy sposób, pada tu stwierdzenie, że nie da się zakochać po raz drugi, jeśli w pierwszej relacji coś nie wyszło, można tylko wybrać związek z rozsądku (i co mają zrobić te wszystkie osoby, których pierwszy wybranek okazał się bucem?). Sama główna intryga jest łatwa do odgadnięcia. I o ile pomysł na omyłkowe zrozumienie pewnych wydarzeń i słów miałby sens, gdyby potrwał krótko, tak na kilkuset stronach raczej budzi zmęczenie i politowanie, że bohaterowie są w wielkim konflikcie, bo jedno źle zrozumiało słowa drugiego i żadne nie potrafi powiedzieć, o co mu chodzi. Od czasu do czasu dostajemy też przypomnienie, że wszystkie wyznania poza anglikanizmem są sprzeczne z Biblią i skandaliczne.
Przyznam, że nie wiem, co myśleć o tej książce. Może to dziwne, ale podczas czytania jednocześnie czułam zaangażowanie i chęć kontynuacji, ale też zmęczenie i potrzebę jak najszybszego zakończenia lektury. Myślę, że jeśli ktoś lubi klasykę i jest świadomy, że pewne sprawy widzimy dziś inaczej, może przeczytać. Nie polecam jednak ,,Błędnika” na początek zgłębiania powieści z dawnych lat, bo jest to historia trącąca myszką i może zrazić do innych tego typu dzieł.
,, Miłość to przepotężny władca, bezwzględny tyran. Gdy nadchodzi pierwsza nawałnica zazdrości, dobrze jest szukać schronienia w mściwym gniewie, dopaść niewiernego i pokazać mu drzwi. Ale potem przychodzi reakcja. Sama zazdrość wcale nie niszczy miłości, lecz raczej ją roznieca.”