Niemożliwe Aleksandra Ostapczuk 6,7
ocenił(a) na 53 lata temu Mroźny wicher gnie czubki drzew, po niebie suną kłęby chmur, powietrze wypełnia zapach zimy, a gdzieś pośród tego wszystkiego młodziutki półsmok zmaga się z tajemnicami dotyczącymi jego pochodzenia. Mamy możliwość mu towarzyszyć, ale i od nas ta przygoda będzie wymagać wyrzeczeń.
Lubię tę książkę w jakiś szczególny sposób. Wydaje mi się, że to zasługa przedstawionej historii i tego jak autorka potrafi przelać między słowa swoją energię oraz entuzjazm. Pewnie też tego, że wyglądałam dalszego ciągu przygód dwóch braci odkąd tylko odstawiłam na półkę ich początek.
W tej części dużo się dzieje, ale inaczej niż w pierwszej – tam pojawiało się wiele codziennych sytuacji, niewinnych incydentów, tutaj natomiast akcja nagle przyspiesza i bohaterowie ocierają się o znacznie istotniejsze kwestie. Dracko oraz Piotr dojrzeli i stali się, przynajmniej w pewnym stopniu, poważniejsi, tak jest i z książką. Między jednym a drugim zawijasem fabuły czeka ogrom emocji, nieraz bardzo rozdzierających. Jednak mimo tego ile można przeżyć, dowiedzieć się i odczuć, czytając, zabrakło mi w tej części jakiegoś punktu kulminacyjnego. Ważne zdarzenia przewijały mi się przed oczami wraz z kartkami, lecz nigdzie nie było mi dane zatrzymać się choć na chwilę, nigdzie wytchnąć. Czułam się jakbym wędrowała przez malownicze góry, jednak, nie potrafiąc określić, która jest najwyższa, omijała ich szczyty i nie zatrzymywała się nigdzie. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie części „Smoczego dziecięcia” składają się tak naprawdę na ciągłą i bardzo zwartą historię, jednak trochę brakuje jakiegoś punktu zaczepienia, dzięki któremu potrafiłabym określić czemu „Niemożliwe” jest odrębną książką i uwierzyć, że jest inny ku temu powód niż niemożność wydania „Smoczego dziecięcia” w jednym tomie z racji objętości. Ostatni rozdział trochę ratuję tę sytuację, ale pewien niedosyt i tak pozostaje.
Nie ma recepty na dobrą powieść fantastyczną i ten fakt powinny mieć na uwadze osoby zabierające się za czytanie tej książki. Z jednej strony są tu smoki oraz wilkołaki, elfowie oraz Magowie, wojny między ludami oraz wygnańcy, z drugiej jednak strony przedstawiony świat wymyka się schematom. Są tu m.in. liczne nawiązania do polskiej kultury, co bardzo kojarzy mi się z tym jak Tolkien przemycał do bądź co bądź dość mediewalnego świata dużą dozę współczesnej angielskości. Ten zabieg ma urok, choć muszę przyznać, że momentami przekracza jakąś granicę, za którą trudno znaleźć na niego wytłumaczenie. Właściwie wszystkie problemy tej powieści zahaczają o ten schemat: brak wyraźnie nakreślonej granicy.
W przypadku pierwszej części urzekło mnie obserwowanie jak styl autorki rozwija się w miarę upływu kartek, tutaj jednak zaczęło mi przeszkadzać to, że książka ledwo przeskakuje nad podniesioną wcześniej poprzeczką, ba! zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że się o nią ociera i prawie zrzuca. I bynajmniej nie jest to wina autorki. Ona dała z siebie naprawdę dużo. Zaczęła swoją pisarską ścieżkę bardzo wcześnie, nie umiejąc jeszcze wszystkiego, co jest naturalne. Z tego, co obiło mi się o uszy wiem, że ma zamiar ją kontynuować i sięgać coraz wyżej, kiedyś zmienić wydawcę i mam najszczerszą nadzieję, że będzie się nieustannie rozwijać. Nie rozumiem jednak czemu wydawnictwo, które obiecuje autorom redakcję i korektę tekstu, nie postarało się o te elementy w ogóle, zwłaszcza że otrzymuje za to pieniądze. Albo to ja nauczyłam się ogromnie dużo przez ostatni rok i jestem bardziej wyczulona na błędy, albo proces wydawniczy przy tej części został maksymalnie skrócony i uproszczony. Wydaje mi się, że obydwa stwierdzenia są odrobinę prawdziwie; redaktorka i jednocześnie korektorka „Niemożliwego” najzwyczajniej zawaliła. Mam wrażenie nawet, że po autorskich poprawkach tekst został przejrzany najwyżej raz i to pobieżnie. Pełno w nim błędów interpunkcyjnych, kilka stylistycznych i nawet trochę ortograficznych, wyjątkowo rażących – za dużo, by można to ująć w ramy przeoczenia, które naturalnie się zdarza przy wydawaniu książki. W dodatku gdyby w procesie wydawniczym brał udział ktoś, kto stawiałby mądre pytania (i tym samym kreślił wspomniane granice),książka niewyobrażalnie by zyskała i może nawet przypadłaby do gustu mniej łaskawym czytelnikom. Mogłyby zniknąć chociażby subtelne cechy wspólne wszystkich postaci (na przykład pewien rodzaj humoru),które odrobinę niszczą ich indywidualność – jak podejrzewam strefa komfortu autorki, rzecz, którą wielu z nas posiada, nie zawsze będąc tego świadomymi. W opinii dotyczącej pierwszej części napisałam, że Wydawnictwo Literackie Białe Pióro specjalizuje się we wspieraniu debiutantów. Cofam te słowa, paskudna pomyłka, chciałam wtedy jakoś oswoić fakty.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że autorka dalej będzie wzrastać w tym, co robi. Książka spodoba się przede wszystkim młodszym czytelnikom ze względu na to, że właśnie oni nie są wyczuleni na błędy. Dla bardziej świadomych czytanie może wymagać wyrzeczeń, o których wspominałam. Mam nadzieję, że znajdzie się dużo wyrozumiałych osób, które dadzą moim ukochanym postaciom atencję na jaką te zasługują, sama natomiast będę wyglądać zakończenia trylogii, przywiązana do tej historii mimo wszelkich jej niedociągnięć.