Polska poetka. Urodziła się w styczniu 1990 roku. Ukończyła filologię angielską w PWSZ w Krośnie oraz studia nauczycielskie na Uniwersytecie im. Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie nad Menem (języki hiszpański i angielski). Jest laureatką kilku konkursów poetyckich; zdobyła m. in. wyróżnienie w programie stypendialnym Telewizji Polskiej ,,Dolina Kreatywna’’ (2006/2007),drugą nagrodę w XV Ogólnopolskim Przeglądzie ,,Połowy Poetyckie” Gdynia 2016, trzecią nagrodę w 24. edycji konkursu literackiego „Krajobrazy Słowa” oraz wyróżnienie w XXVI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim o Nagrodę im. K.K. Baczyńskiego. Jest również laureatką 12. edycji projektu "Połów. Poetyckie debiuty" (2017). Pasjonuje się jazdą konną, tańcem oraz pieszymi wędrówkami po Beskidzie Niskim. Jest przed debiutem książkowym. Jej wiersze ukazały się w antologii "Połów 2017". Mieszka i pracuje w Krakowie.
Bardzo dotkliwa – za sprawą ciężkiego sensualnie obrazowania – wierszowa opowieść o własnym (łemkowskim) pochodzeniu, wiązanym z nim wstydzie i marazmie, ale także o tego dziedzictwa przekraczaniu poprzez docieranie do jego pogańskich pierwocin. Nie jest to jednak opowieść etnograficzna, peelka jest raczej, zgodnie z tytułem, wiedźmą własnej kultury, wbijającą w nas szpilki okrutnych, przeszywających aż do szpiku wspomnień. Lektura nie jest więc łatwa, chociaż miałam jednocześnie wrażenie, że ta "niesympatyczna magia" nie jest li tylko pozą czy efekciarskim sztafażem – lektura staje się dzięki niej naprawdę (czarno)magiczna.
Byłem bardzo ciekawy "Bosorki" od pierwszej chwili, kiedy się o niej dowiedziałem. Z pojedynczymi wierszami autorki spotykałem się już wcześniej. Tomik jest naprawdę niesamowitym, mocnym i "soczystym", w szerokim rozumieniu tego słowa, debiutem. Pomysł prowadzenia czytelnika przez ziemię szczególnie bliską poetce i jej rodzinne opowieści z wplecionymi motywami miejscowych wierzeń i języka uważam za świetnie zrealizowany a maleńka szczypta motywów latynoamerykańskich doskonale współgra z ich łemkowskimi paralelami np. Llorona - boginki. Dla mnie, od urodzenia związanego z terenem Beskidu Niskiego, ogromnym atutem jest autentyczny, miejscowy język. Może on być nieco hermetyczny dla osób z innych regionów Polski ale absolutnie, nie jest to wadą, wręcz przeciwnie, przy uważnej, powolnie jak woda Wisłoki w upalny dzień płynącej lekturze może skłonić czytelnika do zagłębienia się w kulturę i język Łemków. Czekam na następne tomiki. 10/10