Bogactwo Marta Syrwid 4,0
ocenił(a) na 46 lata temu Najbardziej podobała mi się strona 208, czyli podziękowania. Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę, historia zawoalowana w tych pięknych podziękowaniach przemówiła do mnie dużo intensywniej niż ta zawoalowana na poprzednich stronach.
No dobrze, wiem; temat, który Marta Syrwid przedsięwzięła, nie daje się opowiedzieć i jest niewysławialny, a przy tym bardzo trzeba go opowiadać. Nie wiem tylko, dlaczego dekonstrukcja miałaby się do tego nadawać lepiej i być bardziej etyczna, niż "naiwny" suchy realizm, rozdzieranie opowiadaniem wprost. Owszem, wydarzyło się, że dekonstrukcja zadziałała genialnie i stymulująco w niewymawialnie trudnym temacie, mimo - oraz z - całym moralnym ryzykiem: w "Tworkach" Marka Bieńczyka. Tutaj niekoniecznie może dlatego, że autorka pracuje tylko z Pat. To oczywiście w porządku, tylko w takim razie po co było uruchamiać aż tylu chłopaków, ich rodziny, przyjaciół i zawody, rodzinę Pat, komentarze "socjoekonomiczne", telewizję, widzów, siebie i w ogóle tego wszystkiego nie naruszać? Role Pat są papierowe z oczywistych względów, ale nie rozumiem, czemu reszta świata jest tak nieironicznie banalna (napisani są bardziej stylem satyry, a nie ironii). Jedynie Miasto pracuje z Pat w duecie, i choć było ono nużące, to we dwójkę wystarczyliby do rozsadzania dyskursu. A to nagromadzenie konwencjonalności osłabia ten impet, tak sądzę. Chociaż - może to po prostu góra śmieci, analogiczna do mieszkaniowych kopców Pat i sensowna/znacząca w taki sam jak one sposób.