ak myślę, że to przedostatni tom, to robi mi się słabo. Minekura-sensei wzięła i wytłukła mnie fabułą po łbie, aż leżę i dogorywam jak jeden z bohaterów pod koniec tomiku (zgadnijcie kto?). Absolutnie nie pojmuję, jak może kończyć serię, gdy bohaterowie są w połowie drogi i tyle jeszcze przed nimi, a nowa tajemnica nie dość, że dopiero się pojawiła, to jeszcze wstrząsnęła posadami mangi.
Reszta tutaj: http://rupieciarnia.xaa.pl/viewtopic.php?p=12842#p12842
Brak mi słów. Po prostu brak mi słów. To było cudowne, piękne, wspaniałe, przegenialne... I dlaczego już się skończyło?
No dobrze, nie skończyło. Podróż na Zachód trwa. Okazało się, że sequele "Saiyuki", których się trochę obawiałam, trzeba traktować jako części jednej i tej samej historii. W dziewięciu tomach nasi bohaterowie - paskudny mnich Sanzo, zboczony półdemon Gojo, uroczo dwulicowy Hakkai i przygłupi żarłok Goku - jedna z najlepszych drużyn jakie widziałam nie tylko w mangach, ale w ogóle - docierają tylko do pewnego momentu swojej drogi. Wbrew docinkom Kanzeon ta podróż naprawdę wiele ich uczy. Każdy z nich ma swoje demony, każdy z nich radzi sobie z nimi lepiej niż można się spodziewać - ale mimo to ciągle uczą się przekraczać własne ograniczenia. I nie ma tu tego całego, za przeproszeniem, typowego dla shounena - gadania o zbawianiu świata, chronieniu kogoś, betterthenyou i innych takich. Oni po prostu chcą żyć, i to naprawdę.
Reszta tu: http://rupieciarnia.xaa.pl/viewtopic.php?p=12843#p12843