Słowa na ścianie Julia Walton 7,1
Gdyby tak... spisać niemal wszystko, co siedzi w Twojej głowie... i wiedzieć, że ktoś przeczyta każde słowo?
Schizofrenia z pewnością nie jest łatwym tematem. Ale do takich poważnych kwestii trzeba umieć odpowiednio podejść. Julia Walton, tworząc głównego bohatera 𝘚ł𝘰́𝘸 𝘯𝘢 𝘴́𝘤𝘪𝘢𝘯𝘪𝘦, zrobiła to wspaniale. Nie będę się bawić w kwestionowanie wiarygodności, bo zwyczajnie brak mi wiedzy na ten temat. Ale Adam to wręcz bohater idealny. I jako odbiorcy czytamy z niego jak z otwartej księgi (dosłownie). Każdy kolejny rozdział to wpis z dziennika, który jest przeznaczony dla jego terapeuty. Na sesjach nie odzywa się ani słowem, więc ów dziennik jest dla niego formą odpowiedzi.
Adama nie da się nie polubić. Jego wady balansują się z zaletami, a siebie samego określa mianem "świra", jednak skrzętnie ukrywa swoje zaburzenie przed ludźmi z zewnątrz. Jeszcze bardziej zależy mu na pozie normalności, gdy zaprzyjaźnia się z pewną Mayą...
Tak wiem, słyszeliście to ode mnie milion razy, ale powtórzę po raz kolejny - uwielbiam narrację pierwszoosobową w postaci przeżywającego i rozkminiającego młodego kolesia. A tutaj bohater niczego przed nami nie pozoruje. Mamy pełen obraz sytuacji z jego perspektywy, filtrowany przez schizofreniczne objawy. Co też bardzo lubię - gdy bohater (literacki, filmowy, nieważne) ma jakiegoś superkumpla. I Adamowi się tutaj poszczęściło. Bo mimo że zaczyna naukę w nowej szkole, dosyć szybko zyskuje naprawdę oddanego przyjaciela. Bycie świadkiem rozwoju ich relacji było niesamowicie miłe!
Książkę, mimo poważnego tematu, czyta się bardzo przyjemnie, a głównemu bohaterowi kibicuje ze wszystkich sił. Po takich lekturach czuję się spokojna o współczesną literaturę młodzieżową - owszem, wciąż potrafi mnie ruszyć. ✋