Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Carlos Alberto Fernandez Urbano
Znany jako: CAFU
1
5,6/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,6/10średnia ocena książek autora
74 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Superman: Kuloodporny Grant Morrison
5,6
4/10 – MOŻE BYĆ
Liczba wrogów Supermana rośnie z dnia na dzień i co chwila musi on stawiać czoła kolejnym przeciwnikom. Tym razem człowiek ze stali będzie musiał zmierzyć się z myśliwym, którego kolejnym wyzwaniem ma być zapolowanie na bohatera, tajemniczą istotą zwaną Metallekiem, przybyszem z kosmosu o wielkiej sile umysłu oraz nie do końca jasnych motywach, a także człowiekiem, który z jakiegoś powodu zrobi dosłownie wszystko, by dokonać zemsty na Supermanie. Największe zagrożenie pochodzi jednak z innego wymiaru i jeszcze nie ujawniło w pełni swego prawdziwego oblicza.
Drugi tom przygód Supermana jest jeszcze bardziej chaotyczny fabularnie niż jego pierwsza odsłona. Zaczyna się od wizyty w innym wymiarze, żeby następnie na zmianę mieszać wydarzenia teraźniejsze z retrospekcjami opowiadającymi o początkach człowieka ze stali w Metropolis. Prowadzona nieliniowo zdawkowa fabuła oraz fakt, że Superman musi co chwila mierzyć się z innym przeciwnikiem, sprawia, że całość robi wrażenie wybełtanej naprędce niestrawnej papki. Ciągła akcja nie pozwala skupić się na bohaterach tej opowieści, o czym najdobitniej świadczy fakt, że Clarka Kenta poznajemy lepiej dopiero po jego „śmierci”. Nawet jeśli uda się odnaleźć w tej historii kilka naprawdę fajnych rozwiązań, to są one od razu przykrywane zastraszającymi wręcz bzdetami (operacja przeprowadzona na Lois to są jakieś gigantyczne brednie). Pod względem graficznym nie jest źle, ponieważ większość prac stoi na przynajmniej zadowalającym poziomie. W tym miejscu muszę poświęcić dwa słowa artyście, który narysował epizod zatytułowany „Chłopak, który ukradł pelerynę Supermana”. Ben Oliver, bo o nim mowa, jest fenomenalny! Stylem przypomina mi nieco jednego z moich ulubionych rysowników – Adiego Granova (znanego w Polsce z komiksu „Iron Man: Extremis”). Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miał okazję zetknąć się z tym niezwykle utalentowanym artystą.
„Kuloodporny” nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Jest to zagmatwany fabularnie komiks, z kilkoma dość marnymi pomysłami, które psują jego ogólny odbiór. Nie jest to niestety dzieło, jakie mógłbym z czystym sumieniem polecić innym czytelnikom.
Superman: Kuloodporny Grant Morrison
5,6
Dalszy ciąg nowej wersji Supermana w wykonaniu Granta Morrisona. Jest to właściwie zbiór paru historii.
Główną osią fabuły większości opowieści jest decyzja Supermana o porzuceniu tożsamości Clarka Kenta – jestem ciekawy jak to odkręcą, bo wątpię aby to był trwały stan rzeczy. Podobało mi się przy tym, że Superman tworzy tutaj kolejną tożsamość i pomaga ludziom jako strażak – bardzo pasuje do postaci. W takiej sytuacji bohater musi zmierzyć się z nowymi przeciwnikami - nową wersją Kapitana Cometa oraz K-manem. Pierwszy z nich skojarzył mi się z marvelowskimi mutantami z „X-men” – też jest głosem „nowej lepszej rasy” i na dodatek nie jest jednoznacznie zły. Starcie z nim było bardzo emocjonujące, a także zapowiedziało parę przyszłych wydarzeń. Trochę może wprawdzie przeszkadzać, że Superman sam sobie tutaj nie poradził, ale w kontekście całej sytuacji było to jak naprawdę uzasadnione. Strasznie przesadzony był za to sposób w jaki Superman uratował Lois – czułem się jakbym oglądał tandetnego „Supermana IV”. Jeżeli chodzi o K-mana, to nie jest to specjalnie ciekawy przeciwnik – jest to znany z poprzedniego tomu damski bokser, który tutaj zyskuje supermoce. Typowy jednotorowo myślący zły. Żeby było zabawniej tutaj protagonista także korzysta z czyjejś pomocy, tym razem Steela – i znowu wychodzi całkiem sensownie. Trzeba też wspomnieć o starciu z myśliwym z tomu pierwszego – bardzo rozczarowująca walka, ale zakończenie jest intrygujące. Krótki występ ma też znany z serii „Batman and Robin” Metalek – ciężko coś więcej powiedzieć o tej istocie, służy tu bardziej za symboliczne zagrożenie. Konieczne jest zaznaczenie, że pojawiają się kolejne wskazówki, które w następnym tomie prawdopodobnie połączą się w całość – pojawia się wyjaśnienie pochodzenia części superłotrów z poprzedniego tomu, a także możemy się domyślać pochodzenia nowego potężnego przeciwnika sterującego wszystkim z cienia.
Jednakże wspomniane historie to nie wszystko. Po pierwsze, jest historia z przeszłości Supermana, gdzie pelerynę superbohatera znajduje mały chłopiec – cakiem sympatyczna Mamy tu dwie opowieści o czarnoskórym Supermanie-prezydencie (skojarzenia z Barackiem Obamą jak najbardziej dobre) z innego wymiaru. Obie bardzo przyjemne – w pierwszej dłuższej z nich poznajemy nowe międzywymiarowe zagrożenie – mam nadzieję, że wątek będzie kontynuowany. A druga to króciutkie starcie z bliskowschodnim dyktatorem – nic wielkiego, ale przyjemnie się czyta. Mamy też krótkie pożegnanie z Clarkiem Kentem – bardzo wzruszające, a także zabawną historyjkę o pochodzeniu t-shirta Supermana. Krótką historię dostaje też Erik Drekken, naukowiec badający sprawę Kapitana Cometa – moim zdaniem historia ta do niczego ciekawego nie prowadzi i jest zupełnie niepotrzebna. Tom kończy niema opowieść o pewnym rozbitku – intrygujące, mam nadzieję, że wątek będzie kontynuowany.
Jeżeli chodzi o rysunki, to swój popis daje tu wielu artystów. Najbardziej do gustu przypadł Brad Walker - bardzo realistyczna kreska bez zbędnych udziwnień, ale bardzo dobrze poradził sobie też Ben Oliver rysujący historię z przeszłości – pastelowe kolory świetnie oddają nastrój. Dominujący w tomie Rags Morales też dawał radę, ale miał parę wtop (np. twarz rozpaczającej Susie),które psują lekturą. Najmniej za to przemówił do mnie Cully Hammer – nie lubię aż tak kanciastej kreski.
Tom lepszy niż poprzedni i warto się zapoznać.