Nocne oświetlenie pola bitwy Oscar Szerkus 6,6
ocenił(a) na 65 lata temu Byłbym znacznie łaskawszy dla tej powieści, gdybym oceniał, czym mogłaby być. Nie na pierwszej stronie wprawdzie, ale poczułem w niej zalążek odjazdu – gwoli precyzji, nastąpiło to dziesięć stron po tym, gdy byłem bliski kapitulacji po nie nazbyt porywającym otwarciu. W efekcie przeczytałem spory początek ponownie, żeby jak najmniej uronić z domniemanego odkrycia, na które już zdążyłem się napalić.
A potem zaczęły się dialogi. Ich główną wadą jest niepohamowanie skłonności do drążenia dla samego drążenia. Co w partiach narratora zrazu uznałem za atrakcyjne i hipsterskie, w ustach postaci zaczęło męczyć. I choć do samego końca podobały mi się tu i ówdzie liczne sformułowania, a to że „klątwa Newtona zbierała swoje grawitacyjne żniwo”, a to „lud manualnie harujący na chleb”, to jednak różowe okulary już mi się nieco obsunęły i coraz zamaszyściej balansowałem między uznaniem a dezaprobatą, między „oryginalna” a „udziwniona”. Na przykład kwestie typu dlaczego nadinspektor chciał, ale nie mógł sobie pozwolić na sen, nie wydały mi się zasługiwać na aż tak natrętne rozwałkowywanie.
„Jednoczesna koegzystencja obu stron medalu była lejtmotywem życiowej ambiwalencji Natalii” – hę? No dobra, okej, rozumiem, przyjmuję. Znam te i wiele innych słówek z krzyżówek, więc nieźle radziłem sobie z „akceleracją”, „antonimem”, kilkakrotnie z „cezurą”, domyślałem się z kontekstu, co może oznaczać „gustatoryczny”, ale przy „kauzalności”, „teleologii” czy „refugium” nawet doświadczenie krzyżówkowicza okazywało się niewystarczające. Co bardziej złożone zdania czytałem po dwa, trzy razy, bo pociągało mnie w nich niezrozumienie za pierwszym. Wyrazy mające dłuższe o parę sylab synonimy odpadały w przedbiegach. I nie powiem, że nie było frapująco.
Akcja jest bardziej ulotna niż język, dlatego o nim było tak dużo, a o niej jest tak mało. Od niechcenia zapominałem, o czym było w poprzednim rozdziale (choć zdarzało mi się też zapominać o zapominaniu). Zmiany planu następowały tak, jak zmiany dowolnie wybranego boku przez sen. Czasem się cofałem, kartkowałem, żeby się nawiązać, zwłaszcza po niewymuszonych, a parodniowych nieraz przerwach. Jeśli więc o akcję ktoś pyta, niech na nic specjalnego nie liczy. A miłośnikom internacjonalizmów Szerkus się spodoba.