Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać420
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Malcolm Barber
2
7,0/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
107 przeczytało książki autora
314 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Templariusze Malcolm Barber
6,8
Bardzo porządne kompedium wiedzy o historii zakonu templariuszy. Co prawda dość dużo tu szczegółów, ale bardzo dobrze i sensownie opisanych. Autor podchodzi do tematu z naukowym dystansem, doskonale radzi sobie ze źródłami naukowymi, analizuje je i segreguje według wiarygodności. Mierzy się także z teoriami spiskowymi na temat zakonu. Dodatkowo wskazuje, że nie wszystko w historii templariuszy może być w stu procentach wyjaśnione z powodu braku źródeł. Polecam miłośnikom historii.
Katarzy Malcolm Barber
7,3
„Katarzy” Malcolma Barbera to monografia historyczna, która opisuje rozwój i upadek jednej z najsłynniejszych średniowiecznych herezji. Autor w swojej książce przybliża czytelnikowi podstawy teologii katarskiej i zdradza źródła jej sukcesu. Ruch katarski, który najmocniej rozprzestrzenił się w XII i XIII wieku na południu Francji, okazał się bowiem niezwykle groźnym rywalem dla Kościoła rzymskokatolickiego - tak groźnym, że papiestwo nie zawahało się przed użyciem przemocy do jego stłumienia. Krucjata przeciwko albigensom nie tylko przyczyniła się do wyplenienia herezji, ale, o czym właściwie rzadko się mów, zniszczyła również pewien odrębny świat, który ukształtował się w ówczesnej Langwedocji.
„Skurczył się cały świat, bo zniszczono parage, hańbą i wstydem okryto cały świat chrześcijański” - te skrywające głęboki żal słowa ze średniowiecznej „Pieśni o wyprawie krzyżowej przeciwko albigensom” doskonale oddają sedno wydarzeń, które rozegrały się po 1208 roku, a więc po rozpoczęciu krucjaty.
Książka Barbera ma zatem dodatkową wartość, gdyż nie tylko przybliża nam ruch katarski, ale także kreśli przed nami pewną wizję świata południowej Francji, gdzie ustrój feudalny, choć obowiązujący, był zupełnie odmienny niż na północy. To świat dumnych panów, którzy zamiast hierarchicznej drabiny feudalnej woleli związki w oparciu o umowy wzajemnej pomocy. To świat górskich zamków, rycerskich siedzib i obwarowanych miast, w których narodził się pewien oryginalny sposób życia, polegający na umiłowaniu godności i niezależności wobec kogokolwiek oraz kultywowaniu rycerskich tradycji w twórczości trubadurów. Jak ten świat mógł tak mocno zrosnąć się z herezją, że trzeba było ognia i przelewu krwi, aby ten związek rozerwać?
Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, trzeba przyjrzeć się samemu ruchowi katarskiemu. Czytając książkę, zastanowiłem się w pewnym momencie, czy określanie tego ruchu mianem „herezji” jest tak do końca właściwe? Terminem tym określamy z reguły odstępstwo od obowiązujących dogmatów jakiejś religii. Pytaniem jest jednak, czy katarzy rzeczywiście odstąpili od jakichś dogmatów, czy może podjęli próbę stworzenia zupełnie nowej religii z mniej lub bardziej, ale jednak ustaloną teologią i organizacją? Łącząc Nowy Testament z dualizmem bogomiłów, stworzyli oni naprawdę spójny program, który poważnie zagroził ówczesnej narracji Kościoła.
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że doktryna katarska starała się przede wszystkim rozwiązać jeden, zasadniczy problem, który nieustannie gnębił ludzi średniowiecza – skąd wzięło się zło? Jak to możliwe, że Bóg z kart Nowego Testamentu, pełen miłości, stworzył świat tak niedoskonały i pełen niesprawiedliwości? Katarski dualizm, mniej lub bardziej radykalny, bo przecież zmieniający się w czasie, dawał przekonującą odpowiedź na to pytanie.
Kluczem do zrozumienia głębokiego obrzydzenia ortodoksji katolickiej wobec kataryzmu jest uświadomienie sobie, że według nauki Doskonałych świat oraz człowiek nie byli dziełami Boga-Stwórcy, lecz Szatana (!),jednego z aniołów, który uwiódł niebiańskie dusze i sprowadził je podstępem na ten materialny padół bólu i cierpienia. Zło jest zatem wynikiem działania Szatana („to Diabeł płodzi dzieci tego świata”),a nie dziełem miłującego nas Boga. Dla ludzi średniowiecza miało to sens. A co z Sądem Ostatecznym, na którym wierni zostaną osądzeni wobec swoich uczynków wynikających z wolnej woli? Wobec powyższego założenia o genesis, on również zostaje odrzucony przez teologię katarską. Końcem świata nie będzie sąd nad zmarłymi, lecz uwolnienie dusz, które powrócą tam, skąd przybyły (oczywiście chodzi tu o dusze, które przyjęły katarskie objawienie). W przeciwnym razie, jak zapisał jeden z teologów katarskich, „byłaby niewypowiedzianie wielka mnogość dzieci wszelkich ras, czterolatków lub młodszych, i zadziwiająca mnogość niemych, głuchych i półgłówków, z których żaden nie umiałby odprawić pokuty, żaden nie otrzymałby od Boga wiedzy ani umiejętności czynienia dobra”.
Powyższy cytat pokazuje, że ruch katarski był ruchem ludzi poszukujących wiary głębszej i bogatszej od tej, którą mógł im zaproponować ówczesny Kościół. Co więcej, wiara ta zaczynała zyskiwać poparcie społeczne we wszystkich grupach społecznych, szczególnie na południu Francji. Wyjaśnienie tego fenomenu leży w połączeniu langwedockiej parage z pozbawioną skostniałej hierarchii organizacją religii katarskiej. Kościół katolicki był bowiem ucieleśnieniem feudalizmu z wszelkimi przymusowymi powinnościami, natomiast kościół katarski to przede wszystkim ruch Doskonałych, „bonhommes” - dobrych ludzi, którzy osobistym przykładem pokrzepiali i wzmacniali dusze w ich wędrówce ku ponownemu zjednoczeniu z Niebem.
Interesujący wniosek końcowy, który stawia w swojej książce autor, to stwierdzenie, że krucjata przeciw katarom nie była w stanie całkowicie wyplenić herezji. Owszem, zadała ruchowi katarskiemu ciężkie straty, przede wszystkim w wyniku fizycznej eliminacji Doskonałych oraz udzielających im schronienia oraz opieki feudałów (źródła podają, że po zdobyciu miejscowości Lavaur na stosie spalono ok. 400 heretyków, w tym wielu perfecti). Jednak po śmierci Szymona de Monfort, przywódcy krucjaty, ruch katarski wykazywał tendencję do odbudowy swojej pozycji. Prawdziwie groźne, nie tylko dla kataryzmu, ale w ogóle świata langwedockiej parage, było zainteresowanie królów francuskich tym obszarem, których interwencja przesądziła o ostatecznym upadku herezji. Korona francuska posiadała bowiem siłę militarną oraz zdolności administracyjne do stałego wywierania presji, co w połączeniu z działalnością katolickiej inkwizycji sprawiło, iż w pierwszej połowie XIV stulecia ruch katarski właściwe przestał istnieć. Perfecti, którzy wcześniej mogli swobodnie podróżować po regionie i głosić swe nauki, po podporządkowaniu Langwedocji Francji, musieli zejść do „podziemia”, stając się zwierzyną, na którą „polowała” połączona władza duchowa i świecka.
Tak na marginesie, pewnym chichotem historii jest fakt, że krucjata przeciw albigensom była przede wszystkim inicjatywą papieża Innocentego III, ale główne korzyści ze stłumienia herezji przypadły królom Francji. Niedługo później Awinion, jedno z miast na terenie hrabstwa Tuluzy, stało się siedzibą uzależnionego do korony francuskiej papiestwa.
W mojej ocenie książka Malcolma Barbera jest solidną i rzeczową monografią, bazującą na licznych źródłach z epoki (m. in. teksty katarskie, pisma i traktaty przedstawicieli Kościoła, zapiski inkwizycji) oraz bogatej literaturze przedmiotu. Nie ma tutaj romantycznej wizji historii i sensacyjnych powiązań katarów z św. Graalem czy zakonem Świątyni, gdyż nie ma dostatecznych historycznych dowód, która mogłyby takie związki udowodnić. „Katarzy” to przede wszystkim udana próba odwrócenia starej prawdy, że historię piszą zwycięzcy. Kościół katolicki rzeczywiście odniósł zwycięstwo nad ruchem, którego celem nie było nigdy walczyć zbrojnie. Mógł więc zaprezentować następnym pokoleniom swoją wizję wydarzeń. Autor stara się przedstawić ruch katarski takim, jakim on był w rzeczywistości. Myślę, że cel ten udało się skutecznie zrealizować.