Dom na Klifie Michelle Gable 6,0
ocenił(a) na 44 lata temu Premierę miała jakoś w połowie czerwca, tuż po moich urodzinach. Wszystko z niej krzyczało, że to idealna książka na lato. A może to tylko ja tego właśnie od niej oczekiwałam. Lekka historia, z romansem w tle, ale to piękne widoki i słoneczne ciepło biją z każdej strony. I je pewnie najlepiej pamiętać będę.
Zaczęło się dokładnie tak jak się tego spodziewałam. Piękne widoki, księga lata, różne pokolenia, między którymi płynnie przeskakujemy. Piękny dom, posiadłość, bogaci i popularni ludzie, przyjęcia. Nie wymagałam dużo więcej.
Współcześni bohaterowie, ciut mniej mnie intrygowali, ich problemy też jakoś tak po mnie spływały. Choć oczywiście ciąża, przemoc, gdzieś tam w tle, zawsze powinny jakąś reakcję wywołać, ale dla mnie jakieś płytkie to wszystko było.
Sielankę przerwała wojna, która mimo, że nie odcisnęła swojego piętna na miejscu, ale na ludziach już bardziej. Jednak i to było jakieś takie zamglone. Jedyne co w sumie mnie wkurzyło to była bohaterka, która nie wierzyła w istnienie obozów koncentracyjnych. Wiem, że tak było i podobno nadal jest, ale zniechęciło mnie to do dalszej lektury.
I to była ta książka, na której się zablokowałam. Uparłam się, że ją skończę, a nie mogłam się zmotywować do sięgnięcia po nią. Przeczytałam inną, znowu kilka stron tej i znowu przerwa. Ponad pół roku się z nią zmagałam i okazało się, że drugą połowę łyknęłam bez większych problemów.
Nie jest to najbardziej porywająca książka, nie wniosła w moje życie niczego szczególnego. Przeczytałam i pewnie szybko o niej zapomnę, bo najlepsze co w niej jest to piękna okładka, która obiecuje klimat lata.
Jednak, jak już kończyłam i przeczytałam inspiracje autorki, prawdziwymi wydarzeniami, a była to inspiracja osypującym się klifem i niszczeniem posiadłości, w tym starych domów, przekazywanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Zrozumiałam, czemu bohaterowie wydawali mi się tacy płascy. To nie o nich było, to ich historie tworzyły tło dla domu, którego nie dało się uratować.
Podsumowując:
Jak już przeczytałam, to nie czuję potrzeby, żeby nią rzucać. Jednak nie była to łatwa droga i książka zdecydowanie nie pozostanie w moich zbiorach. Teraz pojechała do mamy, a potem puszczę ją w świat, może ktoś znajdzie w niej coś więcej, niż mi było dane.