Pisarz, nauczyciel i bloger. Jego debiut literacki, kryminał „Maestro”, został sprzedany do 15 krajów.
Geir Tangen przyszedł na świat w 1970 roku w Øystese, w Norwegii. Od 2012 prowadzi największego w kraju bloga poświęconego literaturze kryminalnej. Jego recenzje kryminałów i thrillerów regularnie czyta ponad 170 tys. osób.
Z wykształcenia jest politologiem. Pracował jako dziennikarz oraz redaktor w kilku norweskich wydawnictwach. Obecnie jest nauczycielem w gimnazjum.
Tangen mieszka i pracuje w Haugesund. Z żoną Agnes Lovise Matre, również pisarką, mają troje dzieci.https://www.geirtangen.com
Sama chciałabym wiedzieć co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę książkę. Okładka...Opis...Ciężko powiedzieć. A może nieznane mi nazwisko autora....
Geir Tangen... Norweg, z wykształcenia politolog, pracował jako dziennikarz oraz jako redaktor w kilku norweskich wydawnictwach. Obecnie uczy w gimnazjum a od kilku lat prowadzi bloga poświęconego powieściom kryminalnym i thrillerom. Powieść „Maestro” jest jego debiutem.
Haugesund, norweskie miasto na wybrzeżu. Viljar, cierpiący na depresję dziennikarz, dostaje e-mail od zabójcy, który zapowiada wzięcie sprawiedliwości w swoje ręce i wykonanie wyroku na osobach uniewinnionych przez prawdziwy sąd. Wkrótce dziennikarz otrzymuje kolejne listy, a każdy z nich kończy się tajemniczym kodem - dwiema literami i dwiema cyframi. Po trzeciej ofierze policja uświadamia sobie, że popełnione zbrodnie odtwarzają sceny z popularnych norweskich kryminałów...
I nadal nie wiem co mam napisać o tej książce. Jest dziwna...
Nie, to nie to...Zaskakująca....Nieprzewidywalna...Dająca do myślenia.
Mogę napisać jedno – wstrząsnęła mną. Autor zrobił kawał dobrej roboty. Na każdej stronie widać, że wie o czym pisze. Jego bohaterowie są prawdziwi aż do bólu. I antypatyczni aż do bólu. Każdy z nich zmaga się ze swoimi demonami, nikt z nich nie jest bez winy. I każde z nich może paść ofiarą mordercy. Każde skupione tylko na sobie i swoich odczuciach. Nie ma tu superdetektywa, który w ułamku sekundy rozwiązuje całą sprawę.
Nie jest to powieść, którą czyta się lekko. Przez poruszane zmagania psychologiczne robi się momentami bardzo nużąca usypiając czujność czytelnika. Ale autor zastosował świetny trick by na powrót przykuć uwagę do toczących się wydarzeń. Bardzo dużym plusem dla mnie jest to, że wydarzenia są opisywane z perspektywy różnych osób. A sama końcówka... Majstersztyk. Okazuje się, że nic nie jest takie, jak się wydaje. Dawno nic mnie tak nie zaskoczyło.
Maestro jest to tytuł wyrażający uznanie dla kunsztu muzycznego kompozytora, dyrygenta lub wykonawcy. Maestro to ktoś, kto do końca panuje nad tym co się dzieje. Składam głęboki ukłon przed człowiekiem, który stworzył tą historię. I czekam na kolejne dzieła. Polecam z całego serca.
Nie wiem, czy to będzie obiektywna ocena i wcale mnie to nie interesuje, bo po przeczytaniu miałam wielkiego pozytywnego mindfucka i pomyślałam tylko, że gościu rozj*bał totalnie.
Pierwsza część książki jest dość nudna i ciężka, więc miałam ochotę ją odłożyć. Ależ bym popełniła błąd!
Chwila, w której zrozumiałam, ze trzymam w dłoniach manuskrypt, którego wydarzenia dopiero mają się wydarzyć była najpiękniejsza jaką przeżyłam w czytelnictwie odkąd nauczyłam się czytać. Za to z czystym sumieniem daję 10 gwiazdek. (No i za to, że mogłam sobie powiększyć ego, bo domyśliłam się kto jest mordercą 🙂)
Geir Tangen to jednak prawdziwy Maestro.