Najnowsze artykuły
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać1
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Manuel Tunon de Lara
1
6,7/10
Pisze książki: powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
90 przeczytało książki autora
123 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Historia Hiszpanii
Antonio Dominguez Ortiz, Manuel Tunon de Lara
6,7 z 66 ocen
220 czytelników 8 opinii
1997
Najnowsze opinie o książkach autora
Historia Hiszpanii Antonio Dominguez Ortiz
6,7
faktycznie, jak ktoś napisał obok, część trzecia to zwykły skandal. Dziwię się, że przyzwoite polskie wydawnictwo wybrało do tłumaczenia właśnie tą książkę. Dlaczego nie na przykład (też 700 stron, też trzech autorów) Valdeon (ten sam) / Perez / Julia?
To, że Sawicki we wstępie wystawia Tunonowi de Lara pomnik, niezbyt mnie dziwi. Przecież kluczowe prace Sawickiego (wojna domowa w prozie) pisane są tak, jakby był ministrem kultury w rządzie Negrina.
Stanowczo odradzam. Część poświęcona XIX i XX wiekowi jakby była pisana na zamówienie KC PZPR. Znacznie lepiej kupić polską syntezę Miłkowskiego i Machcewicza.
Aha, i zapomniałem napisać, że nie ma obrazków. A ja lubię, jak są obrazki. Natomiast wybór na okładkę (Goya) jest.... no... dziwny. Można było dać flagę albo mapę Hiszpanii, kolaż z wielkich królów, zdjęcie pejzażu kastylijskiego albo nawet Eskurial (jak u Miłkowskiego/Machcewicza). Jak koniecznie malarstwo, to czemu nie Velazquez, tam jest i gloria, i niepokój? "Lampa diabła" owszem, jak się patrzy to mogą i ciarki przejść po plecach, ale na okładkę syntezy historiograficznej? Może nie taka była intencja wydawcy, może chciał podkreślić tajemniczość, inność, zagadkowość Hiszpanii, ale coś mi to jednak zalatuje czarną legendą: klecha, demony, zabobony, szaleństwo.
Historia Hiszpanii Antonio Dominguez Ortiz
6,7
W przedmowie Piotr Sawicki, który jak wynika ze stopki był odpowiedzialny za konsultację naukową (skądinąd kuriozalne, profesor od literatury weryfikuje pracę historyków),przedstawia polskie wydanie jako wyraz pośmiertnego hołdu dla Manuela Tuñon de Lara. Formalnie jednego z trzech współautorów, a faktycznie redaktora naczelnego tej syntezy. Zmarły Mistrz, wybitny uczony, i tak dalej. Niestety, to właśnie Tuñon de Lara sprawia, że praca, którą normalnie możnaby polecić wszystkim bez zastrzeżeń, jest w jednej trzeciej co najmniej kontrowersyjna, a w gruncie rzeczy sekciarska. W tego typu pracach oczekujemy zgrabnego podania wspólnego dorobku historiografii, tymczasem dostajemy przedstawioną marksistowską wizję bez zająknięcia się, że podana interpretacja jest kontrowersyjna, dyskusyjna, i daleka od jednoznacznie przyjętej.
Część pierwsza (do późnego średniowiecza, Valdeón) i część druga (okres nowożytny do końca XVIII wieku, Domínguez) to normalna, kompetentna, niepartyzancka akademicka synteza. Część trzecia (Tuñon de Lara, wiek XIX i XX do końca frankizmu) wręcz przeciwnie. Ja nie mówię, że marksiści nie mogą pisać historiografii, ależ proszę bardzo. Ale jak się pisze syntezę, to jednak przyzwoitość nakazuje przynajmniej pokwitować istnienie rozbieżnych stanowisk.
Owszem, metodologia Tuńczyka de Lara ma swoje plusy. Jak to zwykle u marksistów, dużo uwagi jest poświęconych kwestiom społeczno-ekonomicznym (tu oczywiście w ortodoksyjnym ujęciu baza + nadbudowa). To dobrze. Ale niedobrze, że wszystko w zwierciadle walki klas. Weźmy na przykład tzw. dezamortyzację Mendizabala, zresztą wyjątkowo źle opracowaną w polskim tłumaczeniu, stawiam dużą wódkę komuś kto coś zrozumiał z paragrafów o desvinculación, majoratach i senioratach (co prawda w słowniku na końcu jest hasło o desvinculación, ale niczego ono nie wyjaśnia). Dezamortyzacja była jednym z procesów, które uruchomiły powstanie karlistów. Dla Tuñona dezamortyzacja oczywiście jest burżuazyjną sztuczką. Więc ci, co przeciw tej dezamortyzacji wyciągnęli ze stodół swoje strzelby, są wporzo. Ale ale, przecież to byli karliści, post-feudalni troglodyci! Więc jak to, jak to ogarnąć w paradygmacie walki klas? No właśnie, na wszelki wypadek nasz markistowski Mistrz postanawia postanawia nie zauważyć kwestii. Zresztą, u niego w ogóle nie ma nawet podrozdziału poświęconego Trzeciej Wojnie Karlistowskiej, w sumie cezury która dzieli w Hiszpanii XIX wiek na dwie części: konwulsyjną i histeryczną do roku 1875, a wreszcie uporządkowaną potem.
A potem jest jeszcze gorzej, natomiast od ustanowienia Drugiej Republiki praktycznie każde zdanie wymaga przypisu, który je prostuje i ustawia w kontekście. Jak zaczyna się część poświęcona republice? „W rządzie przeważali intelektualiści wywodzący się z drobnej burżuazji, trzech ministrów pochodziło z partii robotniczej (PSOE),było także dwu przedstawicieli kół obszarniczych (Alcalá Zamora i Miguel Maura). Partia Radykalna (Lerroux i Martínez Barrio) reprezentowała w rządzie kręgi średniej burżuazji” (s. 547). Czyli mamy partię robotniczą + drobna burżuazja + średnia burżuazja + koła obszarnicze. Jezu, jakbym czytał podręcznik do ekonomii politycznej, wydany w czasach PRL. Alcala Zamora jako reprezentant „kół obszarniczych”, no ja cię nie mogę... Doktrynerski prezentyzm i determinizm klasowy zupełnie wykrzywiają tu perspektywę, bo przecież Alcala (ogarnięty liberał, fakt że katol ale postępowy, jak oni wszyscy zapatrzony we francuską III Republikę) nie miał nic wspólnego z kwestią latyfundiów i reformy rolnej.
I takich kwiatków rośnie na tej łączce mnóstwo. Na przykład, że „Gil Robles nie ustawał w parciu do władzy” (s. 556). A chodzi o to, że lider partii, która wygrała wybory i miała najwięcej posłów w parlamencie, chciał mieć swoich przedstawicieli w rządzie. Nie można było tego jakoś inaczej napisać? Ale to jeszcze pikuś. Niektóre kategoryzacje – czyli sprawa poważniejsza, nie jakieś tam stylistyczne kopanie po kostkach – są rodem z lewackich fanzinów, typu „protofaszystowski Blok Narodowy” (s. 559). Że co? Protofaszystowski? Monarchiści, mentalnie zakorzenieni w okresie alfonsyńskim, których celem była restauracja króla, za faszystów? Albo że jesienią „newralgiczne ogniwa władzy opanowała skrajna prawica” (s. 559). Skrajna prawica? Znaczy kto, karliści i falangiści? A figę, po prostu prawicowi republikanie, ale u Tuńczyka robią za skrajną prawicę, bo u niego za prawicę jest socjaldemokracja, a na prawo od niej to już skrajna prawica. No i już Państwo się domyślacie, jak wygląda w tym ujęciu wojna domowa. Przenajświętsza Niewinna Panienka Republika została brutalnie zgwałcona przez faszystowskich generałów, obszarników i biskupów. Przepraszam za cokolwiek podwórkową metaforę, niegodną tego czcigodnego forum. Chodziło mnie o to, żeby jednak, jak macie Państwo do wydania 40 złotych, to lepiej wydać je na kwiaty dla żony.