Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jeff Dickey
1
4,7/10
Pisze książki: informatyka, matematyka
Wszechstronny programista sieciowy. Doświadczenie zdobywał przy pracy z licznymi start-upami z okolic San Francisco i Los Angeles. Obecnie prowadzi zespoły programistów i opracowuje projekty. Unika biurokracji, jest zaangażowany w serię spotkań Code for America Brigade w Los Angeles.
4,7/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Nowoczesne aplikacje internetowe. MongoDB, Express, AngularJS, Node.js
Jeff Dickey
4,7 z 3 ocen
6 czytelników 2 opinie
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Nowoczesne aplikacje internetowe. MongoDB, Express, AngularJS, Node.js Jeff Dickey
4,7
Można i podsumować, że autor faktycznie opisuje 4 technologie MEAN + X niezbędnych pakietów do tego, ale czy na pewno "opisuje" znaczy to samo co w innych pozycjach? Wg mnie idealne jest podejście Adama Freemana (opieram się na jego książce o MVC3),prowadzi on de facto czytelnika za rękę i spokojnie wzbogaca aplikację. Jeff Dickey przyjął podobną metodę pisania, ale z dwiema ważnymi różnicami -- tempo jest dużo, dużo, DUŻO szybsze, oraz nie widzimy stopniowo powiększającego się kodu, ale urywki, które musimy sami składać (oby prawidłowo),dopiero na koniec rozdziału widząc całość (danej sekcji). Nawet to co się zmienia autor często pomija milczeniem, tj. nie wiemy dlaczego coś piszemy, a robimy to tylko dlatego, że autor nam kazał i już. Chyba najbardziej irytującym aspektem jest brak wyjaśnień, czy dana nazwa jest ustalona na sztywno i nie wolno jej zmieniać, czy też może być dowolna inna, o ile tylko będziemy jej konsekwentnie używać. O ile więc książkę A.Freemana porównałbym do przechadzki, to niniejszą pozycję do czołowego zderzenia z pociągiem towarowym, którego maszynistę przypalają żelazkiem.
W takiej objętości trudno byłoby pewnie i innemu autorowi zmieścić wszystkie 4 składowe, a co dopiero, jeśli ktoś stosuje brzydkie chwyty z kręceniem "licznika" (to co widać w przykładowym rozdziale nie jest błędną konwersją do pdf, ta książka tak ma) — mianowicie 2-3 zdania na stronę. Pierwszy raz widzę tak bezczelny numer, rekord to chyba ciąg: str. 123: pół strony tekstu, str. 124: 5 zdań, str. 125: 3 zdania (sic!),str. 126: 4, str. 127: 4, str. 128: 2, str. 129: pusta, 130: 1 (tytuł rozdziału),str. 131: 2. Po co podać więcej szczegółów, skoro po prostu można trzaskać ledwie zapisane strony jedna za drugą.
Na końcu mamy materiał ze zrzutami ekranu i tu z kolei polski wydawca się popisał, w czarno-białej książce umieścił czarne plansze z ciemnym, lub szarym tekstem, przez co całość jest ledwie czytelna. Do samego przekładu na j.polski nie mam zastrzeżeń.
Tę książkę ratują dwie rzeczy, jeśli się zawziąć można odtworzyć kroki autora i metodą prób i błędów dojść do tych informacji, które autor pominął. Drugi powód — mikroskopijna konkurencja.