Twórcy Rupert Grinn 6,9
ocenił(a) na 58 lata temu www.ujrzecslowa.pl
Nie wiem dlaczego ale po samym opisie, na który natknęłam się na samym początku, pomyślałam, że coś mi tu trąca Dawcą (obejrzałam tylko film). I nawet po przeczytanej lekturze nie mogę jasno stwierdzić, czy coś wspólnego Twórca i Dawca ma ze sobą, bo niestety do książek Loisa jeszcze nie dotarłam.
Głównym moim zarzutem, jaki mogę wystosować po skończonej lekturze jest to, że brak tu różnorodności. Odnoszę to oczywiście to stylu i języka, który przedstawił Rupert Grinn w Twórcach. Pozycja liczy sobie lekko ponad dwieście stron i myślę, że na takiej objętości nie może pojawiać się schematyczność, a przede wszystkim powtarzalność. Widać ją w zachowaniach bohaterów, w słowach, których używają. W niektórych przypadkach przydałby się po prostu słownik synonimów. Ale pomimo tego, nie jest najgorzej. Serio.
Sam zamysł jest dość ciekawy i nietuzinkowy, pomimo tego, że jak na wstępie wspomniałam: już gdzieś coś podobnego słyszałam. Ale w dzisiejszych czasach ciężko o jakąkolwiek oryginalność w jakimkolwiek temacie, więc te przeczucia co do zamysłu mogą się objawiać tylko u mnie.
Wracając do Twórców: nie jest to najgorsza książka jako debiut, ale również nie najlepsza. Nie ma w niej większych błędów w tekście, natomiast znajdzie się kilka błędów logicznych, które czasem wyprowadzały mnie z równowagi. Bohaterowie to ta sama bajka w tej historii. Nie zaskakują, czasem zachowują się dość irracjonalnie, niektóre zachowania są dość sztuczne niestety.
Myślę, że zamysł tej książki i sam pomysł, można by podzielić na trylogię, nawet sagę, rozpracować go na drobne składniki, a nie utworzyć dość szerokie streszczenie. Coś w stylu: co wpadnie do głowy to to napiszę; tu wytnę kilka wydarzeń, tu nie wiem co napisać, a to napiszę już o wydarzeniach miesiąc później. Sam świat wykreowany przez Autora ma duży potencjał.
Skoro to debiut, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Autorowi przyszłych sukcesów, ciągłego kształcenia w tym kierunku i doskonalenia warsztatu. Dzisiaj sam pomysł nie jest za dużą wartością dodaną, ale warto ją mieć, a Rupert Grinn na pewno ja ma, tylko musi sprostać się z tym moim kubłem zimnej wody, a kto wie, może kiedyś ujrzę jego inne, lepsze dzieło?