Feliksa wspominam z bajek emitowanych na TVP1 kiedy byłam mała (jeszcze w starej szacie graficznej - nie komputerowej). Była przyjemna tak jak sam Feliks. "Świąteczne listy Feliksa" były prezentem dla mojej bratanicy. Książeczka oczarowała nas od pierwszego spotkania. Bo to nie jest „zwyczajna” książka z kartkami, rysunkami i tekstem… to ciepła, przyjemna i ciekawa opowieść z miłymi bohaterami a także prawdziwymi kopertami w których skrywają się listy w tym list od samego Świętego Mikołaja ^_^
Treść jest prosta i przyjemna - stanowi nie tylko ciepłą lekturę ale również niesamowitą przygodę. Mała była - śmiała się, piszczała z radości, pokazywała paluszkiem, opowiadała to co widzi na rysunkach ale i zadała kilka pytań. W pewnej chwili wyrwała mi książkę z rąk, usiadła na dywanie pod choinką i spoglądając na ilustracje zaczęła wymyślać własną historię o przygodach zajączka…
Piękne jest to jak drobne elementy jak np. książka działają na wyobraźnię dziecka ale przede wszystkim łączą ludzi, budują więź, wspomnienia…
Jest to tak ciepła książka, że z chęcią czytałabym ją codziennie. Feliks jest maskotką i pomaga swojej przyjaciółce udowodnić, że Mikołaj jednak istnieje. Pewnego dnia Feliks wyrusza do Mikołaja na biegun północny i w trakcie tej podróży śle listy do Zosi. Można się z nich wiele fajnych rzeczy dowiedzieć, że np. nie wszędzie Mikołaj roznosi prezenty, a robią to jego koledzy. A także, że nie koniecznie 24 grudnia dostają dzieci prezenty w innych częściach świata. Mi się podobało i co najważniejsze mojemu dziecku też.