Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradli bogactwa Orientu Dilek Zaptcioglu 6,5
ocenił(a) na 730 tyg. temu Pod koniec września 2023 na półki księgarni trafiła książka „Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradli bogactwa Orientu”. Jest to tłumaczenie pracy „Die Schatzjäger des Kaisers: Deutsche Archäologen auf Beutezug im Orient", napisanej przez publicystę Jürgena Gottschlicha i turecko-niemiecką dziennikarkę Dilek Zaptcioglu-Gottschlich wydanej po raz pierwszy w 2021 roku.
Wydana w twardej oprawie, z błyszczącymi elementami, książka wyraźnie rzuca się w oczy (na temat zapachu się nie wypowiem, bo w trakcie lektury byłam przeziębiona). Tytuł jest intrygujący, a i opis wydawcy zdaje się sugerować, że mamy do czynienia z ciekawym tematem:
„Historia wypraw archeologicznych to historia rabunku. To historia przemocy i rozboju, intryg i awantur. Siły pieniądza i braku skrupułów. Kim byli ojcowie archeologii, którzy kierowali wyprawami? Nobliwymi naukowcami? Ukrytymi szpiegami? A może zwykłymi łowcami skarbów, którzy pożądali jedynie złota upadłych cywilizacji?"
***
A jak jest naprawdę?
Niech Was nie zmyli okładka – większość zdarzeń i omawianych zabytków dotyczy zupełnie innej części świata. Na Egipt poświęcono jeden rozdział, ale za to jaki! Z tekstu dowiemy się, jak niemieccy archeolodzy zapuścili korzenie w Egipcie i jak wzbogacali swoją kolekcję m.in. o przepiękne popiersie Nefretiti – żony faraona-heretyka Amenhotepa IV. Sposób w jaki do tego doszło do dziś wzbudza kontrowersje…
Lwia część pracy koncentruje się wokół poczynań niemieckich dyplomatów i archeologów, oraz prowadzonych przez tych ostatnich wykopalisk – mających na celu zdobycie jak największej ilości cennych zabytków, które wzbogaciły by zbiory pruskich placówek, tak by szybko dorównały imponującym kolekcjom Francji i Wielkiej Brytanii. Państwo Gottschlich słusznie zauważają, że niemieccy archeolodzy i muzealnicy stali się ofiarami własnej zachłanności – niektóre zabytki przerosły możliwości ówczesnych placówek muzealnych i przez długi czas nie można się było nimi pochwalić przed muzealnymi gośćmi (dopóki nie wybudowano odpowiednio dużych gmachów).
„Łowcy skarbów” to rzetelnie napisana książka z solidną bibliografią. Twórcy obficie czerpią z archiwalnych materiałów m.in. prywatnej korespondencji, wykorzystują również dawne grafiki i fotografie. Bardzo mi się podobało, że sporą część książki poświęcili na nakreślenie sytuacji w Imperium Osmańskim i Cesarstwie Niemieckim. Pozwala to lepiej zrozumieć znaczenie pozyskiwanych zabytków w polityce mocarstw. Całkiem wyczerpująco wyjaśnili, które regulacje prawne dotyczące prowadzenia wykopalisk i wywożenia zabytków obowiązywały w państwie Osmanów i dlaczego tak łatwo Niemcom było pozyskać imponujące artefakty na miarę Ołtarza Pergamońskiego czy Bramy z Miletu. Jeden z rozdziałów poświęcono na przedstawienie sylwetki Osmana Hamdi Beya – jednego z pierwszych tureckich archeologów. W książce znalazło się też miejsce na opis poświęcony działalności archeologów podczas I wojny światowej (Wielka wojna pozwoliła niektórym uczonym na rozwinięcie działalności wywiadowczej czy najzwyklejsze poszukiwanie przygód).
Chociaż liczba omawianych stanowisk archeologicznych nie jest zbyt duża, a autorzy koncentruje się na najsłynniejszych niemieckich wyprawach m.in. do Pergamonu, Priene, Magnezji, Miletu, Aszur i Babilonu, ilość nazwisk archeologów, dyplomatów i muzealników może nieobeznanego z historią archeologii czytelnika nieco przytłoczyć. Żeby temu zapobiec, autorzy na końcu książki zamieścili kalendarium oraz spis najważniejszych osób wraz z krótkimi biogramami.
Przystępny język sprawia, że książkę czyta się lekko i szybko. Spod pióra pisarzy wyłania się obraz archeologów jako ludzi z krwi i kości, którym nieobce były najniższe instynkty (choć mam wrażenie, że autorzy „Łowców skarbów” nie rozłożyli równo akcentów i skupili się wyłącznie na przywarach, ignorując szlachetne zapędy, którymi kierowali się badacze). Ojcowie archeologii niemieckiej chyba nie przypadliby nam do gustu – niektórzy z nich to pragmatyczni krętacze z zadatkami na wysokiej klasy hochsztaplerów.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli – to nie jest idealna książka.
Mam jedno poważne zastrzeżenie do „Łowców skarbów”. Niekiedy odnosiłam wrażenie, że książka została napisana pod tezę. Autorzy (nie wiem i nie rozstrzygam w jakim stopniu na ich osąd wpływają pochodzenie i aktualne miejsce zamieszkania) z uporem godnym Katona agitują, by Niemcy oddali najcenniejsze eksponaty pozyskane podczas prac na terenie Imperium Osmańskiego. Nie należę do osób, które z łatwością przyjmują narzucany im punkt widzenia, więc lektura tych natarczywych wywodów (rozsianych w książce dość licznie) była dla mnie nużąca. Szkoda, że twórcy nie pozostawili czytelnikowi przestrzeni na wyciągnięcie własnych wniosków. Mimo wszystko, nie uważam czasu spędzonego z tą książką za zmarnowany.