„Trzeci świat” – ta książka powinna być klasykiem

Marcin Zwierzchowski Marcin Zwierzchowski
24.03.2019

Dziesięć lat temu do księgarń trafiła debiutancka – i do dziś jedyna – powieść Macieja Guzka, która miała wszelkie szanse, by stać się kultowym klasykiem polskiej fantastyki. Po dekadzie książka ta wciąż się broni, wciąż też w rodzimej i światowej fantasy nie powstało nic podobnego.

„Trzeci świat” – ta książka powinna być klasykiem

Jeżeli ktoś ciągle pielęgnuje w sobie przekonanie o tym, że „dobra książka się obroni”, trzeba mu pozazdrościć niewinności albo skarcić za ignorancję. Tak się nie dzieje – na koniec każdego roku możemy tworzyć listy publikacji, które gdyby sprzedaż była wprost proporcjonalna do jakości, powinny były okupować pierwsze miejsca list bestsellerów. Dlaczego należnego szumu nie zrobiła odważna „Niepełnia”, w której Anna Kańtoch połączyła fantastykę, kryminał i rozważania o tożsamości, zwłaszcza płciowej? Jak to się stało, że „Ostatnie dni Nowego Paryża” Chiny Miéville’a nie wzbudziły powszechnych zachwytów jako przykład tekstu aż kipiącego od wyobraźni, erudycyjnego, śmiałego i cudownie ekscentrycznego? Dlaczego „Innymi dziś” Elana Mastaia zachwycały się „The Washington Post” i „The Wall Street Journal”, w Polsce zaś po wydaniu tej pozycji nastała ogłuszająca cisza? Gdzie są recenzje „Drzwi na Zachód” Mohsina Hamida, które trafiły na krótką listę nominacji do Bookera?

Co bardziej uważni i oczytani zauważą, że czyniąc wyrzuty, wymieniam w powyższym akapicie wyłącznie pozycje fantastyczne. Nie bez przyczyny. Bo kto z kolei ma za sobą lekturę tych książek, dorzuci do tego uwagę, że jest to fantastyka z rodzaju tych „niegatunkowych”, czyli niewpadająca w klasyczne szufladki „fantasy z mieczami i smokami”, „kosmicznego SF” czy „horroru o zombie”; powyższe tytuły to twory oryginalne, nietuzinkowe, a więc z definicji przyprawiające działy marketingu o ból głowy. Z definicji książki, które same nie znajdą swojego czytelnika, nie ustawią się pysznie na półeczce z napisem „jeżeli lubisz Brandona Sandersona, to jest to dla ciebie”, ale raczej książki liczące na tych, którzy są ciekawi literatury, poszukują, odkrywają. W odkrywaniu tym czytelników i czytelniczki wspomagać powinni z kolei krytycy, a także gremia przyznające różne nagrody – na rynku anglosaskim to działa, wymieniane książki zagraniczne bez wahania umieszczane są na listach „Time’a” czy „The New York Timesa”, otrzymują Bookery czy National Book Award. W Polsce tak się nie dzieje, granice oddzielające gatunki są wykonane z cegieł, a fantastyka, nieważne jak nietuzinkowa i nieokreślona, zawsze trafia na tę samą jej stronę.

Przechodzimy w ten sposób do „Trzeciego świata” Macieja Guzka, który podobnie jak Miévielle czy Hamid, dla księgarzy może stanowić prawdziwą zagadkę. Bo gdzie ustawić powieść debiutanta, który niby pisze fantasy, ale jednak reportaż? Który nasiąkł Tolkienem czy Sapkowskim, ale powieść dedykuje Ryszardowi Kapuścińskiemu? Dla kogo jest ta fabuła? Na jakiej półce ją ulokować?

Ja sugerowałbym taką z dużym napisem „POLECAMY!”.

Tym, co – moim zdaniem – przyczyniło się do sprzedażowej „zguby” Guzka, było to, że powieść ta działała aż za dobrze na wielu poziomach. „Trzeci świat” to historia fantasy, ale dyskutująca ze schematami literatury fantasy, to reportaż, odwołujący się do klasyki gatunku, a przy okazji szalenie niejednoznaczna opowieść o dobru i złu, o podziałach, pozorach, przeznaczeniu, a przede wszystkim chyba o widoku z określonego punktu siedzenia. Wszystko to jest tu też w równowadze, nic nie dominuje, powieść stanowi więc doskonałe połączenie tego, czego łączyć się jakby z definicji nie powinno: literatury faktu i fantasy.

Reportaż z fantastycznego świata – jak to w ogóle brzmi? Dziwnie. Odważnie, Intrygująco.

Ale to działa.

Naszym przewodnikiem w „Trzecim świecie” jest dziennikarz, który wybiera się do tytułowej lokacji, czyli krainy magii i cudów, połączonej portalem z Polską. Polską, która jest tu światową potęgą, jako monopolista w eksporcie wszelkich produktów z innych światów, która skolonizowała inne rzeczywistości, z mniejszą lub większą gracją eksploatując ich zasoby. Tytuł powieści jest przy tym przewrotny, bo pozornie odnosi się po prostu do numerycznego oznaczenia jednego ze światów, do których dostęp ma Polska, tak naprawdę jednak jasno odwołuje się do podziałów znanych nam z naszej starej, poczciwej Ziemi. Idzie tu Guzek zresztą dalej, w stosunkach kolonizujących Polaków z trzecioświatowcami zawierając prawdy o styku cywilizacji Zachodu z tymi, których uważa za bardziej prymitywnych od siebie.

Maciej Guzek naprawdę napisał tu reportaż, czerpiąc z formy gatunku, ale także mierząc się choćby z dominującymi u Kapuścińskiego tematami. Podstawmy za trzecioświatowców jakiś ziemski lud, zamieńmy skrzynie z rogami jednorożców na takie z kością słoniową, albo wodę z magicznych źródeł na ropę, a otrzymamy realistyczną literaturę faktu.

Różnica jest taka, że „Trzeci świat” nie stanowi kroniki jednej wyprawy, ale relację ze wszystkich wypraw, metaforę stosunków międzycywilizacyjnych. Jest więc szerszy od klasycznego reportażu, co pozwala Guzkowi na snucie bardziej uniwersalnych rozważań.

„Grzechem” autora jest jednak to, że przy okazji tego wszystkiego jego powieść to również niezwykła fabuła fantasy. Fabuła z rodzaju tych najtrudniejszych, karkołomnych, bo popadając w schematy (wyprawa, kompletowanie drużyny, podziały na dobrych i złych, których definiuje się jednak nie poprzez cechy czy wedle postępków, ale zgodnie z nacją, czyli miejscem urodzenia i zamieszkania), kontestując schematy, pozostaje wciągającą i efektowną historią (mimo nieco przewidywalnego zwrotu w finale, który jednak nie stanowi o wartości tej historii). Guzek pełnymi garściami czerpie nie tylko z Tolkiena, ale i z innych klasyków gatunku, nawiązania są tu zresztą zawsze jasne, mimo to nie ma się nigdy odczucia odtwórczości, powtórki czy nudy, bo autor udowadnia, że można nam pokazywać po raz wtóry to, co już znamy, ale jeżeli „kamerę” ustawi się pod innym, oryginalnym kątem, jest w tym ogromna wartość.

Moja czołobitność względem niezwykłego dokonania, jakim jest „Trzeci świat”, tylko się zwiększyła w minionej dekadzie i potwierdziła z niedawną powtórną lekturą tej książki. Wszystko dlatego, że nie licząc może wybitnego „Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie” Charlesa Yu, nikt inny nie zbliżył się nawet do tak śmiałego łączenia różnych, wydawałoby się przeciwstawnych gatunków, jak to zrobił Guzek, nikt też z pewnością nie osiągnął takiego efektu.

Co ciekawe, powieść Yu w Polsce podobnie nie zrobiła większego wrażenia poza fandomem fantastycznym, podczas gdy w rodzinnych Stanach autor ten – mimo iż na koncie ma wyłącznie tę powieść oraz szereg opowiadań – jest niezwykle ceniony, a w ostatnich latach pisze m.in. scenariusze do „Westworld”. Może jest jakieś pocieszenie w fakcie, że „przegapianie” nad Wisłą nie dyskryminuje i nie ogranicza się do wyłącznie rodzimych autorów i autorek.

Okrągła rocznica publikacji „Trzeciego świata” pokazuje nam przy okazji, jak niewiele, a w zasadzie nic nie zmieniło się w ciągu ostatniej dekady. W roku 2009 całkowicie zignorowano wybitnego Maciej Guzka? Cóż, obecnie tzw. główny nurt udaje, że nie widzi powieści fantastycznych wspomnianej Anny Kańtoch ani niesamowitej prozy Radka Raka. Za niecałe dziesięć lat będę więc pewnie żalił się z ich powodu…

 


komentarze [9]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ewagriusz  - awatar
Ewagriusz 25.04.2019 02:30
Bibliotekarz

Nie chcę się wypowiadać odnośnie do poszczególnych tytułów, ale i mnie irytuje spychanie fantastyki do getta, z którym mainstreamowo-oświecone jaśniepaństwo nie chce się pospolitować. Są wyjątki i to wybitne, jak prof. W. Juszczak, analizujący"Władcę pierścienia" i uznający go nawet za... epos. Nb. polecam i samego Juszczaka, erudytę wagi ciężkiej zresztą, a zwłaszcza...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Kasia b - awatar
Kasia b 25.03.2019 02:26
Czytelniczka

Ja bym do listy dodała "Królik w lunaparku" Michała Biardy

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas   - awatar
czytamcałyczas 24.03.2019 17:47
Czytelnik

Znam tylko Annę Kańtoch

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ambrose  - awatar
Ambrose 24.03.2019 13:46
Bibliotekarz

Ciekawy artykuł. Przyznaję, że o książce Macieja Guzka w ogóle nie słyszałem. Sam pomysł na książkę wydaje się intrygujący - będę mieć na uwadze ten tytuł.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
24.03.2019 10:30
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Armand_Duval  - awatar
Armand_Duval 24.03.2019 10:29
Czytelnik

"Dlaczego należnego szumu nie zrobiła odważna „Niepełnia”, w której Anna Kańtoch połączyła fantastykę, kryminał i rozważania o tożsamości, zwłaszcza płciowej?"

Dlatego, że Le Guin robiła to wcześniej i lepiej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge  - awatar
Meszuge 24.03.2019 10:13
Czytelnik

„...ta książka powinna być klasykiem" - możliwe, niewykluczone, że powinna. Ale nie jest też wykluczone, że może czytelnicy wiedzą lepiej od reklamodawców, wydawnictwa, speców od marketingu? Ostateczna ocena i tak zawsze odbywa się na poziomie kupić - nie kupić, wydać pieniądze - nie wydać, przeznaczyć na coś innego.

Na potężne światowe uznanie autor "Drogi rzadziej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Marcin Zwierzchowski - awatar
Marcin Zwierzchowski 22.03.2019 11:09
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Miśka  - awatar
Miśka 25.03.2019 10:03
Czytelniczka

Ciekawy artykuł, z chęcią dodałam kilka wspomnianych książek na listę do przeczytania.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się