Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia
O tym, że mój dziadek został zastrzelony w maju 1945 roku w swoim domu pod Kuźnicą, wiedziałam od zawsze. Przez „bandę”, dodawano ściszonym głosem. Nie kazano o tym milczeć, ale rozumiałam, że tak trzeba.
Kiedy po latach postanowiłam poznać lepiej tę historię, długo kluczyłam obok. „Nie rozdrapuj starych ran”, słyszałam. Tylko że przeszłość służy często do rozgrywania teraźniejszości, rozdaje etykietki bohaterów i zdrajców, a za „dowód winy” uznaje nieraz fakt, że ktoś został zabity. Zaczęłam więc wsłuchiwać się uważniej w rodzinną opowieści, zaglądałam do archiwów, wertowałam książki, przyglądałam się okolicznym pomnikom. Poszłam też do sąsiadów z „drugiej strony” pogranicznych podziałów, tą reporterską zasadą łamiąc tutejszy zwyczaj przemilczania trudnej przeszłości.
Powstała historia o pogranicznym sąsiedztwie, o wspólnym życiu, a może życiu obok siebie? O tym, że jedni występują czasem przeciwko drugim, a potem wciąż żyją obok, w pozornej niepamięci. Dzieci siedzą razem w szkolnych ławkach i dzielą się na przerwach kanapką. Tylko ciocia Luda drży ze strachu, by nikt nie odkrył, że wśród nocnych napastników rozpoznała brata koleżanki.
Nie chodziło mi o rzucanie oskarżeń, tylko o zrozumienie i opowiedzenie tego, co się stało osiemdziesiąt lat temu oraz co wokół tego dzieje się dziś. „Czy ta opowieść coś zmieni?”, słyszę nieraz. Nie wiem. Trudno zmienić świat. Ale może by proces mógł ruszyć, trzeba usłyszeć innych, ale przede siebie i swoją historię?
Autorka
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
To były cholerne czasy – trudna przeszłość Podlasia
„Częścią współistnienia było napięcie. Przekonanie, że jakkolwiek dobre stosunki łączyłyby polskich i ruskich, najważniejsza pozostaje przynależność do swoich. Były też zadawnione pretensje oraz podejrzenia, że nie zajmujemy równoważnych pozycji we wspólnym świecie, że oni na pewno mają lepiej”.
Byłem bardzo zaintrygowany, biorąc do ręki najnowszą książkę Anety Prymaki-Oniszk pod tytułem „Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia”. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Czarne w znanej serii Sulina. Autorka jest uznaną reporterką, zdobywczynią nagród i wyróżnień. W swojej najnowszej książce połączyła historię rodzinną z dramatyczną historią Podlasia i uczyniła to w mistrzowski sposób. Dzięki temu czytelnik otrzymał rewelacyjnie napisany reportaż, który przynosi ogrom wiedzy i zmusza do refleksji nad historią. Historią, która po raz kolejny okazuje się trudna, niewygodna i wcale nie tak czarno-biała jak chciałoby wielu.
Ale po kolei. Jesteśmy skłonni myśleć o Polsce i jej historii jako o całości. Tymczasem zwłaszcza po II wojnie światowej takie myślenie jest ahistoryczne. Zupełnie inne były doświadczenia mieszkańców Polski centralnej, Śląska, Ziem Odzyskanych czy Podlasia właśnie. Podlasie jest tu szczególnym regionem. Dlaczego? Ponieważ zamieszkiwała go białorusko-prawosławna społeczność. Były to takie miniaturowe Kresy, tyle że po polskiej stronie granicy. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że koniec wojny przyniósł tym terenom upragniony spokój. Wręcz przeciwnie, dla wielu zaczął się nowy akt dramatu. Powojenne przesiedlenia, zbrodnie popełniane pod osłoną nocy, strach i niepewność jutra, prześladowania przez komunistyczne władze.
Anna Prymaka-Oniszk już od pierwszej strony swojej książki przykuwa naszą uwagę. Jej język i styl sprawiają, że reportaż ten czytamy jak powieść. Naprawdę ciężko się oderwać od lektury. Jednocześnie autorka przede wszystkim chce opowiedzieć tę historię dla samej siebie. Chce zrozumieć siebie i lepiej poznać historię swojej rodziny. Paradoksalnie efektem tych poszukiwań jest arcyciekawa książka o trudnej przeszłości Podlasia. Punktem wyjścia jest dla autorki zamordowanie jej dziadka przez „bandę” w maju 1945 roku.
Przez wiele lat milczano o tym, co się działo na Podlasiu po II wojnie światowej. Ludzie wiedzieli, ale wiedzę tę zachowywali dla siebie. Ewentualnie dzielili się nią „wśród swoich”. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, aby mówić czy pisać o dramatycznych doświadczeniach białoruskiej mniejszości. Dlaczego? Powodów było wiele. Przede wszystkim po wojnie Polska odradzała się jako państwo jednolite narodowo i wyznaniowo. Choć było to wbrew oficjalnej komunistycznej ideologii, to jednak władze chciały, aby Polska była zamieszkiwana przez Polaków i katolików. Białorusini nie pasowali do tej wizji. Nie pasowały ich język, kultura i wiara. Rozumiejąc to wszystko, robili co w ich mocy, aby odciąć się od tego dziedzictwa i spolonizować. Tylko tak mogli czuć się względnie spokojnie.
Ale lata powojenne to jeszcze jeden ważny aspekt, o którym pisze autorka. Chodzi oczywiście o działalność podziemia niepodległościowego. Właśnie na tym polu pojawiają się największe rozbieżności, uproszczenia i przeinaczenia. Dla większości Polaków partyzanci walczyli z komunistami o wolną Polskę. Jednak dla Białorusinów byli oni bandytami rabującymi ich dobytek. Byli bezwzględnymi oprawcami, przed którymi drżała miejscowa ludność. Z lektury książki wyłania się wstrząsający obraz terytorium, na którym „leśni” robili, co chcieli. Władza ludowa była jeszcze zbyt słaba, by zapewnić ochronę miejscowej ludności. Inna sprawa, czy leżało to w jej interesie? Wszak Białorusini mieli opuścić Polskę, mieli wyjechać „do raju”. Tak więc komuniści i „partyzanci” mieli wspólny cel.
Przyznam szczerze, że jestem pod wielkim wrażeniem tej książki. Autorka nie zadowala się prostymi odpowiedziami, chce zrozumieć historię, chce dowiedzieć się „dlaczego”. Dlaczego jej dziadek został zamordowany przez „bandę”? Czy można poczęstować herbatą zabójcę własnego ojca? Czy można przyjaźnić się z dziewczyną, której brat w nocy obrabował nasz dom? Takich pytań w tej książce jest dużo więcej. Dlaczego Białorusini tak mocno wyparli to wszystko ze swojej pamięci? Czy dziś można już otwarcie mówić o tych wydarzeniach?
„Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia” to rewelacyjnie napisana książka, poruszająca bardzo ważne i trudne tematy. Nie oszukujmy się, historia Podlasia nie jest obecna w powszechnej świadomości społecznej. Najwyższy czas to zmienić. Aneta Prymaka-Oniszk wykonała arcyważny krok w tym kierunku. Wszystkim bez wątpienia polecam ten tytuł.
Wojciech Sobański
Oceny
Książka na półkach
- 298
- 90
- 18
- 11
- 7
- 7
- 7
- 5
- 3
- 3
Cytaty
W grze władzy i wykluczenia nie ma miejsca na prawdę historyczną.
OPINIE i DYSKUSJE
Niesamowita książka. Opisuje fakty i wydarzenia szeroko przemilczane w historii, nawet tej "małej ojczyzny".
Sama pochodzę z dwuwyznaniowej rodziny. Co prawda całe dzieciństwo i nastoletnie życie spędziłąm w Białymstoku, mając przyjaciół mówiących po białorusku, uczących się tego języka, modlących się w cerkwi, więc nie zaobserwowałam podziału na "my-wy" czy "polskie-ruskie" jeśli chodzi o rozróżnienie wyznań. Ale opisywane przez autorkę jej doświadczenia w mniejszych miasteczkach/wsiach dały mi dużo do myślenia. Książka skłania mnie wręcz do zapytania babci i mamy, czy miały doświadczenia podobne do opisanych w książce.
Temat jest dla mnie o tyle abstrakcyjny, że nigdy nie zastanawiałam się nad swoją przynależnością - urodziłam się Polką, moja rodzina to też Polacy, choć połowa jest "mniejszością" w naszym kraju, która jest prawosławna. Dopiero ta książka i mocno zarysowane podziały, o których pisze autorka, wywołały u mnie refleksje na temat przynależności i tożsamości w kontekście Podlasia/Białostocczyzny. Nigdy nie rozumiałam też, dlaczego po 1989, gdy Polska podpisywała na nowo traktaty z sąsiadami, Białoruś zgłaszała roszczenia do Białostocczyzny mówiąc, że są to ziemie historycznie i etnicznie białoruskie (ale jak to? Białoruskie? przecież to od zawsze Polska!).
Książka wywołała we mnie też wiele wspomnień: moja babcia pochodzi z krainy otwartych okiennic, niejako więc na "drugim biegunie" od terenów, które opisuje autorka. Pamiętam, jak po całym dniu "wioskowe babcie" zbierały się na ławce i rozmawiały "po swojomu" (jak nazywa się język/gwarę w tamtych okolicach) a ja, wychowana w wierze katolickiej, w mieście wojewódzkim, nie rozumiałam nic i zwracałam im uwagę, by mówiły do mnie po polsku, bo nic nie rozumiem. Ale pamiętam też, że już młodsze pokolenia, moi rówieśnicy, traktowali polski jako swój język, a "po swojomu" rozmawaili tylko z rodzicami czy babciami.
Dzisiaj bardzo żałuję, że nikt nie nauczył mnie płynnie mówić po swojomu, na szczęście osłuchanie się w dzieciństwie poskutkowało tym, że chociaż rozumiem ten język :)
Podlasie to niesamowicie bogata kulturowo kraina, w której to bogactwo próbowano wymazać barbarzyńskimi metodami. Niestety, żydowskość zakopano, ale na szczęście nie udało się wymazać pozostałych grup wyznaniowo-etnicznych. Co jest smutne - o tych historiach nie pamiętam się/nie mówi się głośno nawet w naszym regionie. Gloryfikowane są bandy, które czczą zapaleni narodowo ludzie. Nikt z moich znajomych z innych regionów Polski nie słyszał o napadach/masakrach band na podlaskiej ludności - od kilku lat staram się ich uświadamiać, zwłaszcza przy okazji dnia upamiętającego żołnierzy wyklętych, gdy gloryfikuje się Łupaszkę lub Burego.
My, Polacy, tak głęboko siedzimy w micie martyrologii, złego "Niemca i Ruska", męczennika Polaka-katolika, że wszystkie niewygodne, a wśród niektórych grup - budzące wręcz agresje prawdy i fakty chcemy jedynie zakopać i powiedzieć "oj tam, oj tam".
Pani Aneto - świetne reportażo-opowieści, przybliżające historie, które niestety "nie zmieściły" się w podręcznikach....
Niesamowita książka. Opisuje fakty i wydarzenia szeroko przemilczane w historii, nawet tej "małej ojczyzny".
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSama pochodzę z dwuwyznaniowej rodziny. Co prawda całe dzieciństwo i nastoletnie życie spędziłąm w Białymstoku, mając przyjaciół mówiących po białorusku, uczących się tego języka, modlących się w cerkwi, więc nie zaobserwowałam podziału na "my-wy" czy...
Książka jest poważna, ale pozwolę sobie zacząć z przymrużeniem oka. Czytając Kamienie..., przypomniał mi się Silmarillion Tolkiena.
Książka Prymaki obfituje w nazwiska, rodzinne koligacje i szczegóły. Po chwilowej konsternacji, przypomniałem sobie z lektury Tolkiena, że zamiast zapisywać, kto jest kim, po prostu lepiej podążać za opowiadaną historią. A jest to opowieść zbudowana na solidnej konstrukcji. To, co może wydać się właśnie wadą, według mnie sprawia, że możemy wejść totalnie w przedstawiany świat. Taki staranny sposób pisania należy pochwalić i postawić za wzór, tym bardziej że książek napisanych byle jak jest dużo.
Kamienie są ważnym głosem w dyskursie o tożsamości mieszkańców Polski. To wybrzmiewa w tej książce i z innych, ale wbrew temu, co przypisuje PRL-owi prawica, to ten czas nie sprzyjał mniejszościom narodowym, raczej duch Dmowskiego unosił się nad PRL-em, a akcja Wisła czy 1968 rok są tego wybitnymi przykładami. Obecnie Polsce daleko do wielokulturowej I RP, ale daleko jej też do wizji mononarodowego państwa lansowanego po wojnie. Książka Prymaki przybliża nam losy mniejszości białoruskiej/prawosławnej na Podlasiu.
Książka, mam nadzieję, uczy pewnej pokory. Jest bardzo ważna w obecnym czasie, gdzie takiej mniejszości białoruskiej nie jest na pewno łatwo. Wojna tuż koło nas, ale i na Bliskim Wschodzie, co sprawia, że skompromitowane nacjonalizmy znów wracają do łask.
I Autorka z perspektywy mniejszości, zwanej też ruską, pokazuje, że Ci, co mają władzę, wojsko, prowadzą wojny tego świata, a później za ich zbrodnicze czyny odpowiedzialności nie ponoszą oni sami (zamknięci w swoich gabinetach, kremlach itd.),lecz Ci, którzy przez podburzony tłum kacapami, wrogami itd. zostają nazwani.
Książka trudna, solidna, ale i wzruszająca i dająca do myślenia. Szacunek wzbudza też to, że Autorka doświadczenie własne konfrontuje, idąc na drugą stronę. Taki dialog daje jakąś nadzieję.
IG: somniumscipionis
Książka jest poważna, ale pozwolę sobie zacząć z przymrużeniem oka. Czytając Kamienie..., przypomniał mi się Silmarillion Tolkiena.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka Prymaki obfituje w nazwiska, rodzinne koligacje i szczegóły. Po chwilowej konsternacji, przypomniałem sobie z lektury Tolkiena, że zamiast zapisywać, kto jest kim, po prostu lepiej podążać za opowiadaną historią. A jest to opowieść...
Jedna z najlepszych ostatnio przeczytanych książek!
Bardzo ciekawy temat, świetnie napisana.
Jedna z najlepszych ostatnio przeczytanych książek!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo ciekawy temat, świetnie napisana.
Emocjonalnie trudna, choć warta przeczytania historia.
Emocjonalnie trudna, choć warta przeczytania historia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNapisać, że ta xiążka kipi od emocji to za mało. Emocje wylewają się z niej niczym lawa z wulkanu. No, ale to zrozumiałe gdyż Prymaka-Oniszk pisze o swoich najbliższych. O dziadku, który został zamordowany, o Białorusinach, a sama jest Białorusinką, o prawosławnych, a sama jest prawosławna. Jej emocje są jak najbardziej uprawnione. Akurat autorka ma do nich pełne prawo.
Jednak gdy spojrzeć na tę xiążkę jak na obiektywny reportaż to widać mankamenty. Prymaka-Oniszk wszystkie wątpliwości interpretuje na korzyść "swoich". Zarzuca przeinaczanie faktów i brak obiektywizmu polsko-katolickiej większości, a tymczasem sama nie jest od tego wolna. Zapamiętałem jeden przykład gdy oburzyło ją przekazanie przez powojenne władze cerkwi/kościoła katolikom chociaż powinna należeć do prawosławnych bo założył ją unita. Przecież unita to defakto katolik.
No i ta końcówka, gdy autorka opisuje jak to "karma wróciła" do morderców jej dziadka. To już nie reportaż, to prawie baśń.
Mimo to xiążka ważna, opisująca nieznane szerzej polsko-katolickiej większości wydarzenia. A na dodatek bardzo ciekawa.
Właśnie takie xiążki należy pisać i czytać a nie podniecać się wymyślonymi historiami jak w prozie takiego na przykład Jakuba Małeckiego.
Napisać, że ta xiążka kipi od emocji to za mało. Emocje wylewają się z niej niczym lawa z wulkanu. No, ale to zrozumiałe gdyż Prymaka-Oniszk pisze o swoich najbliższych. O dziadku, który został zamordowany, o Białorusinach, a sama jest Białorusinką, o prawosławnych, a sama jest prawosławna. Jej emocje są jak najbardziej uprawnione. Akurat autorka ma do nich pełne...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPuszcza Białowieska (i żubry of course),malownicze pola, urocze miasteczka i wsie, kolorowe cerkwie, szeptuchy, Muzeum Ikon w Supraślu, bezdroża, polscy Tatarzy w Kruszynianach¬ – to moje skojarzenia z Podlasiem. Chociaż nie pochodzę z tego regionu, to ilekroć tam jestem, czuję się jak u siebie w domu.
Łyżkę dziegciu do tej mojej beczki miodu wyobrażeń o sielskim Podlasiu włożyła Aneta Prymaka-Oniszk i jej „Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia”. Autorka oddaje do naszych rąk reportaż biografię – wykorzystuje rodzinną historię, żeby przedstawić poplątane losy ludzi na przygranicznych, wschodnich ziemiach. Efektem jest bardzo osobista opowieść. Reporterka opisuje skomplikowane relacje międzysąsiedzkie, dole i niedole mniejszości białoruskiej/ruskiej, prawosławnych z Białostocczyzny, doświadczenie bieżeństwa/uchodźctwa z 1915 roku, tworzenie państwa jednonarodowego. Pokazuje siłę słowa, szczególnie złego słowa, stereotypów i pomówień, ale także siłę kobiet, które w sytuacjach kryzysowych były zdane same na siebie.
Aneta Prymaka-Oniszk spotyka się z drugą stroną konfliktu, by porozmawiać o bolesnych sąsiedzkich relacjach, ale jak sama mówi: „Nie chodziło mi o rzucanie oskarżeń, tylko o zrozumienie i opowiedzenie tego, co się stało osiemdziesiąt lat temu oraz co wokół tego dzieje się dziś”.
Tereny graniczne są interesujące pod względem współistnienia, przenikania się różnych narodowości, kultur i wyznań, ale skrywają również wiele trudnych, przemilczanych historii wynikających z niedomówień, domysłów i napięć, które prowadzą do (często wieloletnich) waśni i sporów. Podlasie niestety nie jest tutaj wyjątkiem.
Puszcza Białowieska (i żubry of course),malownicze pola, urocze miasteczka i wsie, kolorowe cerkwie, szeptuchy, Muzeum Ikon w Supraślu, bezdroża, polscy Tatarzy w Kruszynianach¬ – to moje skojarzenia z Podlasiem. Chociaż nie pochodzę z tego regionu, to ilekroć tam jestem, czuję się jak u siebie w domu.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŁyżkę dziegciu do tej mojej beczki miodu wyobrażeń o sielskim...
Generalnie Żołnierze Wyklęci to były brutalne bandziory, motłoch bez wykształcenia, co to miał krzyż na piersi i brauning w kieszeni. Ich głównym zajęciem było zabieranie kołder dzieciom i bicie Białorusinów. Oczywiście ich ofiary bez wyjątku były niewinne, wiadomo - jak Białorusin dostał kulkę, to tylko z powodu pochodzenia. A że w kieszeni była jeszcze legitymacja partyjna PPR, zaświadczenie o służbie w Armii Czerwonej, czy donos do miejscowego UB? Oj tam, panie, kto by to liczył! Ani chybi to, że po prawosławnemu się żegnał, było powodem. Opowiada o tym m.in. pan Anatol. Pan Anatol urodził się co prawda w 1946 roku, ale nie szkodzi. On doskonale wszystko pamięta. A jak nie pamięta, to mama mu powiedziała.
Generalnie Żołnierze Wyklęci to były brutalne bandziory, motłoch bez wykształcenia, co to miał krzyż na piersi i brauning w kieszeni. Ich głównym zajęciem było zabieranie kołder dzieciom i bicie Białorusinów. Oczywiście ich ofiary bez wyjątku były niewinne, wiadomo - jak Białorusin dostał kulkę, to tylko z powodu pochodzenia. A że w kieszeni była jeszcze legitymacja...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzy Wyklęci powinni pozostać wyklęci?
Czy Wyklęci powinni pozostać wyklęci?
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJak tylko dowiedziałam się, że autorka "Bieżeństwa 1915" wydała kolejną książkę, od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Nie zawiodłam się. Książka pokazała mi świat, o którym nie miałam pojęcia. Nigdy nie byłam na Podlasiu i nie zdawałam sobie sprawy ze skomplikowanych relacji narodowościowych i wyznaniowych pomimo, że interesuję się historią naszego kraju. Tereny pogranicza mają to do siebie, że są przeważnie niesamowicie ciekawą mieszanką kulturową, ale niestety skrywają również wiele bolesnych historii będących pokłosiem występujących tam animozji i sporów. To samo dotyczy Podlasia.
Reportaż wciąga jak najlepsza saga rodzinna, bo autorka konstruuje opowieść o Podlasiu wokół historii swoich przodków. Historia ta jest jednak tylko punktem wyjścia do nakreślenia szerszego tła, przede wszystkim do opisania powojennych działań tzw. podziemia niepodległościowego. Opisy napadów i zabójstw dokonywanych przez "bandy" powodują w polskim czytelniku dyskomfort, który jednak ostatecznie przekłada się na poznanie i zrozumienie perspektywy mniejszości, zbyt często pomijanej w dyskusji na tematy historyczne, zwłaszcza dotyczące żołnierzy wyklętych, którzy często traktowani są jak monolit bez żadnych rys i ciemnych stron.
Autorka powtórzyła to, co zrobiła już w "Bieżeństwie 1915", czyli ocaliła od zapomnienia historie ludzi, którzy zasłużyli na to, żeby ich głos został w końcu usłyszany, choćby za pośrednictwem literatury.
Jak tylko dowiedziałam się, że autorka "Bieżeństwa 1915" wydała kolejną książkę, od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Nie zawiodłam się. Książka pokazała mi świat, o którym nie miałam pojęcia. Nigdy nie byłam na Podlasiu i nie zdawałam sobie sprawy ze skomplikowanych relacji narodowościowych i wyznaniowych pomimo, że interesuję się historią naszego kraju....
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka wykorzystując historię swojej rodziny opisuje skomplikowane relacje międzysąsiedzkie na Podlasiu i tworzenie państwa jednonarodowego po II wojnie. Historia zahacza także o doświadczenie bieżeństwa/uchodźctwa z 1915 r.
Autorka konfrontuje liczne mity z faktami czego efektem jest bardzo osobista opowieść. Wiele rodzin z pogranicza ma podobne historie w zanadrzu, ale niewiele osób ma talent do ich opisania i determinację do ich upublicznienia.
Autorka wykorzystując historię swojej rodziny opisuje skomplikowane relacje międzysąsiedzkie na Podlasiu i tworzenie państwa jednonarodowego po II wojnie. Historia zahacza także o doświadczenie bieżeństwa/uchodźctwa z 1915 r.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka konfrontuje liczne mity z faktami czego efektem jest bardzo osobista opowieść. Wiele rodzin z pogranicza ma podobne historie w zanadrzu, ale...