-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2022-07-09
2022-10-10
Książka Gabi trafiła w moje ręce w momencie, gdy miałam już dużo przemyślane i najwyraźniej byłam gotowa na zmianę. Zagadnienie szafy kapsułowej i ubraniowego minimalizmu miałam przewałkowane w tę i z powrotem (do tego stopnia, że nie byłam pewna, czy mogę się dowiedzieć jeszcze czegoś nowego w temacie), ale każdy zryw kończył się co najwyżej zestawianiem ze sobą ubrań i robieniem miliona notatek, a rzadko jakąś konsekwencją. Spróbowałam więc raz jeszcze. W trakcie czytania tej książki autentycznie przeszłam do praktyki. Nie tyle do ekstremalnych porządków (przyznam szczerze, że to mnie zawsze blokowało. przysięgam, że nie mam tyle miejsca ani tym bardziej czasu, żeby wywalić wszystko, co zgromadziłam przez lata, na środek pokoju i się tym zająć za jednym zamachem. to, co mogłam po prostu wyrzucić, wyrzuciłam już dawno), co do skupienia się na wyborze ulubionych rzeczy (jak ktoś ma więcej niż jedną szafę, to spokojnie może zacząć od wieszania tych idealnych ciuchów w jednej z nich, a potem sukcesywnie selekcjonować resztę dobytku. wystarczy trzymać się pewnych zasad proponowanych przez Gabi, np. nie sięgać po rzeczy z innych szaf, dopóki nie trafią do grona wybranych). Oparłam się w końcu dyktatowi codziennych zmian stylu i kolorystyki (tej różnorodności, która nie wynikała z mojej potrzeby, tylko z presji, żeby codziennie ubierać się inaczej, bo tak trzeba. nie trzymam się sztywno żadnego mundurka, ale jeśli mam ochotę chodzić cały tydzień w opcji black & white albo w szerokich spodniach do oversize'owej marynarki, to tak robię. nie szukam też urozmaicenia w nowych kolorach i fasonach, wolę nosić ulubione), nauczyłam się kupować wymarzone ubrania zamiast wystarczająco dobrych (i odsyłać to, co mimo drobiazgowego researchu, się ze mną nie rymuje lub na mnie nie pasuje) oraz nosić na co dzień swoje najlepsze ubrania. Tak że książka konkret. W ładnej minimalistycznej formie (podobały mi się te oddechy między akapitami i fakt, iż layout jest utrzymany w ulubionych kolorach autorki*). Ale przede wszystkim działa! Mogłaby być tylko dłuższa.
*(biel, czerń i błękit)
Książka Gabi trafiła w moje ręce w momencie, gdy miałam już dużo przemyślane i najwyraźniej byłam gotowa na zmianę. Zagadnienie szafy kapsułowej i ubraniowego minimalizmu miałam przewałkowane w tę i z powrotem (do tego stopnia, że nie byłam pewna, czy mogę się dowiedzieć jeszcze czegoś nowego w temacie), ale każdy zryw kończył się co najwyżej zestawianiem ze sobą ubrań i...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-30
Wbrew pozorom nie jest to kolejna książka o minimalizmie (choć jako jeden z lifestyle'owych trendów został on uwzględniony). To rzecz o genezie rzeczozmęczenia (świetny termin!) i, wyznawanym przez Jamesa Wallmana, konkurencyjnym dla minimalizmu, eksperymentalizmie. A wszystko podparte wynikami badań (książka ma aż 43 strony przypisów powołujących się na poważne źródła. nie jest więc typowym poradnikiem) i na przykładach: konkretnych osób (i zmian w ich życiu), firm (i ich strategii) oraz wielu ciekawych inicjatyw. Takich, o których słyszałam (firmy, z których nie chce się wychodzić, co-workingi, serwisy oparte na współdzieleniu, Swiss Army apartments), ale i takich, o których nie miałam pojęcia (ekologiczne torby, które rozpuszczają się w wodzie, buty z materiałów biodegradowalnych, z których po zużyciu i zakopaniu w ziemi wyrastają kwiaty, wypożyczanie psów na spacer itd.).
Mimo naukowego zacięcia nie jest to litera stricte naukowa (zarówno pod względem tonu, jak i podejścia). Dlatego nie czyniłabym autorowi zarzutu z faktu, iż przy okazji badania trendów próbuje też wykreować trend, w który wierzy. Od początku czuć, że Wallman nie napisał tej książki wyłącznie po to, by zaprezentować swoją wiedzę. Zrobił to, by spopularyzować pewną ideę. Może nie super szczytną (stanowczo nie jest to reportaż o światowym głodzie. ktoś, kto oczekiwał tego typu podejścia, siłą rzeczy się zawiedzie), ale reklamowaną dla dobra innych i w dobrej wierze. Umówmy się, że gdyby wolno było pisać wyłącznie o sprawach poważnych i postulować wiekopomne inicjatywy, drukiem wychodziłoby naprawdę mało książek, i żadna dla wewnętrznego rozwoju czy rozrywki. Na pewno nie jest to książka dla ludzi, których nie stać na chleb czy nowe buty. To lektura dla osób żyjących tak jak autor - w mniejszym lub większym dobrobycie. I skoro można co roku wydawać kilka pozycji o minimalizmie, o którym już dawno napisano praktycznie wszystko, to Wallman ma prawo zachwalać eksperymentalizm. Tym bardziej że robi to dość minimalistycznie. Samą ideę prezentuje w bardzo szerokim kontekście, a jego (zamieszczony jak dodatek) poradnik mieści się zaledwie na 19 stronach.
Wbrew pozorom nie jest to kolejna książka o minimalizmie (choć jako jeden z lifestyle'owych trendów został on uwzględniony). To rzecz o genezie rzeczozmęczenia (świetny termin!) i, wyznawanym przez Jamesa Wallmana, konkurencyjnym dla minimalizmu, eksperymentalizmie. A wszystko podparte wynikami badań (książka ma aż 43 strony przypisów powołujących się na poważne źródła. nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-12
Biorąc pod uwagę, ile znam osób, które nie mają żadnych oszczędności czy takich, które trzymają pieniądze na kontach i lokatach nie pokrywających inflacji lub płacą kilkanaście złotych miesięcznie za utrzymanie konta bankowego, książka Michała Szafrańskiego naprawdę zdaje się być towarem pierwszej potrzeby dla wielu. I bezcenną lekcją. Również dla tych, którzy tematyką oszczędzania już się trochę interesują (choć raczej nie dla czytelników bloga, bo treści faktycznie się powtarzają). Dzięki temu poradnikowi będą mieli szansę usystematyzować swoją wiedzę i zapoznać się z użytecznymi finansowymi narzędziami, takimi jak np. szablony budżetu domowego, kalkulator finansowy, kalkulator wartości netto, kalkulator kosztu czasu czy kalkulator emerytalny. Mały minus za to, że o szeroko pojętym inwestowaniu się z tej książki za dużo nie dowiedziałam (na szczęście ten rozdział odsyła dalej). "Finansowy ninja" to bardziej podręcznik (zrównoważonego) finansowego minimalizmu. I jako taki sprawdza się doskonale.
Biorąc pod uwagę, ile znam osób, które nie mają żadnych oszczędności czy takich, które trzymają pieniądze na kontach i lokatach nie pokrywających inflacji lub płacą kilkanaście złotych miesięcznie za utrzymanie konta bankowego, książka Michała Szafrańskiego naprawdę zdaje się być towarem pierwszej potrzeby dla wielu. I bezcenną lekcją. Również dla tych, którzy tematyką...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-07
2016-12-30
Muszę powiedzieć, że nijak nie mogłam się skupić na tej książce. I nie dlatego że coś mi przeszkadzało, lecz dlatego że jej treść to nudne lanie wody, a cały przekaz właściwie mieści się w tytule (może należało wydać samą okładkę? to by dopiero był minimalizm!:).
Muszę powiedzieć, że nijak nie mogłam się skupić na tej książce. I nie dlatego że coś mi przeszkadzało, lecz dlatego że jej treść to nudne lanie wody, a cały przekaz właściwie mieści się w tytule (może należało wydać samą okładkę? to by dopiero był minimalizm!:).
Pokaż mimo to2016-12-20
2016-12-17
2016-05-08
Nie jestem zakupoholiczką. Wręcz przeciwnie - nie znoszę kupować ubrań i butów (może dlatego nie raz i nie dwa wychodziłam ze sklepu z byle czym, żeby tylko jak najszybciej się stamtąd wydostać). Mimo to jakimś cudem mam w pokoju aż 3 przepełnione szafy i zapchaną ciuchami meblościankę (ciężkie jest życie chomika). Do książki Joasi Glogazy podchodziłam z dużą dozą ostrożności. W zeszłym roku przeczytałam "Magię sprzątania" Marie Kondo, która zawierała maksimum męczącego lania wody i minimum konkretu. Nie chciałam powtarzać tego doświadczenia. Tym, co mnie ostatecznie przekonało do podjęcia ryzyka, był fakt, iż Style Digger to jedyny blog okołomodowy, na który zaglądam (aczkolwiek zaczęłam zaglądać regularnie dopiero wtedy, gdy szafiarskie stylizacje zastąpiły relacje z podróży, teksty na temat jakości tkanin czy minimalizmu). Wiem, jak Joanna pisze (i lubię jej styl), wiem, że nie oszczędza na esencji, a ideę slow fashion i slow life opanowała do perfekcji (naprawdę to czuje, potrafi zastosować, umie sprzedać i co najważniejsze ma też do tego wszystkiego odpowiedni dystans). Ktoś taki zasługuje na kredyt zaufania. Kredyt więc przyznałam, a autorka spłaciła go z nawiązką. "Slow fashion" to mnóstwo konkretu, przykładów (mających stanowić punkt odniesienia, a nie gotową receptę na szczęście) i dobrych rad (które spokojnie da się wykorzystać przy porządkowaniu reszty dobytku i innych dziedzin życia). W moim przypadku lektura zaowocowała bardzo konkretnymi notatkami i pobudziła moją kreatywność (przyszło mi do głowy kilka dobrych pomysłów). Z czystym sumieniem polecam tę pozycję jako książkę o szeroko pojętym minimalizmie.
Nie jestem zakupoholiczką. Wręcz przeciwnie - nie znoszę kupować ubrań i butów (może dlatego nie raz i nie dwa wychodziłam ze sklepu z byle czym, żeby tylko jak najszybciej się stamtąd wydostać). Mimo to jakimś cudem mam w pokoju aż 3 przepełnione szafy i zapchaną ciuchami meblościankę (ciężkie jest życie chomika). Do książki Joasi Glogazy podchodziłam z dużą dozą...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-30
2015-12-31
Prawdziwy minimalizm byłby wtedy, gdyby pani Kondo zawarła w swojej książce samą istotę rzeczy. Esencja "Magii sprzątania" spokojnie zmieściłaby się na 2-3 kartkach. Reszta to z lekka protekcjonalne, wzniosłe lanie wody.
Prawdziwy minimalizm byłby wtedy, gdyby pani Kondo zawarła w swojej książce samą istotę rzeczy. Esencja "Magii sprzątania" spokojnie zmieściłaby się na 2-3 kartkach. Reszta to z lekka protekcjonalne, wzniosłe lanie wody.
Pokaż mimo to
O tym, jak pożegnać się z nadmiarem rzeczy i osiągnąć życiową równowagę. Książka jest bardzo interesująca w tych rozdziałach, które dotyczą doświadczeń autora i innych japońskich minimalistów, trochę mniej ciekawa, gdy próbuje zdiagnozować przyczyny nadmiernego otaczania się przedmiotami. Autor raczej nie jest socjologiem, nie przytacza żadnych badań, po prostu stawia mniej lub bardziej trafione tezy, bez których ten poradnik mógłby się obejść. Część porad jest może łopatologiczna, ale niektóre są genialne w swej prostocie. W moim odbiorze to dużo lepszy poradnik dla początkujących minimalistów niż książki Leo Babauty. Mniej lania wody i powtórzeń, dużo konkretów spisanych po części w punktach, dużo fajnych przykładów z życia, dużo inspiracji.
O tym, jak pożegnać się z nadmiarem rzeczy i osiągnąć życiową równowagę. Książka jest bardzo interesująca w tych rozdziałach, które dotyczą doświadczeń autora i innych japońskich minimalistów, trochę mniej ciekawa, gdy próbuje zdiagnozować przyczyny nadmiernego otaczania się przedmiotami. Autor raczej nie jest socjologiem, nie przytacza żadnych badań, po prostu stawia mniej...
więcej Pokaż mimo to