-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-03-20
2024-03-19
2024-03-19
2024-03-19
2024-03-17
2024-03-14
2024-03-05
2024-02-19
„Czarne góry” Simmonsa to jedna z najbardziej nierównych powieści tego autora. Z jednej strony społeczna panorama przełomu XIX i XX wieku w USA ma swoje momenty i dobrze wykonany, chociaż bardzo oklepany motyw przewodni (czyli przeobrażenie dzikiego, pierwotnego lądu w nowoczesny, industrialny świat). Tak jak zazwyczaj u Simmonsa, widać niesamowite przywiązanie do najdrobniejszych detali, więc przedstawiona epoka jest naprawdę żywa (i wypełniona odcieniami szarości, co nie jest normą podczas opisywania relacji rdzennych mieszkańców Ameryki z USA). Z drugiej strony, całość wydaje się być raczej zlepkiem scen i obrazów połączonych tylko i wyłącznie obecnością głównego bohatera, często wciśniętego tylko po to, żeby autor mógł dokładnie opisać jakieś wydarzenie (jak było chociażby z budową Mostu Brooklinskiego, czy Dust Bowl).
Koszmarnie nierówne jest tempo, które wyraźnie siada w drugiej połowie książki i prowadzi do ekstremalnie słabego zakończenia. Sposób zakończenia niektórych wątków jest bardzo niesatysfakcjonujący, zwłaszcza w porównaniu z tym jak świetny jest sam pomysł i zawiązanie akcji.
Najgorszym problemem powieści jest jednak fakt, że jest to kolaż pomysłów i problemów z innych dzieł autora. Mamy tutaj wszystkie doskonale znane motywy przewodnie - przeznaczenie, problem bycia z osobą, kiedy wiemy ile czasu jej zostało, znajomość przyszłości. Niestety, każdy z nich został już lepiej opisany w innej powieści, czy opowiadaniu.
„Czarne góry” mogę z czystym sercem polecić tylko miłośnikom autora, którym nie przeszkadza mocny recykling tematów, ewentualnie fanom epoki. W innym wypadku lepiej chwycić inną powieść Simmonsa.
„Czarne góry” Simmonsa to jedna z najbardziej nierównych powieści tego autora. Z jednej strony społeczna panorama przełomu XIX i XX wieku w USA ma swoje momenty i dobrze wykonany, chociaż bardzo oklepany motyw przewodni (czyli przeobrażenie dzikiego, pierwotnego lądu w nowoczesny, industrialny świat). Tak jak zazwyczaj u Simmonsa, widać niesamowite przywiązanie do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo dobry kawałek science-fiction z solidną refleksją nad filozofią nauki, społecznymi skutkami technokracji, fundamentalnymi prawami wszechświata i życia oraz bardzo ciekawym tytułowym problemem pojawiającej się nagle „czarnej chmury”. Całość jest bardzo lemowska i mimo ponad 40 lat od premiery broni się świetnie. Warto, zwłaszcza że książka jest niewielkiego gabarytu i można ją przeczytać w jeden wieczór.
Bardzo dobry kawałek science-fiction z solidną refleksją nad filozofią nauki, społecznymi skutkami technokracji, fundamentalnymi prawami wszechświata i życia oraz bardzo ciekawym tytułowym problemem pojawiającej się nagle „czarnej chmury”. Całość jest bardzo lemowska i mimo ponad 40 lat od premiery broni się świetnie. Warto, zwłaszcza że książka jest niewielkiego gabarytu i...
więcej Pokaż mimo to