Opinie użytkownika
Wciągnęła mnie... ale końcówka rozczarowała, jakby autorowi spieszyło się rozwiązać sprawę.
Pokaż mimo to
Książkę traktuję jako drugą część "Panów z Pitchfork" toteż proszę wybaczyć skopiowanie mojej własnej opinii :)
---
Ciężki początek... brzmi niedobrze? Ciężki początek, potem przyzwyczajenie do trudu dużej liczby słów (ludzie i miejsca w trudnej dla mnie mowie francuskiej), których poprawnie wymówić nawet się nie starałem :)
Jako, że nikt w mojej głowie jawnie nie siedzi,...
Pierwsza książka przeczytana po bardzo długiej przerwie w czytaniu. (nie licząc dokumentacji, literatury fachowej i tego co z zawodową pracą się wiąże).
Ciężki początek... brzmi niedobrze? Ciężki początek, potem przyzwyczajenie do trudu dużej liczby słów (ludzie i miejsca w trudnej dla mnie mowie francuskiej), których poprawnie wymówić nawet się nie starałem :)
Jako, że...
Dobry opis różnych diet. Autorzy zwracają uwagę na aspekt mody w różnych dietach co stawia w kiepskim świetle znaczną część "rewelacyjnych" diet.
W odróżnieniu od ślepych głupców stosujących rujnujące zdrowie diet - autorzy stosują więcej kryteriów niż tylko skuteczność w odchudzaniu. Np. ZDROWIE - kompletnie olewany aspekt przez odchudzające się osoby (wszak np. spożycie...
To tylko jedna z opinii, ale warto się z nią zaznajomić.
Jeśli chodzi o PR Kościoła Katolickiego w Polsce - zdecydowanie zgrzyta ogrom różnic między różnymi seminariami duchownymi, podobno działające wg tych samych zasad i przepisów kanonicznych.
Nie polecałbym tworzenia sobie poglądu na podstawie tylko tej pozycji, choć przeczytać polecam.
Lubię jego humor.
Uwielbiam go za jego wypowiedź o keczupie. Lubi go bo doskonale zabija smak wszelkich potraw ;)
Trochę przydługie ale wrażenie po przeczytaniu takie, jak po krótkich jego opowiadankach. Bardzo ciekawe podejście do życia i ludzi, przynajmniej na piśmie.
Pokaż mimo to
Lubię jego humor.
Uwielbiam go za jego wypowiedź o keczupie. Lubi go bo doskonale zabija smak wszelkich potraw ;)
Bałem się po nią sięgnąć, albowiem leży na "półce" z fantastyką, za którą nie przepadam.
Na szczęście nie jest to fantastyka typu: czary, elfy, magia (takiej nie znoszę).
Nie wymagam fajerwerków, aby uznać że akcja jest wartka. Od samego początku mnie wciągnęło. W pewnym momencie akcja po prostu zaszalała zwalając mnie z nóg.
Stało się mniej więcej to co najbardziej lubię...
Do czytania podszedłem z dużą rezerwą - bałem się "agitacji".
Nie dość, że nikt nie narzucał mi swych poglądów to jeszcze odniosłem wrażenie, że nie przedstawiono mi gotowych ocen. Czytanie i refleksje należały do mnie, podobało mi się.
Po "kacecie" lekka lektura. Autor nadal cwaniaczy, tym razem jednak nie dla przeżycia a dla zmiany jakości życia. Kosztem pogłębienia choroby - zabawa... W obliczu kiepskiego rokowania choroby (ogólnie, nie konkretnie u niego) - całkiem znośne wyjście.
Z pewnością parę osób zmarło wcześniej, ale wydaje się, że "fajniej"... nie umiem tego w słowa wybrac :)
Wciągające, jednak po lekturze miałem wrażenie, że autor opisuje swoje środowisko będące jak na dzisiejsze czasy po prostu dresiarskim.
Dresiarski honor, dresiarskie zasady.
Ciekawe ale świat zdecydowanie nie mój.
Cwaniactwo jest czymś czego nienawidzę. Kreowanie się na mistrza cwaniactwa tez do gustu mi nie przydadło.
Na czas czytania odsunąłem swoje negatywne nastawienie do cwaniactwa. Nie oceniałem też samego autora.
Chłonąłem historię (zastanawiając się gdzie mogła być podkolorowana), napisaną bez "ducha narodu", przesadnej wzniosłości.
Na zawsze zapamiętam jak działa pójście...
Pamiętam jak bardzo spodobał mi się już sam początek, do tej pory spotykałem się z obszernymi wstępami, tu było po prostu:
--
Zulejka stanęła na pomoście przystani, oparła się plecami o poręcz, spojrzała wyzywająco
na siedzących na ławce.
- Kto z was popłynie na wyspę i zdobędzie totem tych tchórzliwych kojotów?
- Zulejka, zlituj się - odezwał się cieniutkim sopranem...
Pierwszy raz spotkałem się z tym, aby młody chłopiec liczył kalorie spożywanego posiłku :) O ile dobrze pamiętam chodziło o kotlety mielone.
Dodaję do biblioteczki "dla moich dzieci"
To była pierwsza książka Lewisa jaką czytałem, wessała mnie w swój świat bez reszty. Z pewnością podsunę ją dzieciom.
Pokaż mimo toNie wiem czy zmienił mi się gust czy ta książka była inna od tych, jakie poprzednio czytałem - dość, że przerywając czytanie któregoś z wieczorów - nie wróciłem do niej i nie dokończyłem. Może kiedyś...
Pokaż mimo to